Lech Poznań po czterech kolejkach jest liderem PKO BP Ekstraklasy z dorobkiem dziesięciu punktów. Ma o dwa więcej od zajmującej drugie miejsce Lechii Gdańsk, z którą zmierzy się w niedzielę o godzinie 17:30 na stadionie przy Bułgarskiej. Ponad 13 tysięcy kibiców ma już swój bilet na to hitowe starcie!
Bilety na mecz Lech-Lechia kupisz tutaj >>>
Gdańszczanie przystępują do meczu z Kolejorzem po okazałym zwycięstwie 3:0 nad Cracovią. Wynik może nieco mylić, bo starcie było wyrównane, jednak to gdańszczanie okazali się bardziej skuteczni pod bramką przeciwnika. Pierwszego gola strzelił były kapitan lechitów, Maciej Gajos. Następne bramki dołożyli w końcówce Mateusz Żukowski oraz Łukasz Zwoliński. Zielono-biali w ten sposób kontynuują swoją serię meczów bez porażki w obecnym sezonie. Obrońcy Lecha, którzy w tym sezonie dali się zaskoczyć zaledwie dwa razy - w obu przypadkach gole dla rywali padły z rzutów karnych - będą musieli zmierzyć się z napastnikiem uchodzącym już za legendę polskiej ligi, Flavio Paixao, który zbliża się do bariery 100 goli na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce.
Kolejorz ma natomiast bardzo dobrą serię trzech zwycięstw. Ostatni mecz przy Bułgarskiej poznaniacy rozegrali z poprzednim rywalem swojego niedzielnego oponenta, czyli Cracovią. Piłkarze trenera Macieja Skorży pewnie wygrali 2:0, a w pamięci szczególnie zapisała się bramka Bartosza Salomona z 48. minuty. Stoper kapitalnie wówczas przymierzy z dystansu. W minionej serii gier Lech walczył natomiast na boisku rywala z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. Był to najdłuższy wyjazd poznaniaków w całym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Poznańska Lokomotywa niesamowicie rozpoczęła rywalizację. Już w 3. minucie pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Barry Douglas. Minutę później po fatalnym błędzie bramkarza do siatki piłkę skierował Joao Amaral. Nigdy wcześniej lechici nie wbili w oficjalnym meczu dwóch bramek przed upływem czwartej minuty, a zatem jest to rekord klubowy. Dwubramkowe prowadzenie zbyt mocno uspokoiło Kolejorza. Tuż przed przerwą Bruk-Bet złapał kontakt po tym jak nieodpowiedzialnie we własnym polu karnym zachował się Mikael Ishak. Druga część była wyrównana, ale w 81. minucie kropkę nad i postawił Ishak, który zrehabilitował się za wcześniejszy faul, po dograniu Antonio Milicia z bliska wpakował futbolówkę do siatki i ustalił wynik na 3:1 dla gości.
Lech spisuje się w bieżącym sezonie bardzo dobrze. Poznańska drużyna wygrała trzy z czterech dotychczas rozegranych ligowych spotkań. Do spotkania z Lechią przystępuje z nadzieją zachowania drugiego czystego konta w meczu domowym oraz okazałego zwycięstwa nad zespołem, z którym ma rachunki do wyrównania.
Choć, jeśli spojrzymy na bilans ostatnich pięciu spotkań tych klubów, to jest on bardziej korzystny dla poznańskiej drużyny. Ekipa ze stolicy Wielkopolski wygrała trzy z pięciu ostatnich spotkań z Lechią. Ostatnim starciem obu drużyn było spotkanie towarzyskie rozgrywane 3 lipca przy Bułgarskiej i wówczas to goście niespodziewanie okazali się lepsi, wygrali 1:0, choć trzeba dodać, że gospodarze mieli wówczas bardzo dużo sytuacji do zdobycia bramki. Dodatkowym smaczkiem starcia między tymi drużynami jest fakt że w ubiegłym sezonie drużyna Lechii wyeliminowała Kolejorza z rozgrywek Pucharu Polski na etapie półfinału. Pokonała Dumę Wielkopolski w rzutach karnych, choć w nich po trzech kolejkach było 3:1 dla gospodarzy! Fakt ten może wpłynąć na pikanterie spotkania i chęć rewanżu na gdańszczanach.
Warto zaznaczyć, że Lecha i Lechię łączy wieloletnia rywalizacja. Po raz pierwszy obie drużyny spotkały się już w maju 1949 roku. Mecz zakończył się wtedy remisem 1:1, a bramkę dla poznaniaków zdobył legendarny napastnik - Edmund Białas. W sumie oba zespoły rozegrały między sobą w ekstraklasie 34 spotkania. Tutaj po raz kolejny zespół z Poznania jest górą w statystykach, ponieważ odniósł 21 zwycięstw przy tylko siedmiu ze strony Lechii i sześciu remisach. Najskuteczniejszym strzelcem tych pojedynków pozostaje były już zawodnik Lecha, Łukasz Teodorczyk, który ma na koncie pięć trafień.
Niestety, w ten weekend nie obejrzymy jeszcze na stadionie przy Bułgarskiej sprowadzonego w poniedziałek z czeskiej Viktorii Pilzno Adriela Ba Loua, ponieważ wrócił on jeszcze do Czech, aby wspomóc swoich kolegów w decydującej rundzie eliminacji do Ligi Konferencji UEFA.
Zapisz się do newslettera