Lech Poznań rozegrał w europejskich pucharach dwa dwumecze z klubami portugalskimi. Strzelił w nich jednego gola. Ale, co ciekawe, w swojej historii rywalizował również z dzisiejszym przeciwnikiem - SL Benfica.
Najbardziej emocjonujący był bez wątpienia dwumecz ze Sportingiem Braga z Ligi Europy 2010/2011. Po fantastycznej postawie w fazie grupowej i wyeliminowaniu Juventusu Turyn, a także ograniu Manchesteru City i Red Bulla Salzburg, drużyna prowadzona najpierw przez Jacka Zielińskiego, a później Jose Maria Bakero trafiła na Portugalczyków w walce o 1/8 finału. Przy Bułgarskiej w lutym znów sypnęło śniegiem, podobnie jak w grudniu podczas starcia z Juve. W tych zimowych okolicznościach gospodarze wygrali 1:0 po golu - a jakżeby inaczej! - Artjomsa Rudnevsa.
Na rewanż polecieli z zaliczką, ale jej nie utrzymali. Hiszpański szkoleniowiec zdecydował się na dziwny wariant taktyczny z łotewskim napastnikiem na skrzydle i Semirem Stiliciem w ataku. I Bośniak już na początku miał wymarzoną okazję. Później były komentarze, że gdyby na jego miejscu był Rudnevs… Fakt jest taki, że losy awansu mogłyby być rozstrzygnięte. Ale nie były, a już do przerwy Braga wbiła dwie bramki. Zdobyli je Alan i Lima. W końcówce Lech mocno przycisnął - najpierw Rudnevs został zablokowany, a później po rzucie rożnym zza pola karnego uderzał Jakub Wilk, ale gospodarzy uratowała poprzeczka. Braga poszła dalej i to aż do finału! W nim przegrała z lokalnym rywalem - FC Porto (0:1).
Ponad cztery lata później Kolejorz w fazie grupowej LE zmierzył się z Belenenses. Tutaj jednak oba starcia były bardzo nudne i skończyły się bezbramkowymi remisami. Ten drugi właściwie pozbawił poznaniaków szans na awans do dalszego etapu. Tyle oficjalnych spotkań z Portugalczykami. Mało kto wie jednak o tym, że już kiedyś zmierzył się z Benficą. Było to jednak w meczu towarzyskim.
Niedawno w fazie play-off Ligi Europy lechici walczyli w Belgii z Royal Charleroi. Przy tej okazji przypominano, że w latach 70. doszło do towarzyskiej konfrontacji z tym klubem i Kolejorz zwyciężył 3:0. Teraz okazuje się, że również pierwszy rywal w grupie D był już kiedyś przeciwnikiem poznańskich piłkarzy. Jak do tego doszło? Za czasów PRL polskie drużyny korzystały z okazji i wyjeżdżały na tournee do różnych krajów. Rozgrywały na miejscu kilka meczów z miejscowymi ekipami, było to traktowane jako rodzaj zgrupowania przedsezonowego.
Lato i jesień 1974 roku były w polskiej piłce… dziwne. Jasne, to wtedy reprezentacja Polski odniosła wielki sukces, bo zajęła trzecie miejsce na mundialu w Niemczech. Spowodowało to jednak spore zamieszanie w lidze. Sezon poprzedzający mistrzostwa świata został przerwany w maju i dokończony na przełomie lipca oraz sierpnia. A do kolejnego przystąpiono niemal z marszu, bez żadnej przerwy. Po dwóch kolejkach nastąpiła pauza i kluby dostały ponad trzy tygodnie na… przygotowania. Lech wówczas wybrał się do Portugalii, co później przy słabszych wynikach w ekstraklasie było wypominane, bo sparingi z miejscowymi zespołami toczyły się w 40-stopniowych upałach, co średnio wpłynęło na kondycję zawodników.
Starcie z Benfiką odbyło się 2 września 1974 roku na Estadio da Luz. Gospodarze nie zagrali w najmocniejszym składzie, bo zaledwie trzy dni wcześniej rywalizowali w Paryżu z reprezentacją Francji, z którą przegrali 2:4. Przeciwko Kolejorzowi w dużej części na murawie pojawili się rezerwowi. Padł bezbramkowy remis, po którym doszło do serii rzutów karnych. Te rozstrzygnęła na swoją korzyść Benfica (4:3).
Zapisz się do newslettera