Piłkarze Lecha Poznań szykują się do sobotniego meczu wyjazdowego z Puszczą Niepołomice. - Przygotowania wyglądają podobnie, jak do każdego innego spotkania. Wiemy, jak gra nasz rywal, skupialiśmy się w trakcie tygodnia na aspektach taktycznych pod najbliższego przeciwnika. Oczywiście jedziemy do Krakowa narzucić nasz styl gry i zdobyć trzy punkty - mówi pomocnik Kolejorza, Filip Jagiełło, który w czwartek przed południem spotkał się z mediami.
Niebiesko-Biali po trzynastu kolejkach są liderem PKO BP Ekstraklasy, natomiast Puszcza zajmuje w tym momencie ostatnie miejsce. Niedawno pod Wawelem poznaniacy ograli Cracovię 2:0. Teraz zagrają na tym samym obiekcie.
- Każdy mecz jest inny i rządzi się swoimi prawami. Nie chcę porównywać tych zespołów, bo jednak styl Puszczy jest zupełnie odmienny od tego, co prezentuje Cracovia. Wiemy, że ciężko gra się przeciwko takim drużynom, ale my pojedziemy narzucić swoje warunki gry i wygrać to spotkanie - przyznaje Jagiełło.
Pytany był o stałe fragmenty gry drużyny z Niepołomic, bo to niezwykle mocna broń drużyny trenera Tomasza Tułacza. - Właśnie dzisiaj rano mieliśmy odprawę na temat stałych fragmentów gry naszego przeciwnika. Potem na treningu także mamy skupiać się właśnie na tym elemencie. Nie ma co ukrywać, to jest najmocniejsza broń Puszczy w tym sezonie, jak i poprzednim. Także bez wątpienia musimy mieć to na uwadze i być jak najlepiej przygotowani - uważa pomocnik Lecha.
27-latek rozegrał do tej pory dziesięć meczów w niebiesko-białych barwach. W dziewięciu ligowych wchodził z ławki, a w Pucharze Polski przeciwko Resovii (0:1) wybiegł w podstawowym składzie. - W tym momencie rywalizacja jest na takim poziomie, że muszę czekać na swoją szansę od pierwszej minuty. Ci zawodnicy, którzy grają na mojej pozycji, prezentują się bardzo dobrze. Nie mam się co złościć, bo zasługują na miejsce. Antek Kozubal czy Afonso Sousa zbierają świetne recenzje. Mi pozostaje czekać, naciskać na nich i dawać trenerowi sygnały, że zasługuję na szansę - opowiada gracz, który do Poznania przeniósł się z włoskiej Genoi.
Po ostatnim starciu z Radomiakiem Radom (2:1) sporo dyskusji było wokół sytuacji z doliczonego czasu gry, kiedy sędzia podyktował rzut wolny dla Lecha i do piłki podszedł Jagiełło, choć wielką ochotę na oddanie strzału miał Dino Hotić. - On nie był na mnie zły. Być może ta sytuacja była niepotrzebna, ale już dziesięć minut po meczu nie było tego tematu, mamy z Dino wciąż kapitalne relacje. On był troszeczkę sfrustrowany i zdenerwowany, ale wszystko jest w jak najlepszym porządku. Zresztą jak piłka będzie ustawiony na lewą nogę to myślę, że nikt Dino piłki nie będzie zabierał, bo jest świetnym wykonawcą, co już udowodnił - podsumowuje Jagiełło.
Zapisz się do newslettera