W grudniu skończy 37 lat, a jeszcze przed dwoma laty mówiło się o nim w kontekście powołań do reprezentacji Polski na mecze eliminacji mistrzostw Świata z Austrią i Walią. By powołać już wówczas bardzo doświadczonego piłkarza na selekcjonera Pawła Janasa bardzo mocno naciskał prezes PZPN Michał Listkiewicz. Ostatecznie piłkarz, który w ostatnich sezonach na życie zarabiał w pobliskich Wronkach, nominacji nie otrzymał.
- Szkoda, że wszyscy wypominają mężowi wiek. To prawda, że ma już prawie 37 lat, ale najważniejsze, iż cały czas znajduje się w niezłej formie. Na boisko zawsze wychodzi, by wygrywać. Motywacji na pewno mu nie brakuje - mówi pani Magdalena Dembińska, żona piłkarza. Przed dwoma miesiącami, wskutek połączenia się Amiki z Lechem, wychowanek Polonii Poznań wrócił na stadion przy ul. Bułgarskiej. - Dla męża jest to ukoronowanie piłkarskiej przygody. Wrócił do klubu, w którym zaczęła się jego wielka kariera - dodaje pani Dembińska.
Oboje z żoną są rodowitymi poznaniakami. Poznali się przed kilkunastoma laty nad jeziorem Rusałka. Mają dwójkę dzieci: 7-letnią Zuzannę oraz 1,5-roczną Oliwię. Jednym z ulubionych przysmaków piłkarza są filety z kurczaka oraz ryby, szczególnie łosoś. - Jacek nie jest wymagający, jeżeli chodzi o jedzenie. Zje wszystko, co mu przygotuję - mówi żona piłkarza.
Swoją przygodę z piłką nożną rozpoczął w Polonii Poznań, do której trafił w niecodziennych okolicznościach. Wypatrzył go bowiem... sędzia, prowadzący wówczas jedno ze spotkań drużyn niezrzeszonych, który swoimi obserwacjami podzielił się z Tadeuszem Jarosem - ówczesnym trenerem Polonii, a dzisiaj szkoleniowcem jednej z młodzieżowych drużyn Lecha Poznań. - Jeszcze jako trener Olimpii Poznań organizowałem turniej szkolny dla rocznika 1969, w którym Jacek został królem strzelców. Od razu zaproponowałem mu grę w Olimpii. Ten jednak nie był zainteresowany moją ofertą. Potem trafił do wojska i dopiero jako dorosły człowiek zdecydował się na grę w piłkę. Trafił do Polonii i od razu do pierwszego składu! Wówczas byłem tam grającym trenerem i wspólnie z Jackiem graliśmy w ataku - wspomina po latach trener Jaros.
Jako piłkarz Polonii właściwie w pojedynkę pokonał w turnieju halowym Lecha Poznań. W wygranym 5:1 meczu strzelił cztery bramki i wpadł w oko szkoleniowcom Kolejorza - podszedł do niego trener Teodor Napierała i zaproponował udział w treningu Lecha. Piłkarz pojawił się na nim, a tuż po zajęciach podpisał umowę z klubem. W Lechu zadebiutował w sezonie 1991/92 i już w debiucie (zmienił wówczas w końcówce meczu Mirosława Trzeciaka), zdobył swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. Lech pokonał Zagłębie w Lubinie 4:2, a na koniec sezonu świętował tytuł mistrza Polski.
W swojej bogatej karierze grał również Lousanne-Sports, Widzewie Łódź i w HSV Hamburg. W Niemczech zaliczył bardzo udany pierwszy sezon, w którym strzelił osiem bramek. Później było już jednak gorzej - do klubu przybyło sporo nowych zawodników i Dembińskiego cofnięto do drugiej linii. W drugim sezonie, choć grał w niemal każdym meczu, do siatki rywali trafił tylko trzy razy.
Wrócił do Polski, do Widzewa, skąd jednak szybko przeniósł się do Amiki Wronki. Tam przez lata grał w jednym zespole z Bartoszem Bosackim. - Bardzo fajny kolega. Myślę, że nasi młodzi chłopcy mogą się od Jacka wiele nauczyć. To prawdziwy wzór do naśladowania, nie tylko na boisku, ale i w życiu prywatnym - mówi reprezentacyjny obrońca. - Mocną stroną Jacka jest ogromne doświadczenie, które przez lata nabywał na polskich i niemieckich stadionach - dodaje.
Choć szybkość już nie jest ta sama co przed laty, a i forma w ostatnich meczach również jest daleka od optymalnej, to doświadczony napastnik Kolejorza nadal może wiele nauczyć swoich młodszych kolegów, których przecież w Lechu nie brakuje.
Zapisz się do newslettera