Spotkanie Jagiellonii Białystok z Lechem Poznań będzie starciem dwóch drużyn, które wiosną jeszcze nie zasmakowały zwycięstwa. Białostoczanie w czterech meczach ponieśli trzy porażki. Lech z trzech spotkań przegrał dwa. W sobotę istnieje szansa, że któryś z zespołów wreszcie przerwie ten impas.
- Jagiellonia u siebie jest zawsze bardzo groźnym zespołem. Do tego ostatnio w lidze przegrywają i na pewno do pojedynku z nimi musimy być bardzo dobrze przygotowani. Cieszy mnie jednak, że znów zagramy na dobrej murawie. Ta w Poznaniu taka nie jest. Trudniej na niej kontrolować piłkę i we wtorkowym starciu z Wisłą mocno nam to przeszkadzało - mówi trener Lecha Poznań Mariusz Rumak.
Brak zwycięstw wiosną to nie jedyna rzecz, która łączy oba zespoły. Jedni i drudzy mają także ogromne problemy ze skutecznością. Lech w tym roku jeszcze nie trafił do bramki rywala, a podopieczni Tomasza Hajty uczynili to raz. W przegranym 1:4 meczu ostatniej kolejki z Polonią w Warszawie.
- Nie da się ukryć, że skuteczność jest obecnie naszą największą bolączką. Stwarzamy sobie sytuacje bramkowe, ale nie potrafimy ich wykorzystać. Potrzeba nam więcej koncentracji i spokoju. Jestem przekonany, że jak w końcu coś strzelimy to zacznie nam wpadać częściej. Warto byłoby sobie przypomnieć dyspozycję z jesieni, gdy na własnym boisku wygraliśmy z Jagiellonią 4:1 - uważa obrońca Lecha Poznań Hubert Wołąkiewicz.
Mecz w Białymstoku jest zawsze wyjątkowy dla pomocnika Lecha Poznań, Sergeia Krivetsa. Białorusin urodził się w Grodnie, które od Białegostoku oddalone jest o nieco ponad 80 kilometrów. Gdy Kolejorz gra na wyjeździe z Jagiellonią na trybunach obiektu przy ulicy Słonecznej zasiadają rodzice Sergeia. - Zaprosiłem już ich na sobotnie spotkanie i mam nadzieję, że będą mieli okazję zobaczyć mnie w akcji - dodaje białoruski pomocnik Kolejorza.
Zapisz się do newslettera