... szacunek u kolejnych rywali. Nie da się bowiem ukryć, że wygrana jakiejkolwiek drużyny 6:1, na wyjeździe, z wicemistrzem Norwegii, to rzadkość na arenie międzynarodowej. - Na rewanż trzeba wyjść skoncentrowanym i zagrać tak jak na wyjeździe, żeby następny przeciwnik czuł przed nami respekt - mówił tuż po zakończeniu pierwszego spotkania kapitan Lecha, Bartosz Bosacki. Jedynym problemem może być fakt, że Kolejorz choć wystąpi w roli gospodarza, to nie będzie mógł liczyć na doping kilkunastu tysięcy kibiców. Pojedynek z Fredrikstad będzie powiem pierwszym z całej serii meczów, które lechici muszą rozegrać na kameralnym obiekcie we Wronkach.
Jeśli chodzi o kadrę na mecz, to nie powinna ona wiele różnić się wiele od tej z pierwszego meczu. Kontuzjowani lechici co prawda szybko wracają do zdrowia, ale na czwartkowe spotkanie, ani Marcin Kikut, ani Luis Henriquez nie będą jeszcze do dyspozycji trenera. Tym samym kolejny raz na prawej stronie obrony zobaczymy Dimitrije Injaca. W związku z dobrym wynikiem możemy spodziewać się jednak kilku zmian w podstawowym składzie - Zabraknie nam na pewno Sławka Peszko, który cały czas narzeka na ból w stłuczonym palcu. Zastanawiamy się również, czy nie dać odpocząć innym zawodnikom, którzy ostatnio grali zawsze od pierwszej minuty - mówi trener Lecha, Jacek Zieliński. Najprawdopodobniej Peszko zostanie zastąpiony przez Krzysztofa Chrapka, bo jedynym zawodnikiem, który mógłby jeszcze wystąpić na tej pozycji jest młody Mateusz Szałek.
Mimo świetnego rezultatu w pierwszy meczu poznaniacy podkreślają klasę rywala - Nikogo dodatkowo nie muszę mobilizować na to spotkanie. Wciąż uważam, że Fredrikstad to dobry zespół i wynik 6:1 ciężko będzie powtórzyć. Oczywiście nie boimy się rywala, ale mamy do niego szacunek. W pierwszy meczu Norwegowie oddali tylko jeden strzał na bramkę mniej niż my. Różnica była taka, że oni swoich szans nie wykorzystali, a my byliśmy do bólu skuteczni - mówi Zieliński.
Zapisz się do newslettera