Pod nieobecność Thomasa Rogne i Lubomira Šatki, w czwartkowy wieczór w 1. kolejce fazy grupowej Ligi Europy opaska kapitańska Lecha Poznań trafiła na ramię wychowanka klubowej akademii Tymoteusza Puchacza.
Pierwszym kapitanem niebiesko-białych na co dzień jest stoper Thomas Rogne, jego zastępcą bramkarz Mickey van der Hart, a następny w kolejności do opaski jest inny ze stoperów Lubomir Šatka. Los sprawił jednak, że na mecz z Benfiką w pierwszej kolejce grupy D w Lidze Europy wybiec nie mógł żaden z nich. Norweg nie był jeszcze gotowy do gry ze względu na uraz, Holender od dłuższego czasu leczy kontuzję barku, a Słowak pauzował z powodu kartek. W takiej sytuacji trener Dariusz Żuraw musiał wyznaczyć nowego kapitana i mianował nim związanego z Kolejorzem od dziecka wychowanka, Tymoteusza Puchacza.
- Duma, honor, spełnienie marzeń, dużo słów mógłbym wymieniać, żeby opisać wrażenie z bycia kapitanem Lecha i wyprowadzania zespołu na murawę w takim meczu. Jedno, czego mi brakowało, to oczywiście kibice. Gdybym wychodził na boisko na czele drużyny przy 40 tysiącach na trybunach… do teraz mam ciarki, jak o tym pomyślę. Gdyby byli kibice i my dwa razy odrobilibyśmy wynik tak jak dzisiaj, to byłby taki kocioł i taki dym, że Benfika byłaby w jeszcze większych tarapatach, a w tym meczu przy prowadzeniu 3:2 zaczęli grać na czas, co też o czymś świadczy. Bardzo ubolewam nad tym, że trybuny musiały być dzisiaj puste i zabrakło naszych fanów - mówił chwilę po spotkaniu rozemocjonowany obrońca niebiesko-białych.
Kiedy zaś na kwadrans przed końcem meczu Puchacz opuszczał murawę, przekazał opaskę kapitana innemu wychowankowi klubowej akademii, a prywatnie najlepszemu przyjacielowi od lat, Jakubowi Moderowi. - Bieganie po murawie z opaską było dla mnie wielkim wyróżnieniem, a schodząc z boiska mogłem jeszcze przekazać opaskę dla "Modzia", więc była to już w ogóle fantastyczna sprawa dla nas, wychowanków Lecha - podkreślił obrońca Kolejorza.
Zapisz się do newslettera