- Przy tej jakości, jaką dysponują piłkarze w pierwszym zespole niektóre rzeczy będą działy się dla młodych zawodników za szybko i to jest rzeczą zrozumiałą. Musimy robić jednak wszystko w tym kierunku, żeby widzieć ich progres w działaniach na boisku – mówi trener drugiej drużyny Lecha Poznań, Grzegorz Wojtkowiak. Szkoleniowiec bierze udział w obozie przygotowawczy Kolejorza w Turcji, a na nim pracuje między innymi z zawodnikami, którzy jesienią trenowali w jego zespole we Wronkach bądź rozgrywali w nim swoje ligowe spotkania.
W ubiegłych latach zdążyło się już stać pozytywną tradycją to, że co najmniej jeden z trenerów Akademii Lecha Poznań wybiera się na obóz przygotowawczy pierwszej drużyny Niebiesko-Białych. Chodzi nie tylko o indywidualny rozwój samych szkoleniowców, ale i ciągłą potrzebą ujednolicenia sposobu pracy pomiędzy zespołem mierzącym każdego roku w mistrzostwo Polski, a chociażby jego bezpośrednie zaplecze w postaci ekipy rezerw. Jak dodaje trener tej ostatniej, Grzegorz Wojtkowiak, rzecz również w prozaicznej kwestii, czyli świetnej znajomości młodych graczy, którzy podczas obozu otrzymują szansę treningów z Kolejorzem.
- To naturalne, że wraz z zaproszeniem kilku młodych zawodników na zgrupowanie udaje się na nie także trener, który zna ich z akademii. Pracując z nimi na co dzień mamy o nich większą wiedzę. Jeśli wiemy, że dany gracz dysponuje potencjałem i potwierdza go na boisku w naszych drużynach, to opiniujemy w porozumieniu z dyrekcją akademii go do wyjazdu na obóz - tłumaczy opiekun wicelidera grupy drugiej trzeciej ligi. - Mój pobyt w Turcji stanowi oczywiście także wartość dodaną dla mnie oraz sztabu drugiej drużyny. Dzięki temu będziemy mieli jeszcze większą świadomość, w jaki sposób będziemy mogli dostarczyć zawodników do pierwszego zespołu i jak sprostać jego oczekiwaniom w naszym procesie szkoleniowym. Będziemy chcieli to jak najefektywniej wdrażać w nasze jednostki treningowe i liczę, że nasi gracze regularnie będą zapraszani na Bułgarską już także po obozie - dodaje.
Jego podopieczny z drugiej drużyny, Sammy Dudek zdążył już nawet wystąpić w niedzielnym sparingu z Dinamo Zagrzeb. Oprócz niego w meczu zagrali włączeni latem do zespołu trenera Nielsa Frederiksena Wojciech Mońka i Tymoteusz Gmur, który jesienią w dalszym ciągu ligowe doświadczenie czerpali na trzecioligowych boiskach. Część poznańskiej młodzieży jest więc na pograniczu pomiędzy oboma seniorskimi zespołami Lecha Poznań, a klucz stanowi indywidualne podejście do każdego z jej przedstawicieli. - Są to zawodnicy wyszkoleni w naszej akademii wiedzą dokładnie, w jaki sposób trenujemy i patrzymy na piłkę, nie jest to dla nich nic nowego. Schodząc do nas na mecze chcą czerpać z każdej minuty na boisku. Występy tych włączonych do kadry pierwszego zespołu pokazały, że warto na nich stawiać. Musimy patrzeć jednak na tym obozie na każdego gracza wieloaspektowo. W gronie młodych jest chociażby 15-letni Patryk Prajsnar, który mimo dużego potencjału zagrał na razie u nas tylko w kilku meczach, dopiero zaczyna dotykać tej piłki seniorskiej. Dlatego jeśli chcemy, by wszyscy wyciągnęli z tego zgrupowania jak najwięcej, potrzebujemy indywidualnego spojrzenia – nie ukrywa szkoleniowiec.
Tym bardziej, że treningi w Turcji stoją na bardzo wysokim poziomie czy to pod kątem fizycznym, czy stricte jakości piłkarskiej. W takich warunkach trzeba więc wziąć pod uwagę każdy czynnik w celu jak najpełniejszego wykorzystania przez nastoletnich zawodników każdej jednostki treningowej. - Przy tej jakości, jaką dysponują piłkarze w pierwszym zespole niektóre rzeczy będą działy się dla nich za szybko i to jest rzeczą zrozumiałą. To taki aspekt, gdzie widać największą różnicę między doświadczonym zawodnikiem, a tym z akademii. Musimy robić jednak wszystko w tym kierunku, żeby widzieć ich progres w działaniach na boisku - kończy trener drugiego zespołu Lecha Poznań.
Zapisz się do newslettera