Lech Poznań podejmuje ŁKS Łódź
W ostatnich tygodniach Lech gubi punkty na swoim stadionie, a potem odrabia straty, wygrywając na wyjeździe. Spośród drużyn czołówki to właśnie podopieczni Franciszka Smudy mają najgorszy bilans spotkań przed własną publicznością. Jeśli jednak dziś lechici wygrają z ŁKS, zrównają się z nim punktami - wyprzedzą łodzian w tabeli i wskoczą na czwarte miejsce.
Łódzki zespół jest rewelacją sezonu, przegrał tylko raz, a w poprzedniej kolejce wygrał na wyjeździe z ówczesnym liderem GKS Bełchatów. Trener Smuda uśmiecha się tylko, gdy łodzian nazywa się beniaminkiem. - ŁKS ma bardzo długi staż w ekstraklasie, a kwarantanna w drugiej lidze wyszła mu tylko na dobre. W składzie są sami ligowcy, zawodnicy o bardzo dużym doświadczeniu - uważa poznański trener. - Już zimą, gdy widziałem ich w sparingach, wiedziałem, że szybko wrócą do ekstraklasy i będą się w niej liczyli.
Na mecz z Lechem wypadł ze składu ŁKS lider i kapitan drużyny Tomasz Hajto. 62-krotny reprezentant Polski uzbierał cztery żółte kartki i musi dziś pauzować. Brak Hajty cieszy Smudę. - To duża strata dla ŁKS. Niektórzy mówią, że to szkoda, że nie zagra, bo on zawsze zrobi jakiegoś "babola". Ja go jednak szanuję i uważam, że dla nas to dobrze, że go nie będzie - twierdzi trener Lecha i tłumaczy: - Bardzo go cenię, bo to ambitny chłopak. Dotychczas rządził i ustawiał kolegów i stanowił podporę obrony. Był takim wodzirejem, bardzo potrzebnym drużynie.
W składzie ŁKS zobaczymy za to Łukasza Madeja, który półtora roku temu odszedł z Lecha po rozegraniu 63 ligowych spotkań. Po nieudanym pobycie w Górniku Łęczna Madej wrócił do swojego macierzystego klubu, z którym dziś przyjedzie do Poznania. Ma zresztą ambitny plan. - Mimo że w obronie gospodarzy występuje dwóch reprezentantów Polski - Bosacki i Wasilewski, to defensywa lechitów nie stanowi monolitu. Dlatego uważam, że jesteśmy w stanie rozmontować blok obrony gospodarzy i zadać ostateczne uderzenie - mówi Madej. Kto je zada? - Oczywiście, że ja. Ponieważ chcę zrehabilitować się za zmarnowaną okazję w meczu z Bełchatowie - dodaje pomocnik ŁKS.
Marciniak zakasał rękawy
- Na urodziny obiecałem mu, że zagra u mnie w Lechu - mówi o Arturze Marciniaku trener Smuda. 18 sierpnia utalentowany pomocnik "Kolejorza" skończył 19 lat i wciąż czeka na pierwszy występ ligowy w tym sezonie. Przeciwko ŁKS Marciniak raczej nie zagra i szykuje się do niedzielnego występu przeciwko Kotwicy Kołobrzeg w rezerwach. Młodzieżowego reprezentanta Polski chciałby mieć u siebie były trener Lecha Czesław Michniewicz, który niedawno objął Zagłębie Lubin. To u Michniewicza Marciniak debiutował w lidze i rozegrał szesnaście spotkań. Co na to piłkarz? - Jestem poznaniakiem, kocham to miasto i od dziecka chciałem grać w Lechu. Tak długo, jak będę miał na to szansę, chcę zostać w klubie - odpowiada Marciniak. - Artur zakasał rękawy i podjął wyzwanie. Musi pokonać kilka kondygnacji, by być "Rejsikiem" - mówi Smuda. Trener Lecha tłumaczy również, że nie widzi zdolnego piłkarza w roli prawego obrońcy, a raczej w środku pola: - Dlatego potrzebne jest mu obycie i praktyka na tej pozycji w rezerwach.
Marciniak rozpoczął niedawno studia na poznańskiej AWF. - To uczelnia sportowa i przychylnym okiem patrzy się tam na profesjonalnych sportowców. Właśnie staram się o indywidualny tok studiów, by móc pogodzić naukę z obowiązkami w klubie - mówi zawodnik. - Jeśli mu się to nie uda, dostanie indywidualny tok treningów - zapowiada Smuda.