- To nie jest moja nominalna pozycja, ale trener mnie potrzebował na lewej obronie i tam zagrałem. Dałem z siebie wszystko - podkreśla po meczu z Wisłą Maciej Wilusz.
28-letni piłkarz zastąpił na lewej stronie defensywy Tamasa Kadara, który dostał od trenera wolne i nie znalazł się w osiemnastce meczowej na spotkanie Pucharu Polski. Dla Wilusza był to powrót do odległej przeszłości, gdy grał na tej pozycji jeszcze w barwach GKS-u Bełchatów. - Grałem na lewej obronie z przymusu. Nie jestem lewym obrońcą, ale wydaje mi się, że wiem na czym polega gra na tej pozycji. Staram się być przede wszystkim dobrze ustawionym. To jest w grze na obronie najważniejsze. Oczywiście poza tym, żeby dawać z siebie wszystko - przyznaje lechita.
Już latem Wilusz był przymierzany do gry na tej pozycji. Ostatecznie jednak występował na niej jedynie w grach treningowych oraz meczach sparingowych. Gdy rozpoczął się sezon to pod nieobecność Tamasa Kadara na boku defensywy grał 18-letni Robert Gumny. On we wtorkowym meczu usiadł na ławce rezerwowych. - Wiem doskonale, że gra na tej pozycji to coś zupełnie innego, niż na pozycji środkowego obrońcy. Zawodnik musi się inaczej poruszać na boisku. Starałem się zagrać jak najlepiej mogłem. Moim zdaniem nie wyglądało to źle - mówi obrońca.
W spotkaniu z Wisłą często włączał się on do akcji ofensywnych Kolejorza. Próbował tez dośrodkowań w pole karne. - Zdaje sobie sprawę z tego, że to nie wyglądało tak jak powinno. Wszystko zależy od regularności gry na tej pozycji. Im więcej występów, tym swobodniej się gra. Wiem jak to powinno wyglądać. W meczu z Wisłą grałem z pełnym zaangażowaniem, bo chciałem pomóc druzynie. Mam nadzieję, że mi to się udało - przyznaje Wilusz, dla którego był to pierwszy mecz od ponad miesiąca. Po raz ostatni zagrał on w spotkaniu z Lechią Gdańsk.
We wtorek poznaniacy jedynie zremisowali 1:1. O awans do półfinału Pucharu Polski będzie trudno, ale lechici z dużym optymizmem podchodzą do spotkania rewanżowego. - Gdy gramy u siebie to zawsze musimy walczyć o zwycięstwo. Było to widać w tym spotkaniu, bo do końca graliśmy o wygraną. Doprowadziliśmy do remisu mimo tego, że przegrywaliśmy. Stracona bramka nas martwi, bo to coś niepożądanego w meczu pucharowym. Drugi mecz jest jednak otwarty, tak samo jak sprawa awansu - kończy Wilusz.
Zapisz się do newslettera