Uczestnik mundialu w 2014 roku, gole strzelane taśmowo na boiskach Eredivisie, nieudana przygoda z Bundesligą, odbudowa w Szwecji. Zapraszamy na przybliżenie dotychczasowej kariery nowego piłkarza Lecha Poznań, Arona Johannssona.
Urodzony w roku 1990 w Stanach Zjednoczonych zawodnik przeprowadził się już w wieku trzech lat wraz ze swoimi rodzicami do ich ojczyzny, Islandii. To o tyle istotny fakt, że w swojej przygodzie z reprezentacyjną piłką reprezentował w późniejszym czasie oba te kraje na różnych jej etapach. W stolicy wyspy położonej na skraju Morza Grenlandzkiego, Morza Norweskiego oraz Oceanu Atlantyckiego występował od najmłodszych lat w Fjölnir. To temu klubowi zawdzięcza najwięcej, jeśli chodzi o juniorski etap i to w nim zresztą otrzymał pierwszą poważną szansę już w seniorach. Ale po kolei.
W wieku piętnastu lat udał się na dwanaście miesięcy do Breidablik Kopavogur, natomiast w 2007 roku powrócił do USA, by dołączyć do szkoły zajmującej się rozwojem młodych sportowców, IMG Academy na Florydzie. Dla niej występował w nowo utworzonej, prestiżowej lidze dla nastoletnich graczy o zasięgu ogólnokrajowym. Po sezonie elitarnej rywalizacji ukończył IMG Academy i jako lepszy, gotowy już do dorosłych wyzwań piłkarz zasilił ponownie swoje macierzyste Fjölnir. Już w swoich premierowych rozgrywkach znalazł się ze swoją drużyną na zakręcie, bo po zaledwie trzech ligowych wygranych pożegnała się ona z islandzką ekstraklasą.
To jednak okazało się dla niego w pewnym sensie zbawieniem, bo kolejna kampania - już na drugim szczeblu - była dla niego przełomowa. Z dorobkiem dwunastu trafień został królem strzelców i co prawda jego ekipa nie wróciła do Pepsi Max deild, ale sam Johannsson zapracował na transfer zagraniczny. Wypatrzyło go drugoligowe duńskie Aarhus GF, z którym już po roku awansował na najwyższy krajowy poziom. Na nim zdobył przez kolejne dwa sezony dwadzieścia jeden bramek, cały czas stawiając kolejne kroki na swojej futbolowej drodze. To zostało dostrzeżone zresztą przez wysłanników AZ Alkmaar i to właśnie w nim Amerykanin przeżywał swój najlepszy okres w karierze.
Do holenderskiej Eredivisie wprowadzany był bardzo ostrożnie, przez pierwsze miesiące spędzając więcej minut w lidze rezerw, Beloften Eerste Divisie. Co ciekawe, w tym czasie więcej goli (trzy) strzelił jednak w tej pierwszej, przyczynił się także symbolicznie do zdobycia czwartego w historii klubu krajowego pucharu. Kluczowa okazała się jednak debiutancka pełnoprawna kampania w wykonaniu tego napastnika w tej drużynie. W niej - w większości pod wodzą słynnego trenera Dicka Advocaata - trafił siedemnaście razy, dołożył sześć ostatnich podań i z sześcioma bramkami w pucharze został najlepszym strzelcem tych rozgrywek. Po następnym, wciąż dobrym, ale nie tak świetnym sezonie przyszedł czas na kolejny ruch - przenosiny do Werderu Brema latem 2015 roku.
Tam zaczął na dużej fali, grając w każdym z sześciu początkowych spotkań w Bundeslidze i strzelając dwa gole, ale… na tym jego dorobek się na jakiś czas zatrzymał. Powodem tego były urazy mięśnia przywodziciela oraz biodra, które wykluczyły go na ponad rok. Późniejsze lata także mocno wyhamowały jego karierę i także zostały naznaczone przez różne problemy zdrowotne: mięśniowe, z kolanem czy ze stawek skokowym. Ostatecznie więc zakończył swój rozdział w zespole z północy Niemiec na trzydziestu meczach, pięciu bramkach oraz czterech asystach, a szczęścia w wieku niespełna dwudziestu dziewięciu lat postanowił poszukać u niedawnego rywala Kolejorza w eliminacjach Ligi Europy, Hammarby IF.
Tam powoli, bo powoli, ale udało mu się doprowadzić do bardzo przyzwoitej dyspozycji. Od sierpnia minionego roku zdołał pokonać bramkarzy rywali dwunastokrotnie w lidze, stając się liderem stołecznej drużyny. Kibice niebiesko-białych mieli okazję go obejrzeć przy okazji rywalizacji ze Szwedami, w której Lech pokonał tę ekipę na wyjeździe 3:0 we wrześniu. Do stolicy Wielkopolski przeprowadza się więc piłkarz, który zmagał się z wieloma przeszkodami w swojej przygodzie z piłką, ale niedawne miesiące może zaliczyć po stronie plusów.
W swoim CV ma oprócz ośmiu meczów islandzkiej młodzieżówce dziewiętnaście gier w reprezentacji Stanów Zjednoczonych. W niej rywalizował z niebyle kim, bo, m.in. Jozym Altidorem, Clintem Dempseyem, Chrisem Wondolowskim czy legendą tego zespołu, Landonem Donovanem. Mimo to Johannssonowi udało się znaleźć uznanie w oczach Jürgena Klinsmanna, który zabrał go ze swoją drużyną na mundial rozgrywany w Brazylii w roku 2014. Na nim zagrał w pierwszym starciu "The Yanks" z Ghaną, a pozostałe trzy spotkania oglądał już z perspektywy ławki.
Zapisz się do newslettera