Zazwyczaj w Lany Poniedziałek, czyli drugi dzień świąt wielkanocnych, rozpoczynają się rozgrywki lig żużlowych w Polsce. Kibice speedwaya są przyzwyczajeni, że wtedy pierwszy raz wybierają się na stadiony dopingować swoje kluby. W piłkarskiej Ekstraklasie wtedy najczęściej kończy się świąteczna kolejka, choć akurat Lech Poznań w XXI wieku tylko trzy razy do tej pory grał właśnie w poniedziałek wielkanocny.
Teraz będzie czwarta okazja, bo w Lany Poniedziałek o godzinie 15 wyznaczony został mecz wyjazdowy ze Stalą Mielec. Co ciekawe, w tym roku nie jest to jednak koniec serii gier, bo jeszcze we wtorek Warta Poznań podejmować będzie Zagłębie Lubin. Spójrzmy historycznie w tym stuleciu na boje Kolejorza w poniedziałek wielkanocny - okazuje się, że wcześniej tego dnia lechici grali tylko trzy razy.
Najpierw w 2012 roku był wyjazd do Kielc. Niebiesko-Białych prowadził od niedawna Mariusz Rumak, który przed tą wyprawą zanotował trzy wygrane, ale wszystkie przy Bułgarskiej - Śląskiem Wrocław (2:0), Górnikiem Zabrze (1:0) oraz Cracovią (3:1). Jednak właśnie wyszarpany punkt przeciwko Koronie można potraktować jako mit założycielski tej drużyny, która potem zanotowała cztery kolejne triumfy i niespodziewanie przed ostatnią kolejką miała szanse na mistrzostwo Polski. 9 kwietnia kielczanie prowadzili do przerwy 2:0 po golach Daniela Gołębiewskiego oraz Kamila Kuzery, czyli obecnego szkoleniowca Złocisto-Krwistych. Kilka minut po zmianie stron niesamowicie z dystansu kopnął Aleksandyr Tonew. Bułgarski skrzydłowy słynął z pięknych uderzeń i to również było wyjątkowej urody. A w doliczonym czasie gry Luis Henriquez przejął piłkę z lewej strony i posłał w pole karne, przez nikogo niedotknięta futbolówka znalazła drogę do siatki. - Strzelałem, naprawdę strzelałem - zarzekał się z charakterystycznym polskim akcentem Panamczyk. Należy jednak nazwać rzecz po imieniu - był to centrostrzał i sporo szczęścia przy autorze tego zagrania.
Rok później, dokładnie 1 kwietnia, czyli tego samego dnia, co teraz odbędzie się rywalizacja w Mielcu, poznaniacy pojechali do Szczecina. Wtedy ekipa trenera Rumaka była nie do ogrania na wyjazdach i zanotowała aż 12 triumfów na 15 na boiskach rywali. W tym było także 10 wygranych z rzędu i wśród nich ta przeciwko Pogoni. I to nie był Prima Aprilis, bo Kolejorz nie pozostawił wątpliwości, kto jest lepszy. W pierwszej połowie trafił stoper Marcin Kamiński, a krótko po zmianie stron podwyższył Tonew.
Ostatni przypadek, kiedy Lech walczył w Lany Poniedziałek, to znów wyjazd - pod Wawel. Rywalem była Wisła Kraków, a na trybunach było ponad 20 tysięcy kibiców. Na 1:0 dla gospodarzy strzelił z rzutu wolnego Carlitos, ale przed przerwą wyrównał z karnego Christian Gytkjaer. To był bez wątpienia dzień Duńczyka, który ostatecznie zakończył spotkanie z hat-trickiem. Po zmianie stron dołożył dwa trafienia, dał Niebiesko-Białym zwycięstwo 3:1. Wtedy Kolejorz był wiceliderem na kolejkę przed końcem sezonu zasadniczego, a w ostatniej wskoczył na fotel lidera, ale niestety w rundzie finałowej nie był w stanie go obronić i zakończył na trzecim miejscu sezon 2017/2018.
Zapisz się do newslettera