Piłkarze Lecha Poznań szykują się do wyjazdowego meczu z Cracovią. W jaki sposób wykorzystali przerwę reprezentacyjną? - Trener Niels Frederiksen podchodzi tak, że to moment, kiedy można podkręcić śrubę i poprawić te elementy, które nie funkcjonują dobrze - mówi pomocnik Kolejorza Radosław Murawski.
Czas zgrupowań kadr narodowych daje możliwość na spokojną pracę.
- Z trenerem Nielsem Frederiksenem jest zupełnie inaczej. Nasz szkoleniowiec tak podchodzi, że to moment, kiedy można podkręcić śrubę i poprawić te elementy, które nie funkcjonują dobrze. Na tym się skupialiśmy. Te treningi, choć bez rozegrania meczu ligowego, są naprawdę mocne. Jasne, mogliśmy spokojnie popracować, ale to był intensywny czas dla nas. Zakończyliśmy to w ubiegłym tygodniu sparingiem z Chrobrym Głogów. Od wtorku już natomiast przygotowujemy się do starcia na wyjeździe z Cracovią - opowiada doświadczony zawodnik Niebiesko-Białych.
Z pierwszoligowcem lechici wygrali 4:3. Kilku piłkarzy, mających na koncie sporo minut w tym sezonie, odpoczywało. To był bowiem też moment, żeby zaleczyć mikrourazy. Dotyczyło to również Murawskiego, który ma w nogach 860 minut rozegranych i 11 meczów na koncie. - Miałem problemy już w trzech ostatnich spotkaniach. Dokuczały mi plecy i kostka. To była zatem dla mnie okazja, żeby odpocząć od rytmu meczowego, skupić się na powrocie do pełni sił - tłumaczy.
Przed przerwą reprezentacyjną Lech przegrał z Motorem Lublin 1:2. Często piłkarze powtarzają, że chcieliby po nieudanym spotkaniu jak najszybciej wyjść na boisko, żeby się zrehabilitować. A tutaj trzeba czekać dwa tygodnie. - Niefart, to prawda. Wiadomo, że porażki są wliczone w ten sport. Nie mogliśmy jednak tego szybko załatwić. Sami zgotowaliśmy sobie jednak ten los i liczymy, że przeciwko Cracovii wrócimy na zwycięską ścieżkę i przywieźć trzy punkty do Poznania - podsumowuje Radosław Murawski.
Zapisz się do newslettera