Mikael Ishak jest pierwszym w historii Lecha Poznań zawodnikiem, który doskoczył do granicy dziesięciu goli strzelonych w europejskich pucharach. Szwed już przed meczem z Dinamo Batumi (5:0) był klubowym liderem tej klasyfikacji, ale po starciu z Gruzinami osiągnął właśnie dwucyfrową liczbę bramek w międzynarodowych rozgrywkach.
Bardzo długo na liście najlepszych pucharowych strzelców Kolejorza była grupa z czterema bramkami na koncie - to ci, którzy trafiali w latach 80. oraz 90. W tym gronie byli Mirosław Okoński, Jerzy Podbrożny, czy też Damian Łukasik. Klasyfikację przewróciły dopiero udane kampanie pucharowe z lat 2008-2011. Wtedy na czele pojawili się Robert Lewandowski, Hernan Rengifo, Sławomir Peszko, Manuel Arboleda, a także Artjoms Rudnevs. Wszyscy z wyjątkiem tego ostatniego uzbierali po sześć trafień, a Łotysz - pięć, w tym cztery słynnemu Juventusowi.
Nowy lider pojawił się dopiero w końcówce minionej dekady, kiedy na Bułgarską przyszedł Christian Gytkjaer. Świetny napastnik z Danii od razu przywitał się dwoma bramkami przeciwko FC Utrecht (2:2). W kolejnej edycji pucharowej dodał następne dwa z Gandżasarem Kapan z Armenii (2:0), a hat-tricka ustrzelił z Szachtiorem Soligorsk (3:1). Razem - siedem bramek. Dodajmy jednak, że wszystkie w pucharowych eliminacjach. Zdecydowanie inaczej niż w przypadki Mikaela Ishaka, który także miał niesamowite wejście do Lecha, ale swój dorobek sukcesywnie powiększał również w fazie grupowej, do której dostał się wraz z kolegami w sezonie 2019/2020.
Szwed najpierw zaliczył udane eliminacje Ligi Europy, mocno przyczyniając się do awansu. Najpierw dwa razy pokonał bramkarza Valmiery FC (3:0), a później także trafił w Nikozji przeciwko Apollonowi Limassol (5:0). W grupie dorzucił pięć goli - trzy ze Standardem Liege (3:1 i 1:2), a także dwa z SL Benfica (2:4). Ten w Belgii był ósmym i dał prowadzenie w klubowej klasyfikacji. Na kolejne musiał czekać ponad półtora roku, bo w poprzednim sezonie lechici nie zakwalifikowali się do europejskich pucharów. Teraz jednak brali udział w kwalifikacjach Ligi Mistrzów i 29-latek dał przy Bułgarskiej zwycięstwo nad Karabachem Agdam (1:0). A w miniony czwartek przeciwko Dinamo Batumi (5:0) w doliczonym czasie po podaniu Afonso Sousy trafił do siatki i w ten sposób dobił do granicy dziesięciu bramek w europejskich pucharach.
W ten sposób został pierwszym zawodnikiem Kolejorza, który w historii klubu uzbierał taki dorobek w międzynarodowych rozgrywkach, a także - jak zauważyli internauci - drugim obcokrajowcem występującym w polskiej lidze z co najmniej dziesięcioma trafieniami pucharowymi. Ten drugi to Miroslav Radović z Legii Warszawa (18 bramek). Kto wie, może kapitan niebiesko-białych wkrótce mocno zbliży się do Serba.
Zapisz się do newslettera