Zgodnie z przewidywaniami od początku do zdecydowanych ataków ruszyli gospodarze, ale to lechici jako pierwsi stworzyli sobie okazję bramkową. Sławomir Peszko w swoim stylu przedarł się prawą stroną boiska i uderzył z ostrego kąta. Niestety piłka minęła bramkę rywali. Potem na boisku przeważali już jednak gospodarze. Najwięcej problemów lechici mieli ze skrzydłowymi Manchesteru. Shaun Wright-Phillips i Adam Johnson byli motorem napędowym większości akcji ofensywnych angielskiego zespołu. Pewnie w środku pola grali Patrick Viera i Nigel de Jong. Trzeba jednak przyznać, że twardo walczył z nimi młodziutki Kamil Drygas, który był jednym z najlepszych zawodników Kolejorza na boisku w pierwszej połowie. Niestety ataki rywali poznańskiej defensywie udało się odpierać tylko do 13 minuty. Manuel Adebayor w polu karnym poradził sobie z Bartoszem Bosackim i pokonał Jasmina Burića. Po 11 minutach napastnik z Togo znów wystąpił w roli głównej. Tym razem strzałem głową precyzyjnie wykończył dokładne dośrodkowanie Silvy. Kolejorz próbował atakować, ale ciężko było poznaniakom rozmontować dobrze spisującą się obronę gospodarzy. Dlatego dwukrotnie z dystansu uderzać próbował Drygas. Za pierwszym razem pewnie bronił jednak John Hart, a za drugim piłka przeleciała nad poprzeczką.
Wszyscy kibice Kolejorza w przerwie mieli nadzieję, że na drugą część spotkania ich zespół wyjdzie odmieniony. Trudno powiedzieć jakie słowa padły w szatni Kolejorza, ale od 46 minuty oglądaliśmy już zdecydowanie lepiej grającego Lecha. Poznaniacy grali o wiele szybciej, odważniej, a co najważniejsze szybko strzelili kontaktową bramkę. W 50 minucie w pole karne wpadł Sławomir Peszko i był tam faulowany, czego jednak nie zauważył sędzia. Lechici nie protestowali i do końca walczyli o piłkę. Ta trafiła pod nogi Tshibmaby, który z kilku metrów nie dał szans Hartowi. W odpowiedzi fantastyczną indywidualną akcją popisał się Silva, ale Burić zdołał obronić jego uderzenie z 7 metrów. Jeszcze lepszą okazję do podwyższenia rezultatu gospodarze mieli w 67 minucie, gdy Adebayor otrzymał dokładne podanie w pole karne, ale w ostatniej chwili jego uderzenie zdołał zablokować Dimitrije Injac. Kolejorz wyrównać mógł natomiast w 71 minucie. Po strzale Injaca piłka spadła na 11 metr do zupełnie niepilnowanego Tshibamby, ale ten uderzył bardzo niecelnie. Chwilę później z powodu kontuzji boisko opuścić musiał Manuel Arboleda, którego zastąpił Ivan Djurdjević. Przemeblowana obrona Kolejorza niestety dość szybko popełniła błąd. Silva z lewej strony zagrał w pole karne do niepilnowanego Adebayora, a ten nie miał problemów z tym, aby po raz trzeci umieścić piłkę w siatce. Na pięć minut przed końcem spotkania Tshibamba był bliski wykorzystania nieporozumienia miedzy Boyatem, a Hartem. Obrońca Manchestery trochę zbyt lekko zagrał piłkę do swojego bramkarza, ten co prawda zdążył ją wybić, ale trafił wprost w nogi lechity. Niestety piłka o centymetry przeleciała nad poprzeczką. Chwilę późnie groźnie z dystansu strzelał Krivets, ale Hart zdołał sparować do uderzenie na rzut rożnym. Po nim w świetnej sytuacji znalazł się Marcin Kikut, ale uderzył wprost w bramkarza.
Kolejorz po naprawdę niezłym meczu, musiał jednak uznać wyższość Manchesteru, który objął prowadzenie w grupie A Ligi Europy.
Manchester City - Lech Poznań 3:1 (2:0)
Bramki: 13., 25., 73. Adebayor - 50. Tshibamba
Sędzia: Dan Alexandru Tudor (Rumunia)
Żółta kartka: Bosacki
Widzów: 33.383 (w tym 2.000 z Poznania)
Manchester: Joe Hart - Micah Richards, Dedryck Boyata, Joleon Lescott, Pablo Zabaleta (85. Wayne Bridge) - Nigel De Jong, Patrick Vieira - Shaun Wright-Phillips (78. Jo), David Silva (75. Yaya Toure), Adam Johnson - Emmanuel Adebayor
Lech: Jasmin Burić - Marcin Kikut, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda (70. Ivan Djurdjević) - Dimitrije Injac, Kamil Drygas (55. Semir Stilić) - Sławomir Peszko, Sergei Krivets, Jakub Wilk (55. Artjoms Rudnevs) - Joel Tshibamba
Zapisz się do newslettera