- Szło nam dobrze, dopóki Lech nie włączył piątego biegu - mówi Mariusz Kuras, trener Pogoni Szczecin. "Kolejorz" przypomina samochód, który dobrze sprawuje się dopiero przy dużych prędkościach.
Ciągnąc tę przenośnię, której użył Kuras, można powiedzieć, że auto jest nowe, a przynajmniej po remoncie. Generalnie - sporo pali, ale prezentuje się nieźle. Za kierownicą - fachowiec w swym fachu, Franciszek Smuda. Koni mechanicznych - całkiem sporo. Wydawać by się mogło, że wystarczy je uruchomić i odjechać rywalom w gęstwinie spalin.
A jednak od kilku meczów Lech sprawuje się dziwnie. Jest jak auto, które bardzo wolno się rozpędza. Silnik pracuje przy tym nierówno. Dopiero kiedy się już rozpędzi przy wspomnianym piątym biegu, to rywale tyle go widzieli. W spotkaniach z Widzewem Łódź czy Pogonią Szczecin obserwowaliśmy jednak tzw. bardzo długą rozgrzewkę Lecha, w trakcie której to rywal zdobywał przewagę czy ograniczał jego ruchy. W pojedynku z ŁKS Łódź sygnałem do pogromu rywala był dopiero cudny gol Henry'ego Quinterosa. Dlaczego tak się dzieje?
Trener Smuda tłumaczy to tak: - Nie wolno nam zapominać, że nie gramy na boisku sami i nie zawsze to my dyktujemy warunki od początku. Jeśli gramy słabiej, to często dlatego, że rywal jest dobrze na nas przygotowany i nas ogranicza.
To prawda, Lech Smudy wyrobił sobie już niezłą markę i wiele drużyn przed meczem z nim szykuje taktykę, która przede wszystkim ma ograniczyć ruchy poznaniaków. W meczu w Łodzi porywającą grę "Kolejorza" rozpoczęło kilka manewrów Smudy w ustawieniu, a także wprowadzenie rezerwowych - Przemysław Pitry był bliski zostania bohaterem, a Marcin Kikut wypracował drugiego gola. Jednak gdy obaj wyszli we wtorek w pierwszym składzie, byli jednymi z najsłabszych w drużynie. Nie wspominając już o Macieju Scherfchenie. Czy podobnie byłoby z Marcinem Zającem (autor pięknej asysty na 1:1), gdyby zagrał od początku?
To pokazuje, że trener Lecha nie ma dużego pola manewru w podstawowej jedenastce. Smuda broni jednak Pitrego i mówi, że to spory talent, z którego Lech będzie miał jeszcze pożytek. - Do tego potrzebuje jednak ogrania w ekstraklasie. Ile on ma meczów w lidze? 10, 15? [prawidłowa odpowiedź - 18 - przyp. red.] - tłumaczy.
W każdym razie we wtorek się udało i Lech jest w ćwierćfinale Pucharu Polski, co w ostatnich latach zdarza mu się, rzecz można, regularnie. To odróżnia obecnego Lecha od tego choćby jeszcze z lat 90. Ciekawostką jest fakt, że trener Smuda zdobył w Polsce wiele laurów, ale wciąż nie ma na koncie Pucharu Polski. W minionym sezonie był w finale z Zagłębiem Lubin. - Pokonaliśmy wtedy wielu renomowanych rywali, a w finale przegraliśmy z sędzią Słupikiem - wspominał niedawno. Zdobycie Pucharu Polski w 2007 r. na 85-lecie klubu byłoby świetnym prezentem. - Wolałbym mistrzostwo - mówi jednak maksymalista Smuda.
Losowanie par ćwierćfinałowych zaplanowano na poniedziałek 30 października, prawdopodobnie na godz. 11.30. Mecze tej fazy mają zostać rozegrane jeszcze w tym roku.
Zapisz się do newslettera