Dużo powodów do zadowolenia po piątkowym spotkaniu mają piłkarze Jagiellonii, którzy wygrali 2:0 i przynajmniej do kolejnych spotkań są liderami Lotto Ekstraklasy. Po raz kolejny w innych nastrojach są poznaniacy, którzy od trzech meczów nie mogą wygrać.
Problem Lecha nie jest naszym. Skupiamy się na sobie. Wiadomo Lech musi walczyć o najwyższe cele i tego mu życzę, ale my myślimy o sobie. Bramka z karnego nie zamknęła meczu. Zdecydowanie lepiej gra się, gdy prowadzi się 2:0, szczególnie na wyjeździe. Mogliśmy jeszcze podwyższyć prowadzenie. Sam miałem sytuację, nie wykorzystałem jej. Muszę nad tym ciężko pracować, bo dochodzę do okazji, ale nie potrafię ich wykończyć.
Ostatnio można powiedzieć, że mamy szczęście grając na Bułgarskiej, bo wygrywamy. Chcemy to podtrzymać w kolejnych meczach na tym stadionie. To Lech był teoretycznie przeważającą drużyną, ale może poza dwoma sytuacjami nie mieli wiele okazji. My graliśmy z kontry, zdobyliśmy dwie bramki i bardzo się z tego cieszymy. Ważne, że nie straciliśmy bramki. Po rzucie karnym mogło się jeszcze wiele wydarzyć. Marcin Robak miał sytuację na 2:1, a potem mogła wkraść się nerwówka, a tak bezpiecznie dowieźliśmy wynik. Początek sezonu w naszym wykonaniu udany. Nie ma co ukrywać, że mieliśmy na start ciężkie mecze. Jesteśmy zadowoleni, że punktujemy na trudnych terenach, bo i w Poznaniu i w Warszawie.
- Kolejny mecz, gdzie wydaje się, że kontrolujemy, przynajmniej do przerwy, przebieg meczu, ale co z tego. Myślę, że dobrze zaczęliśmy też drugą połowę. To jednak nie my strzelamy, a rywal. Konstantin oddał strzał z daleka, my próbowaliśmy gonić wynik meczu, ale Jagiellonia ma rzut karny podwyższa prowadzenie 2:0 i wygrywa. Dzisiaj klarownych sytuacji, mimo że dominowaliśmy, nie było. Przy 1:0 miał szansę Tomek Kędziora, przy 2:0 też mieliśmy kolejną sytuację. To był mecz, gdzie było dużo stałych fragmentów gry z naszej strony. Jagiellonia miała rzuty wolne z daleka. My mieliśmy też sporo tych dośrodkowań. Musimy otwierać wynik w takich sytuacjach. Do bramki Kosty nie było widać go na boisku. Strzelił bramkę, potem dodał drugą i tyle.
- Trudno po takim meczu powiedzieć cokolwiek mądrego. Gramy dwa mecze u siebie, nie strzelamy choćby jednego gola, mamy zero punktów. W pierwszej połowie byliśmy stroną dominującą, ale faktycznie klarownych sytuacji nie było. Nie chcę wracać do tego, co było przed rokiem. Był okres, gdy byliśmy skuteczni i wygrywaliśmy po 1:0. Może trzeba będzie do tego wrócić. Trzeba próbować wszystkiego, co może przynieść nam punkty.
Zapisz się do newslettera