- Graliśmy u siebie, na trybunach pojawiło wielu kibiców, którzy nas wspierali, panowała świetna atmosfera, na pewno na turnieju nasi zawodnicy zmierzyli się z wieloma silnymi bodźcami. Najbardziej cieszy to, że sobie z tym poradzili, realizując przy tym cel, by pokazać się z jak najlepszej strony - mówi trener Mikołaj Patek, którego drużyna wygrała w ten weekend szesnastą edycję Enea Lech Cup. Co najważniejsze, udział w zawodach stanowił dla Niebiesko-Białych bardzo cenne doświadczenie, które zaprocentuje na dalszej drodze rozwoju młodych lechitów.
Szkoleniowiec drużyny Kolejorza złożonej z graczy z rocznika 2012 poprowadził gospodarzy po raz drugi w historii turnieju. Wcześniej uczynił to przed dwoma laty, sięgając ze swoimi podopiecznymi po brązowy medal. Tym razem po sobotnich zmaganiach najpierw awansował do Ligi Mistrzów, a w niej mimo niełatwego początku to jego drużyna podniosła puchar po wielkim finale ze Sportingiem CP 4:2. - Cały czas się uczę i rozwijam, podobnie jak cały sztab trenerski, szukamy mocnych oraz słabszych stron, by stawać się coraz lepszymi. Moje podejście i funkcjonowanie na tym turnieju różniło się nieco od poprzedniego razu, starałem się zachować znacznie większy spokój. Czasem oczywiście emocje brały górę, jak w finale, gdy hala wręcz unosiła się w powietrzu, ale to dobrze, że zespoły z zagranicy mogły zobaczyć nie tylko naszą kapitalną organizację, ale i świetną atmosferę - podkreśla trener Lecha.
- Taka jest specyfika tego turnieju, że jego dwa dni mocno różnią się od siebie i tak się stało też w tym przypadku. Widzę po chłopcach, że stanowił on dla nich ogromną wartość oraz doświadczenie pod kątem mentalnym. Graliśmy u siebie, na trybunach pojawiło się wielu kibiców, którzy nas wspierali, panowała świetna atmosfera, na pewno na turnieju zawodnicy zmierzyli się z wieloma silnymi bodźcami. Najbardziej cieszy to, że sobie z tym poradzili, realizując przy tym cel, by pokazać się z jak najlepszej strony - dodaje opiekun zwycięskiej ekipy 16. edycji Enea LechCup.
W najtrudniejszych momentach zawodów jego zawodnicy pokazywali ogromną determinację i hart ducha, który pomagał im wychodzić z opresji chociażby przeciwko Chelsea FC w ostatnim grupowym meczu Ligi Mistrzów czy spotkaniu o złoto ze Sportingiem CP. W obu z nich trzeba było w końcu wygrać, a nie zaczynały się one po myśli lechitów, bo od straty gola. - Chłopcy doskonale wiedzieli o co grają, traktowaliśmy ten mecz jak półfinał, który trzeba było wygrać, żeby przejść dalej. Wcześniej Chelsea była niepokonana, więc to zwycięstwo też smakowało przez to podwójnie. To dla nas ważne, bo dążymy do tego, by taka postawa nas cechowała. Nie tylko jako nasz zespół, ale całą akademię, zgodnie z klubowym hasłem "Nigdy się nie poddawaj". To nie tylko słowa wyszyte na koszulkach, ale także motto, którym kierujemy się w codziennej pracy - kończy szczęśliwy trener.
Zapisz się do newslettera