Lech Poznań bez sukcesu na turnieju w Oldenburgu
Lechici zremisowali jeden mecz, zostali rozbici przez Werder Brema. Na turnieju w niemieckim Oldenburgu też nie odnieśli sukcesu.
Lista zespołów, które pojawiły się wczoraj w hali targowej w Oldenburgu zwiastowała najazd gwiazd na to miasto. W jednej grupie znalazł się przecież lider Bundesligi Werder Brema, VfL Wolfsburg i nawet Lech nie odstawał - przynajmniej na papierze - od tego grona.
Trener Werderu Thomas Schaaf nie przywiózł na turniej Miroslava Klose czy Torstena Fringsa. "Kolejorz" nie był wyjątkiem - wszak przyjechał w najsilniejszym składzie (tylko bez Henry Quinterosa), ale z Reissem w roli turysty. Kapitan Lecha na turnieju w Ingolstadt doznał niegroźnej kontuzji kolana i wolał nie ryzykować zdrowia na twardej nawierzchni.
Jemu i pozostałym lechitom dała się też we znaki uciążliwa podróż. 700 km z Ingolstad do Oldenburga Lech pokonał w osiem godzin - ruszył tuż po wczesnym śniadaniu o godz. 8 i w hali pojawił się zaledwie 1,5 godz. przed swoim pierwszym meczem. I to bez obiadu - nie było kiedy zatrzymać się i porządnie zjeść. W hotelu piłkarze zjedli więc tylko zupę.
W bramce trener Franciszek Smuda dał pograć Radosławowi Cierzniakowi - dzień wcześniej we wszystkich meczach bronił bowiem Krzysztof Kotorowski - i to bronił dobrze. O Cierzniaku nie da się tego powiedzieć - w hali nie czuł się najlepiej, odbijająca się od band piłka często go zaskakiwała. W starciu z VfL Wolfsburg (a w zasadzie z jego rezerwami - najbardziej znanym piłkarzem Wolfsburga w Oldenburgu był reprezentant Słowacji Miroslav Karhan) Lech jednak nie odstawał. Po kontrach strzelił dwa gole (chwilę później Niemcy doprowadzili do stanu 2:1) i zdawali się mimo nikłego prowadzenia kontrolować sytuację. Zwycięstwo wymknęło im się w ostatniej minucie. W tłoku przed bramką Cierzniaka Facundo Quiroga wepchnął piłkę do siatki.
Remis nie wydawał się złym wynikiem - wszak następny rywal, Werder, przed południem normalnie trenował i mógł być zmęczony. Nic z tego. Wicemistrzowie Niemiec rozbili "Kolejorza" 3:0, choć dwie minuty przed końcem spotkania Lech był bliski znalezienia się w korzystnej sytuacji. Choć przegrywał 0:1, to po faulu na Marcinie Kikucie miał karnego. Wyrównać jednak nie zdołał, bo strzał Rafała Murawskiego obronił doświadczony bramkarz Werderu Christian Schulz. Poznaniacy zamiast strzelać po sztucznej trawie (w przypadku odbicia się piłki od bandy można było liczyć przynajmniej na dobitkę), lechici bili piłki wysoko. I poza efektownym uderzeniem Kikuta w poprzeczkę, nie dawało to rezultatów.
Lech Poznań
- VfL Wolfsburg 2:2 (2:1)
Bramki: 1:0 Murawski (7.), 2:0 Pitry (8.), 2:1 Stegmayer (9.), 2:2 Quiroga (19.)
Lech: Cierzniak - Bosacki, Murawski, Wilk, Pitry oraz Drzymont, Scherfchen, Kikut, Bąk, Wojtkowiak
Lech Poznań
- Werder Brema 0:3 (0:0)
Bramki: 0:1 Harnik (15.), 0:2 Polenz (18.), 0:3 Schulz (20.)
Lech: Cierzniak - Bosacki, Murawski, Wilk, Pitry oraz Drzymont, Scherfchen, Kikut, Bąk, Wojtkowiak
Mimo tych wyników "Kolejorz" miał jeszcze szansę na wyjście z grupy, ale w ostatnim meczu Werder Brema musiał wygrać z VfL Wolfsburg wyżej niż z Lechem. I w pewnym momencie wygrywał 3:0! Skończyło się jednak na 3:1 i to poznaniacy pojechali do domu.