Lech Poznań wygrał pierwszy mecz 4. rundy eliminacji do Ligi Konferencji UEFA z F91 Dudelange 2:0 i przybliżył się do awansu do fazy grupowej tych rozgrywek. Piłkarze Kolejorza dzięki przełożonemu spotkaniu PKO BP Ekstraklasy mają teraz dłuższy czas na przygotowanie się do rewanżu.
Lechici bardzo szybko wyszli na prowadzenie za sprawą gola Kristoffera Velde. Wynik ustalił Mikael Ishak, który kolejny raz udowodnił, że świetnie radzi sobie w rozgrywkach europejskich na własnym stadionie. To czwarta zdobyta bramka przez Szweda w tym sezonie przy Bułgarskiej, 29-latek trafiał wcześniej do siatki w spotkaniach z Karabachem Agdam (1:0), Dinamo Batumi (5:0) oraz Vikingurem (4:1).
Kapitan Lecha Poznań nie był jednak do końca zadowolony z występu. - Największe znaczenie ma dla nas dziś wynik, który przed rewanżem jest dobry. Jeśli jednak chodzi o naszą postawę, nie mogę być z niej zbyt szczęśliwy. Uważam, że sam zagrałem w tym meczu słabo, nie czułem się odpowiednio, starałem się dużo pracować w obronie, nie miałem za to zbyt wiele akcji w ofensywie - mówi kapitan Kolejorza.
Niebiesko-biali po raz trzeci nie stracili natomiast gola w spotkaniu domowym. Środek defensywy Lecha Poznań w tych meczach za każdym razem wyglądał inaczej, w starciu z Dudelange parę stoperów tworzyli Antonio Milić oraz Maksymilian Pingot. Dla Polaka był to debiut w europejskich pucharach od pierwszej minuty.
- Moim zdaniem jest jeszcze dużo do poprawy w naszej grze, ale jako obrońca cieszę się, że zachowaliśmy czyste konto. To jest właśnie dla mnie najważniejsze, zdobyliśmy dwie bramki, wiadomo ta przewaga mogłaby być większa przed rewanżowym meczem w Luksemburgu. Jak to mówił chyba trener Czesław Michniewicz, 2:0 to jest niebezpieczny wynik, więc awans nie jest jeszcze pewny, ale jedziemy na rewanż z dużą pewnością siebie - podsumowuje 19-latek.
Zapisz się do newslettera