W porannym treningu udziału nie brał Gergo Lovrencsics. Węgier miał jednak specjalnego gościa. 10-letni Ivan przyjechał zobaczyć się ze swoim idolem. Dostał do niego koszulkę z podpisem oraz buty.
W porannym treningu udziału nie brał Gergo Lovrencsics. Węgier miał jednak specjalnego gościa. 10-letni Ivan przyjechał zobaczyć się ze swoim idolem. Dostał do niego koszulkę z podpisem oraz buty.
Młody Hiszpan do Alhaurin el Grande przyjechał razem z tatą. Aby zobaczyć się ze swoim ulubionym piłkarzem Ivan musiał wyjechać wcześnie rano. Mieszka bowiem w miejscowości Chipiona oddalonej od hotelu przy którym trenują lechici o 250 km. - Czekaliśmy na to aż Lech przyleci na Hiszpanii - mówi Bernardo, tata Ivana. - Gdy rok temu okazało się, że Lech leci do Turcji, syn był niepocieszony i długo płakał. Teraz od kilku dni nie mógł spać. Czekał aż pojedziemy na trening - dodaje.
Pierwszy raz z Gergo Lovrencsicsem Ivan spotkał się trzy lata temu, gdy Kolejorz był na obozie w Marbelli. Wtedy jednak nie dostał do Węgra koszulki. Na czwartkowy trening przywiózł jednak pamiątkę z tamtej wizyty, czyli koszulkę Huberta Wołąkiewicza. - Od tego czasu Ivan pisał listy z prośbą o koszulkę - mówi Lovrencsics.
W końcu udało się im ponownie spotkać. Młody Ivan, a także jego tata na temat Lecha, choć mieszkają w Hiszpanii, wiedzą naprawdę sporo. - Pamiętam z tamtego obozu Kamińskiego, Trałkę, Arajuuriego. A Ci są nowi. Teraz ich kupiliście - mówi pokazując na Nickiego Bille i Vladimira Volkova.
Kibice Lecha przyjechali spotkać się z Lovrencsicsem, ale nie tylko. Przy okazji zebrali też autografy od całej drużyny w przygotowanym albumie oraz na piłce. Zamienili też kilka słów z Sisim i Nickim Bille, którzy bez problemów porozumiewają się w j. hiszpańskim. Przyjadą też na popołudniowy sparing Lecha z FK Krasnodarem.
Zapisz się do newslettera