Po trzech latach pracy w drużynach juniorskich Akademii Lecha Poznań z klubem wraz z końcem marca pożegnał się dotychczasowy członek sztabu szkoleniowego trampkarzy, Marek Marciniak. Młody szkoleniowiec będzie teraz pełnił funkcję analityka platformy InStat.
W Kolejorzu od 2015 roku. Do Poznania trafił z ekipy Arki Gdynia, w której był asystentem opiekuna juniorów młodszych. Od samego początku związany był z najmłodszymi lechitami z wronieckiej części akademii, pomagając kolejno trenerom Bartoszowi Bochińskiemu, a następnie Hubertowi Wędzonce, któremu towarzyszył już do końca swojej przygody z Lechem. W międzyczasie jego analizy statystyczne były wykorzystywane także przez sztab szkoleniowy pierwszego zespołu niebiesko-białych.
Jak twierdzi Marciniak, ostatnie blisko trzy lata zapadną mu w pamięci. Co szczególnie? – Na pewno fantastyczni ludzie, którzy tworzą ten klub. Ogromna wiedza poszczególnych trenerów robi wrażenie, ich poziom merytoryczny jest bez wątpienia najwyższy w Polsce. Metodologię szkoleniową cechuje unikalność na skalę europejską. To nie przypadek, że nasi wychowankowie idą do silnych lig zachodnich i tam sobie radzą, a efekt dobrego pomysłu na szkolenie - mówi 27-latek.
Mimo to, że w zespołach juniorskich pełnił funkcję asystenta miał wielokrotnie możliwość prowadzenia drużyny. - Zupełnie inaczej postrzega się spotkanie siedząc na ławce, na której siłą rzeczy atmosfera w trakcie meczu nieco się rozluźnia. A tutaj zespół i jego gra stają się twoim autorskim projektem. Fantastycznym momentem było wygranie Nike Premier Cup w Łodzi z rocznikiem 2002 i nagroda w postaci meczów kontrolnych z Evertonem i Liverpoolem. Z tymi drugimi przegrywaliśmy do przerwy 0:3, a wygraliśmy 7:3, strzelając sześć goli w kwadrans – opowiada trener.
Słów pochwały nie szczędzi mu także szkoleniowiec, z którym pracował w akademii najdłużej. - Marek udanie wkomponował się w struktury Lecha, na pewno dobrze funkcjonował w swojej roli. Organizacyjnie zawsze mieliśmy dopięte wszystko na ostatni guzik. Do drużyny wnosił sporo także pod względem personalnym. Jako pierwszy trener nie zawsze mogę sobie pozwolić na bliższe kontakty z zawodnikami. Marek umiał fajnie to połączyć, będąc pierwszym kontaktem między mną, a tymi chłopcami. Potrafił selekcjonować informacje z zespołu w taki sposób, żeby nie stracić jego zaufania. Wniósł także oczywiście sporą wartość szkoleniowa, także dzięki swojemu analitycznemu podejściu. Wcześniej w akademii nikt nie zajmował się piłką nożną w ten sposób. Marek to osoba pracowita, bardzo zaangażowana w proces szkoleniowy, w Lechu był oddany temu, co robił. Myślę, że można się o nim wypowiadać w samych superlatywach – wylicza opiekun trampkarzy, Hubert Wędzonka.
W najbliższym czasie szkoleniowiec będzie zajmował się tym, co fascynowało go od najmłodszych lat. - W temat analizy statystycznej wgłębiłem się, dlatego że… mój tata chciał ze mnie zrobić koszykarza - wspomina z uśmiechem. - Sam był trenerem tej dyscypliny, a w niej liczby i dane odgrywają jeszcze bardziej znaczącą rolę. Mnie się wydawało, że w piłce nożnej także prowadzi się szczegółowe statystyki zarówno poszczególnych ekip, jak i ich zawodników - tłumaczy swoje zainteresowania Marciniak.
Do jego głównych obowiązków należeć będzie przygotowanie analizy gry danej drużyny piłkarskiej. Najpierw czeka go praca na Mistrzostwach Świata w Rosji, a następnie będzie on odpowiadać za trzy zespoły z różnych światowych lig. - Taki raport powinien zawierać opis filozofii gry, mocne i słabe punkty czy przewidywany skład danej ekipy. Analizujemy fazę ofensywną, defensywę, przejście z obrony do ataku. Muszę patrzeć oczami trenera, który to dostaje, on musi na podstawie tego wiedzieć, jak przygotować się na najbliższe spotkanie. Dane są potwierdzane przez materiał wideo, a następnie całość trafia do klubu, który zamawia analizę - tłumaczy główne założenia swojej pracy młody szkoleniowiec.
Zapisz się do newslettera