W ostatniej kolejce rundy zasadniczej Lech Poznań pojedzie do Kielc, gdzie będzie chciał się zrewanżować, za niesatysfakcjonujący wynik z rundy jesiennej. Wtedy Korona wywiozła ze stadionu przy Bułgarskiej bezbramkowy remis.
Co się zmieniło od czasu ostatniego meczu? Przede wszystkim ławka trenerska Korony Kielce. Od 6 marca szkoleniowcem "złocisto-krwistych" jest Maciej Bartoszek, który pracował już w tej drużynie w sezonie 2016/17. - Taka zmiana trenera nie zawsze działa, ale mówi się o tzw. efekcie nowej miotły, jakakolwiek by ona nie była, to zawsze pobudza zespół. Tutaj tym bardziej, gdyż do Kielc wrócił Maciej Bartoszek, który z Koroną dobrze sobie radził. Sam ma DNA takiego walczaka. Jego drużyny muszą grać agresywnie, walczyć dużo na boisku, utrudniać rywalowi granie, a dopiero w drugiej kolejności grać trochę lepiej w piłkę. Przeciwko zespołowi takiemu jak Lech, to może się sprawdzić, bo przewiduję, że Korona przede wszystkim będzie chciała rozbijać akcje poznaniaków, a dopiero później szukać swoich szans - ocenia Maciej Sypuła, dziennikarz "Przeglądu Sportowego".
Teoretycznie styl jednej i drugiej drużyny nie zmienił się znacząco od listopadowego starcia. O ile on sam się nie zmienił, to pewien progres można zauważyć w odpowiedniej egzekucji oraz efektywności gry Lecha w rundzie wiosennej. To właśnie może dać przewagę poznaniakom przed niedzielnym meczem.
- Myślę, że takim dobrym prognostykiem jest to co się wydarzyło w drugiej połowie meczu z Zagłębiem Lubin. "Miedziowi" są drużyną lepiej grającą w piłkę niż Korona, ale w drugiej połowie skupili się bardziej na tym, żeby się bronić, wręcz stanąć na swojej połowie. Kolejorz konsekwentnie budował atak pozycyjny i w odpowiednich momentach przyśpieszał. To się udało, bo Lech strzelił dwa gole. Mam wrażenie, że poznaniakom ten atak pozycyjny idzie lepiej, również dzięki temu, że pojawił się w drużynie Dani Ramirez, który jednym, lub dwoma ruchami - albo z piłką, albo bez niej potrafi zrobić różnicę i dać więcej przestrzeni albo sobie, albo swoim kolegom. Ten atak pozycyjny lepiej funkcjonuje, a ja nie mam wątpliwości, że przeciwko Koronie Lech znów tak jak z Pogonią i drugiej połowie z Zagłębiem będzie musiał prowadzić grę i szukać wolnych miejsc, których będzie mało - mówi dziennikarz "Przeglądu Sportowego".
W pojedynku Lecha z Pogonią trener Żuraw zdecydował się na bardziej ofensywny wariant środka pola. Bardziej defensywnego Karlo Muhara zastąpił Jakub Moder, który brał udział przy trzech z czterech goli strzelonych przez Lecha. Taktyka na Koronę może się jednak zmienić. - Nie wiem czy Lech w meczu wyjazdowym z Koroną będzie chciał grać aż tak wysokim pressingiem. Myślę, że wszyscy mamy świadomość, że to Kolejorz przyjedzie grać bardziej w piłkę, niż gospodarze. Patrząc na personalia, to myślę, że znów warto byłoby spróbować tego elementu który się sprawdził, czyli z Jakubem Moderem w miejsce Karlo Muhara. Mówimy tutaj o zdecydowanie bardziej ofensywnym zestawieniu środka pola. Ten trójkąt Tiba-Ramirez-Moder funkcjonował bardzo dobrze z Pogonią - dodaje dziennikarz.
Spory ból głowy trener Dariusz Żuraw może mieć również z obsadzeniem lewej obrony. Udanie zaprezentował się tam Tymoteusz Puchacz, który ma konkurenta w postaci Ukraińca, Volodymyra Kostevycha. - Tymoteusz Puchacz zagrał bardzo dobry mecz, ale jest to już ultraofensywne ustawienie boku obrony. Pytanie czy z Koroną ten wariant uda się powtórzyć. Musimy bowiem pamiętać, że zespoł z Kielc być może będzie się głównie bronić, ale również potrzebuje punktów. Nie może się zatem skupić na kontrolowaniu Kolejorza i utrzymaniu wyniku bezbramkowego. Okazji będzie pewnie szukać w kontratakach, dlatego myślę, że Lech wyjdzie dość ofensywnie usposobiony, ale nie aż tak wysoko jak przeciwko Pogoni - kończy Sypuła.
Zapisz się do newslettera