Dokładnie po 825 dniach Kolejorz odwrócił losy meczu ligowego. Wicemistrzowie Polski czekali na to od listopada 2018 roku. W miniony piątek w końcu ta seria dobiegła końca, bo w derbach Poznania Lech ograł Wartę 2:1, choć przegrywał na początku drugiej połowy 0:1.
Wiele razy w ostatnich miesiącach przywoływana była data 24 listopada 2018 r. To wtedy lechici po raz ostatni zainkasowali trzy punkty w lidze, kiedy rywale objęli prowadzenie. Wówczas w starciu z Wisłą Płock na stadionie przy Bułgarskiej uczynił to Damian Szymański. Zabójczy dla gości był doliczony czas pierwszej połowy - najpierw wyrównał Darko Jevtić, a chwilę później trafił Christian Gytkjaer. Wynikiem 2:1 zakończyła się rywalizacja. Co ciekawe, wówczas trenerem niebiesko-białych był Dariusz Żuraw, który pełnił swoją funkcję tymczasowo jako opiekun trzecioligowych rezerw.
Od tamtej pory przyszło czekać na przełamanie. Nawet w trwającym obecnie sezonie kilka razy było blisko, ale zawsze brakowało kropki nad i. Przykładów jest sporo. Począwszy od starcia z… Wisłą Płock. Latem w Poznaniu z 0:1 gospodarze wyszli na 2:1, ale niefortunna interwencja Roberta Gumnego w końcówce sprawiła, że goście dostali rzut karny. Wykorzystali go i skończyło się remisem 2:2. Niespełna dwa tygodnie później we Wrocławiu ze Śląskiem była jeszcze większa dramaturgia, bo poznaniacy przegrali 0:1 i 1:2, ale wbili dwa gole, prowadzili 3:2, ale znów stracili punkty po bramce z rzutu karnego (3:3). Z kolei w listopadzie przeciwko Rakowowi Częstochowa (3:3) goście mieli już więcej o dwa trafienia, na które poznaniacy odpowiedzieli trzema. W doliczonym czasie wygranej pozbawił ich jednak niesamowity rajd Daniela Szelągowskiego.
Teraz w końcu piłkarze trenera Żurawia dopięli swego. Na dodatek, stało się to na wyjeździe, a poza Poznaniem ta seria była jeszcze dłuższa, bo liczy się od starcia w kwietniu 2018 roku z Wisłą w Krakowie (3:1). W Grodzisku Wielkopolskim w piątkowy wieczór kilkanaście sekund po przerwie Warta objęła prowadzenie. Ostatnie dziesięć minut należało jednak do gości. Najpierw strzałem głową wyrównał Aron Johannsson, a rzutem na taśmę w ostatniej akcji spotkania w niesamowitym zamieszaniu podbramkowym największym sprytem popisał się Pedro Tiba.
Ta zła passa trwała ponad 800 dni, ale w końcu można ją wymazać. Sami piłkarze podkreślali, że przy wyniku 0:1 mocno się wzajemnie motywowali. - Cały zespół mocno chciał dziś wygrać i nawet kiedy przegrywaliśmy, to mieliśmy wrażenie, że możemy odwrócić losy rywalizacji. Mobilizowaliśmy się na boisku i czuliśmy, że uda się tutaj wygrać, nikt nie myślał o poddaniu się - przyznaje czeski skrzydłowy Kolejorza, Jan Sýkora.
- Zawsze takie zwycięstwa pokazują charakter drużyny i to cieszy, że udało się tego dokonać w tak istotnym momencie sezonu. Musimy cały czas pozostawać skoncentrowani, starać się być coraz lepszym i dążyć do tego, żeby obejmować prowadzenie w pierwszej połowie. Wtedy będzie nam się grało łatwiej - zauważa z kolei pomocnik Lecha, Jesper Karlström.
Zapisz się do newslettera