Niedzielne spotkanie z Widzewem Łódź będzie ostatnim w rundzie jesiennej. Do końca roku piłkarze T-Mobile Ekstraklasy rozegrają jednak jeszcze dwie kolejki z wiosny. Lech rozpoczyna tym meczem serię gier u siebie.
Lech Poznań w ostatnim czasie nie rozpieszcza kibiców, którzy zdążyli już nawet zapomnieć o świetnym początku rozgrywek w wykonaniu Kolejorza. Od czterech spotkań poznaniacy nie zdobyli żadnej bramki. Trzykrotnie remisowali bezbramkowo i raz przegrali 0:1. Trzy punkty w czterech meczach spowodowały, że strata Lecha do prowadzącego w tabeli Śląska wzrosła już do dziewięciu oczek. Aż siedem poznaniacy tracą do Legii Warszawa, która w ligowej tabeli plasuje się na drugiej pozycji. Mecz z Widzewem rozpoczyna serię trzech meczów Lecha rozgrywanych na własnym boisku. By myśleć o walce o najwyższe cele poznaniacy te trzy spotkania po prostu muszą wygrać.
Widzew także zanotował znakomity początek sezonu. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego obok Korony Kielce byli najdłużej niepokonanym zespołem w lidze. Skazywani na walkę o utrzymanie łodzianie byli sporą niespodzianką. Ostatnio nie wiedzie jednak im się już tak dobrze. W sześciu poprzednich meczach ponieśli pięć porażek. Wygrali tylko na własnym boisku z najsłabszą w całej lidze Cracovią. Po czternastu meczach łodzianie mają na swoim koncie dziewiętnaście punktów i zajmują ósmą pozycję w tabeli z przewagą sześciu oczek nad strefą spadkową. Widzew jest zespołem nastawionym defensywnie, o czym najlepiej świadczy ich stosunek bramkowy. Zespół Radosława Mroczkowskiego zdobył tylko jedenaście bramek (tylko Lechia, Cracovia i ŁKS są gorsze) i tyle samo stracił (tylko Legia i Lech są pod tym względem lepsi).
Lech do meczu z Widzewem przystąpi w bardzo komfortowej sytuacji. Jose Mari Bakero po raz pierwszy w tym sezonie ma do dyspozycji wszystkich zawodników. W zdecydowanie gorszej sytuacji jest Radosław Mroczkowski. Do Poznania nie przyjadą na pewno kontuzjowani obrońca Sebastian Madera oraz pomocnicy Igor Alves i Jurij Zigajevs. Do pełni sił powrócili za to napastnik Princewill Okachi i pomocnik Bruno Pinheiro.
Zapisz się do newslettera