Nie od dziś Lech Poznań może poszczycić się liczną grupą wychowanków prezentujących wysoki poziom. Kluczem do takiego stanu jest ich mądre prowadzenie, które rozpoczyna się na wczesnym etapie szkolenia i trwa - również, gdy zawodnik trafia do pierwszego zespołu.
Droga zawodnika z akademii do pierwszego zespołu Lecha Poznań przebiega wg pewnego schematu. Szczebelek po szczebelku, krok po kroku - nie ma tutaj miejsca na błąd, gdyż ten może zaburzyć proces. Świadomi tego są również trenerzy, którzy uważnie przyglądają się postępom czynionym przez graczy, by zadecydować, która ścieżka rozwoju będzie dla nich lepsza. Pierwsza bowiem prowadzi prosto na stadion przy ulicy Bułgarskiej. Druga poprzez wypożyczenie do innego klubu. Choć w przypadku obu tych rozwiązań czynnikiem kluczowym jest czas, przynosi wyraźne efekty w postaci licznej grupy wychowanków prezentujących wysoki poziom.
Opuszczenie "murów" akademii to jednak nie koniec pracy. Wprowadzenie "gotowego zawodnika" do pierwszego zespołu jest bowiem równie ważne. I tutaj pracę graczy oraz trenerów można podzielić na pewne etapy. Aby zrozumieć poszczególne z nich spójrzmy zatem na przykłady.
To zawodnicy, którzy wciąż czekają na prawdziwą szansę w pierwszym zespole Kolejorza. Grupa ta charakteryzuje się dużą różnorodnością. Odnajdziemy tutaj graczy powracających z wypożyczenia (Miłosz Mleczko), mających za sobą debiut w niebiesko-białych barwach (Mateusz Skrzypczak, Filip Szymczak) oraz trenujących na co dzień z "jedynką", lecz będącymi członkami kadry od niedawna (Krzysztof Bąkowski, Eryk Kryg, Jakub Niewiadomski). Często występują na pozycjach, na których muszą konkurować ze znacznie bardziej doświadczonymi piłkarzami. Rywalizacja ta bywa ważną lekcją, dzięki której stają się coraz lepsi. By nie hamować czynionych przez nich postępów swoimi umiejętnościami wspomagają ekipy akademii lub rezerwy.
Gracze, którzy pomimo młodego wieku szybko awansowali do pierwszego zespołu i zdołali odcisnąć na nim swoje piętno. Mowa tutaj oczywiście o Filipie Marchwińskim oraz Jakubie Kamińskim, którzy swoją boiskową "przebojowością" zdążyli zachwycić niejednego miłośnika ekstraklasy. Choć wciąż nie mogą liczyć na regularne występy w wyjściowej jedenastce są wartością dodaną i każdą minutę spędzoną na murawie chcą wykorzystać w najlepszy możliwy sposób. To doskonałe powielenie schematu sprzed lat, z którym mieliśmy do czynienia w przypadku zawodników tj. Dawid Kownacki, Karol Linetty czy Tomasz Kędziora. Wskazanie odpowiedniego kierunku jest tutaj niezwykle ważne, gdyż na żadnym innym etapie nie jest tak łatwo o błąd, jak właśnie tutaj.
Wychowankowie, którzy powrócili z wypożyczeń i niemal z miejsca stali się ważnym ogniwem zespołu. Często w wypowiedziach młodych zawodników można spotkać się ze stwierdzeniem, że chcą oni podążyć drogą starszych kolegów tj. Jan Bednarek, Robert Gumny czy Kamil Jóźwiak. Wspomniana trójka doskonale pokazała bowiem, jak wykorzystać czas spędzony poza klubem. Obecnie myśląc o takim piłkarzu skojarzenie może być tylko jedne - Tymoteusz Puchacz. Obrońca mogący występować również na pozycji skrzydłowego idealnie wypełnił lukę na lewej stronie pomocy. Wśród ekspertów wymieniany jest jako jedno z odkryć tego sezonu ekstraklasy. Co ciekawe opisany proces występuje zazwyczaj wśród graczy, którzy stanowili już część kadry pierwszej drużyny.
Powracający z wypożyczeni wprowadzani stopniowo. I tutaj da się spostrzec pewne różnice. Jakub Moder po pobycie w Odrze Opole długo musiał czekać na ponowny występ w niebiesko-białych barwach. Konkurencja na jego pozycji jest bowiem spora, lecz gdy w końcu nastał jego moment, przypominał o sobie w każdej minucie spędzonej na murawie. Nieco innym przypadkiem jest Paweł Tomczyk, którego czasowe transfery miały nie hamować jego rozwoju oraz pozostawiać go w gotowości. Do grupy tej dopiszemy również Michała Skórasia, który jako jedyny z przywołanych piłkarzy debiut w pierwszym zespole zaliczył dopiero powrocie na Bułgarską.
Zapisz się do newslettera