- Bardzo miło było wrócić na Bułgarską. Przyjemnie się tutaj gra. Gdy występowałem w Lechu to graliśmy przy 30 tysiącach kibiców, ale nigdy nie przy 40. Atmosfera na stadionie mobilizowała nas do ciężkiej pracy - mówił po niedzielnym meczu zawodnik Górnika Łęczna, Przemysław Pitry.
Piłkarz Górnika Łęczna w przeszłości występował przy Bułgarskiej. Był zawodnikiem Lecha w latach 2006-2008, gdy jego trenerem był Franciszek Smuda. W Kolejorzu zagrał w 57 spotkaniach, w których zdobył osiem bramek i sześciokrotnie asystował. Po odejściu z klubu przy Bułgarskiej sześć razy grał przeciwko swojemu byłemu klubowi. Cztery razy przegrał i dwa razy zremisował. Nigdy nie udało mu się zwyciężyć.
35-letni napastnik w niedzielnym meczu dość niespodziewanie zagrał na pozycji... stopera. - Nie miałem wcześniej doświadczenia z gry na środku obrony. Wydaje mi się, że trener Smuda zdecydował się na mnie, bo jestem napastnikiem i wiem jak się zachowują zawodnicy grający na tej pozycji - przyznaje zawodnik Górnika. - Miałem tydzień czasu na przygotowanie. Trener na treningu chciał mnie ustawić na obronie i uznał, że przy naszych problemach kadrowych to będzie najlepsza opcja - dodaje.
Decyzja szkoleniowca okazała się być trafiona. Górnik bezbramkowo zremisował z Lechem i był pierwszym zespołem, który wiosną nie wyciągał piłki z siatki. - Wcześniej graliśmy naprawdę dobrze. Jechaliśmy do Poznania z dużym szacunkiem, ale pewni swoich umiejętności. Przy dobrych wiatrach mogliśmy się pokusić o drobną sensację - mówi Pitry, który wyjątkowo w niedzielnym meczu odpowiadał nie za zdobywanie bramek, a przeszkadzaniu rywalowi w ich strzeleniu.
Ostatni w tabeli Górnik zaprezentował się w tym spotkaniu z dobrej strony i zatrzymał Lecha, który w przypadku zwycięstwa mógł awansować na pozycję lidera. - To dla nas ważny i cenny punkt. Wiemy, że Lech walczy o mistrza i każdy punkt jest dla niego ważny. Dla nas tak samo. Mieliśmy szanse na zwycięstwo, było blisko tego żeby sprawić jeszcze większą niespodziankę. Lech jednak też miał swoje okazje strzeleckie. Ten mecz mógł się skończyć różnie - kończy Pitry.
Zapisz się do newslettera