Lech słabszy od Dyskobolii w derbach Wielkopolski
Pierwsza wygrana w tym sezonie pozwoliła Dyskobolii Grodzisk wyprzedzić poznańskiego Lecha. "Kolejorz" zagrał w derbach Wielkopolski przeciętnie - może lepiej niż ostatnio w obronie, ale słabiej w ataku.
Końcówka sierpnia była w poznańskim klubie ciekawa - Lech pozyskał czterech piłkarzy, a dwóch z nich dostało swoją szansę już w sobotę w Grodzisku. Pozyskanie Marcina Drzymonta, który w Koronie Kielce z trudem łapał się na ławkę rezerwowych, było dobrym krokiem. Dawid Kucharski, choć w reprezentacji młodzieżowej jest podstawowym graczem, na środku obrony Lecha zawodzi. - W Koronie miałem miejsce w szerokiej kadrze drużyny, ale rzadko dostawałem szansę na grę. W Poznaniu tę szansę dostałem, ale czy wykorzystałem, proszę pytać trenera - mówił Drzymont. W Grodzisku nowy obrońca "Kolejorza" grał pewnie, wygrał prawie wszystkie pojedynki główkowe, spisywał się lepiej od zawodzącego Bartosza Bosackiego. Z tym ostatnim łatwo radził sobie drobny Adrian Sikora - zagrał mu nawet piłkę między nogami. W momencie gdy rezerwowy Grodziska zdobywał jedyną bramkę meczu, w defensywie "Kolejorza" zabrakło Grzegorza Wojtkowiaka, który kontuzjowany leżał akurat na połowie Groclinu.
Małą niespodzianką było za to wystawienie od początku Henry'ego Quinterosa - reprezentant Peru jest z Lechem dopiero od tygodnia. Okazało się, że stanowczo za krótko, by poprowadzić grę. Trener Smuda zapewniał, że zbytnio nie ryzykował, bo... - Wcześniej nie mieliśmy środka pola - mówił już po meczu. W Grodzisku Quinteros nie był reżyserem - częściej grał na pozycji defensywnego pomocnika, bo za organizowanie akcji brał się Rafał Murawski. Poznaniacy przegrali jednak walkę w tej strefie boiska - tu wygranym był Piotr Świerczewski - piłkarz niechciany w Poznaniu, którego do swojego klubu przygarnął prezes Zbigniew Drzymała. A "Świr" odwdzięcza się niezłą grą. Grodziszczanie wygrywali większość pojedynków w środku pola, po czym atakowali skrzydłami. Mieli też inną metodę - dalekie piłki zagrywane w kierunku napastników, gdzie - o dziwo - bardziej przydatnym graczem od wysokiego Szymona Kaźmierowskiego był niski Piotr Rocki. Kapitan grodziszczan zastawiał się, często popychał Drzymonta czy Wasilewskiego, ale i sporo pojedynków przy tym wygrał. - Dużo biegałem, walczyłem, napsułem krwi obrońcom, a i chyba im bólu zadałem. To też dzięki mnie i Kaźmierowskiemu obrona Lecha w drugiej połowie była już dziurawa, bo ich zmęczyliśmy. A jak "Sikorka" wszedł, to ich pozamiatał, mógł nawet trzy bramki strzelić - mówił Rocki.
W pierwszej połowie więcej było fauli niż ciekawych podań, które mogłyby stworzyć sytuacje pod bramkami. Mecz nie był brutalny, piłkarze nie starali się atakować nóg rywali, ale mimo to częste przerwy sprawiały, że gra była rwana. W drugiej części sytuację zmieniło wejście na boisko szybkiego i wszędobylskiego Adriana Sikory i strzelony przez niego gol. Lech atakował, ale to grodziszczanie byli bliżej zdobycia drugiego gola niż Lech pierwszego. Choćby po strzale Sikory piłka trafiła w słupek bramki Lecha, ponadto Kotorowski obronił strzał Jarosława Laty i kolejny Sikory. Poznaniacy odpowiedzieli po przerwie tylko niezłym uderzeniem Piotra Reissa i akcją kapitana "Kolejorza" z Jakubem Wilkiem, gdy młody lewoskrzydłowy Lecha z ostrego kąta trafił w Przyrowskiego.
Poznaniacy znów więc zagrali słabiej. Znów, bo tak się składa, że przeważnie po przerwie spowodowanej meczami kadry spisują się gorzej. - Przerwa nam nie przeszkodziła, bo jesteśmy cały czas w rytmie meczowym. Tydzień temu graliśmy fajne spotkanie w Cottbus z drużyną z Bundesligi, tak więc przerwy nie czujemy - mówił jednak Kotorowski.
Groclin wygrał, bo w sobotę był od Lecha lepszy. Pytanie tylko, czy pierwsze zwycięstwo w tym sezonie uratuje posadę trenerowi Wernerowi Liczce. - Nie chcę rozpatrywać tego, czy tym golem uratowałem trenera Liczkę, czy nie. O tych spekulacjach słyszymy od kilku meczów. Mnie to nie obchodzi - mówił Sikora. Jeżeli Liczka pozostanie w najbliższych dniach trenerem, to w sobotę czeka go kolejna próba - mecz z GKS Bełchatów. Jeżeli znów nie wygra, zastąpić go może ktoś z dwójki Czesław Michniewicz - Jan Urban.