Lech Poznań jest coraz bliżej zapewnienia sobie gry w europejskich pucharach, a nawet zdobycia mistrzostwa Polski. W piątek podopieczni Mariusza Rumaka wygrali 1:0 z Polonią Warszawa i zmniejszyli straty do pierwszej trójki. O zwycięstwie Kolejorza zadecydowała akcja z 59 minuty.
- To była najpiękniejsza akcja tego meczu i co ważne przyniosła gola. Tam wszystko było jak należy. Cała akcja była prowadzona w dobrym tempie, piłkarze grali na maksymalnie dwa kontakty, z każdym podaniem dynamika tej akcji była coraz większa. Wszystko to udało się mimo stanu murawy na stadionie przy Bułgarskiej - zauważa komentator Canal+, Rafał Dębiński.
Na listę strzelców wpisał się Vojo Ubiparip. Serb znakomicie wywiązał się z roli zastępcy Artioma Rudneva, który w tym meczu nie grał z powodu kartek. To nie był doskonały mecz Ubiparipa, który dwie minuty przed zdobyciem bramki zmarnował stuprocentową sytuację, ale golem na wagę trzech punktów odkupił tamto pudło.
- Nie mogłem zrozumieć dlaczego Bakero nie dawał mu szans. Ja go na dobrą sprawę widziałem tylko przed rokiem w meczu ze Śląskiem, kiedy strzelił gola i zagrał dobre zawody. Później jednak nie grał i to był błąd. Teraz widać, że to gracz pożyteczny, który potrafi zdobyć gola. Duża rolę odegrał jednak też Barek Ślusarski. Oczywiście długo nie może trafić do bramki, ale wykonuje inną pracę, która jest niezwykle ważna dla zespołu - twierdzi Rafał Dębiński.
Ciekawostką tego spotkania był występ Mateusza Możdżenia na lewej obronie. Prawy pomocnik Kolejorza rozpoczął mecz na swojej nominalnej pozycji, ale po tym jak plac gry opuścił Ivan Djurdjević to właśnie Możdżeń zajął jego miejsce na lewej flance defensywy. Nie był to pierwszy kontakt tego zawodnika z formacją obronną. Pod koniec 2009 roku w meczu z Koroną Kielce za kadencji Jacka Zielińskiego pełnił rolę prawego obrońcy. - Z zawodników, których miałem do dyspozycji uważałem, że on najlepiej wywiąże się z tych zadań. Jest szybki, zdyscyplinowany i ma predyspozycję do gry na boku obrony. Z Polonią zagrał trochę z konieczności, ale już wcześniej informowałem go o tej możliwości - tłumaczy trener Lecha Poznań Mariusz Rumak.
- Nie jest łatwo zejść z prawego skrzydła na lewą obronę. Przed meczem dowiedziałem się, że taki manewr jest szykowany, choć nie wiedziałem w jakim wymiarze czasowym. Na pewno trzeba grać dużo ostrożniej. Nie ma się już za sobą żadnego z kolegów z pola jest tylko bramkarz. Każdy, nawet najmniejszy błąd może więc sporo kosztować. przytrafił się tuż po zejściu na tę pozycję. Piłka poleciła mi za plecami, doszedł do niej Brzyski i dośrodkował. Mogło się skończyć golem, na szczęście nikt tej akcji nie zamknął - mówi pomocnik Lecha Poznań, a z konieczności lewy obrońca, Mateusz Możdżeń.
Mimo wygranej Lech nie awansował w ligowej tabeli, ale to nie oznacza, że wyniki innych drużyn były dla Poznańskiej Lokomotywy niekorzystne. Wręcz przeciwnie. Punkty oprócz Polonii Warszawa stracił Ruch Chorzów, a także Legia Warszawa. Stołeczna drużyna nadal przewodzi w ligowej tabeli, ale nad Lechem ma już tylko dwa oczka przewagi.
- Gdyby ktoś siedem meczów temu powiedział, że Lech ma szansę bić się o mistrzostwo, to pewnie trzeba byłoby się popukać w czoło. Teraz ta szansa nadal jest, ale przede wszystkim jest olbrzymia szansa na puchary. I to już trzeba rozpatrywać w kategorii sukcesu, zarówno klubu jak i trenera. Sam jestem ciekaw jaki będzie finał tego sezonu. Mecz z Podbeskidziem to mimo wszystko będzie dla Lecha mecz pułapka. Rywal wprawdzie ostatnio gra słabo, przegrywa, ale na takiej murawie zdecydowanie łatwiej się bronić i po to przyjedzie tu Podbeskidzie - dodaje Rafał Dębiński.
Zapisz się do newslettera