Możliwość sprawdzenia się na tle solidnych, bardzo dobrych lub nawet jednych z najlepszych drużyn w Europie, podreperowanie rankingu klubowego UEFA czy budowa swojej marki na Starym Kontynencie. To niektóre z korzyści, które płyną dla Lecha Poznań z tytułu awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Jedną z tych najbardziej istotnych jest ciągła wymiana doświadczeń oraz rozwój poprzez nabywanie nowej wiedzy. W jej poszukiwaniu przedstawiciele Kolejorza udali się w środę do bazy niedawnego półfinalisty Ligi Mistrzów, Villareal CF.
Piłkarze, trenerzy oraz pracownicy Lecha Poznań wylądowali w Walencji w środę krótko popołudni, a niedługo później jego delegacja udała się do Ciutat Esportiva Villareal CF. To baza należąca w całości do naszego czwartkowego rywala, w skład której wchodzą praktycznie wszystkie jego klubowe budynki, biura czy boiska. Wszystko znajduje się tu blisko siebie, a praktycznie na każdym kroku nawzajem przenikają się światy pierwszej drużyny, akademii czy ludzi zatrudnionych w różnych działach "Żółtej Łodzi Podwodnej".
To dość naturalne rozwiązanie, biorąc pod uwagę słowa jej dyrektora handlowego, Juana Antona de Salasa. Hiszpan, który przez kilka godzin oprowadzał przedstawicieli poznaniaków po ośrodku, na każdym kroku podkreślał, że główną cechą charakteryzującą każdego związanego z obecnym półfinalistą Ligi Mistrzów jest rodzinność. Na tym oparta jest działalność całego Villareal, które zresztą jest bardzo mocno zasymilowane także z lokalną społecznością. Dlatego też gdy jego drużyna wylosowała niedawno niebiesko-białych w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy, zwrócił się do znanego sobie ze zjazdów European Club Association Piotra Rutkowskiego z zaproszeniem do siedziby klubu.
W trakcie wizyty oprócz obejrzenia całej infrastruktury właściciel Lecha wraz z dyrektorem sportowym Tomaszem Rząsa, dyrektorem Akademii Lecha Poznań Marcinem Wróblem, szefem skautingu Jackiem Terpiłowskim, wicedyrektorem akademii do spraw szkolenia Amilcarem Carvalho i trenerem koordynatorem grup młodzieżowych Łukaszem Chęcińskim odbyli szereg spotkań z tamtejszymi pracownikami. Gospodarze zadbali o obecność praktycznie wszystkich najważniejszych osób z pionu sportowego, a ci ochoczo opowiadali o metodologii, wyszukiwaniu piłkarzy, szkoleniu młodych graczy czy swojej filozofii. Hiszpanie przy tym sami byli ciekawi codziennego funkcjonowania Kolejorza, wypytywali o setną rocznicę jego powstania, akademię oraz niedawne mistrzostwo.
Każda ze stron czegoś się więc o sobie nawzajem dowiedziała, wymieniła się doświadczeniami, żywo podyskutowała o piłce czy zwyczajnie poszerzyła horyzonty. Taka też jest dodatkowa, ale i przy tym ogromna zaleta uczestnictwa w europejskich rozgrywkach. Zdaniem reprezentantów Villareal oni sami czerpali z tego typu wizyt bardzo dużo, a wszelki dialog z ludźmi z innych klubów pomagał im stawać się lepszym z sezonu na sezon. Tą samą drogą idzie Lech, którego przedstawiciele opuścili bazę swojego pierwszego grupowego przeciwnika w godzinach wieczornych.
- Zdajemy sobie sprawę ze skali klubu, który nas gościł i tym bardziej doceniamy okazaną nam serdeczność i życzliwość. To długofalowy projekt zbudowany nie tyle wielkim nakładem finansowym, co chęcią rozwoju i własną ambicją. Villareal posiada swoje indywidualne podejście oparte na poczuciu silnej tożsamości jeśli chodzi o młodzież, lokalną społeczność, piłkarzy czy pracowników. Cieszy nas każda okazja do rozmów i wymiany poglądów z ludźmi z innych klubów, zarówno gdy gościmy ich na naszych obiektach, jak i w sytuacjach gdy to my możemy udać się do nich w delegację - opowiada o wizycie w Ciutat Esportiva Villareal CF dyrektor Marcin Wróbel.
W czwartek przedstawiciele obu klubów wzięli udział już w oficjalnym przedmeczowym lunchu. Właściciel Kolejorza wręczył w jego trakcie na ręce ambasadoró Villareal okolicznościowy prezent. Był nim nawiązujący do tradycji i historii okolicznościowy wagonik, identyczny do tych wysłanych z okazji stulecia do każdego z rywali niebiesko-białych na arenie międzynarodowej.
Zapisz się do newslettera