W 6. kolejce T-Mobile Ekstraklasy piłkarze Lecha Poznań przegrali z Wisłą Kraków 0:1. Dla poznaniaków była to druga ligowa porażka z rzędu, która spowodowała, że po raz pierwszy w tym sezonie Lech opuścił fotel lidera.
- Czy to początek kryzysu ekipy Kolejorza? Myślę, że jeszcze nie. Jeśli jednak kolejne spotkanie w wykonaniu poznaniaków będzie wyglądało tak jak mecz z Wisłą poza pierwszymi piętnastoma minutami to wtedy będzie można mówić o kryzysie Lecha. Gospodarzom w piątkowym meczu zabrakło cech wolicjonalnych i mentalnych żeby wygrać. Zdarzają się takie spotkania, w których wygrywa się zaangażowaniem, a nie umiejętnościami piłkarskimi. W tym elemencie Wisła jednak zdecydowanie przewyższała Lecha - uważa ekspert Canal+ i były reprezentant Polski Grzegorz Mielcarski.
Po pierwszych kolejkach ligowych dziennikarze i kibice zachwycali się nie tylko ligowymi wynikami Lecha, ale również, a może i przede wszystkim stylem gry poznaniaków. - Na początku wydawało się, że trener Jose Mari Bakero przygotował coś, na co czekają wszyscy w Poznaniu. Teraz wydaje się jednak, że to było mylne wrażenie, bo rywale z którymi mierzyli się lechici byli po prostu słabi - twierdzi komentator Polsatu Sport Roman Kołtoń.
Ostatnie dwa mecze Kolejorza przywróciły demony z poprzedniego sezonu. Gdy mecz układa się poznaniakom wszystko przychodzi im zdecydowanie łatwiej. Problemy pojawiają się w momencie, gdy Lech jako pierwszy traci bramkę. Po meczu z Wisłą lechici uważali, że gdyby udało się zdobyć bramkę w pierwszym kwadransie spotkanie miałoby zgoła odmienny przebieg.
- Ja się z tym nie zgadzam. Uważam, że nawet gdyby Lech wykorzystał którąś z sytuacji na początku spotkania to przy takiej grze, jaką pokazał w dalszej części meczu nie miałby szans na utrzymanie korzystnego wyniku. Po stracie bramki u piłkarzy Lecha nie widziałem jakiegoś podrażnienia, wkurzenia, takiej sportowej złości. Taki zespół nie powinien schodzić
poniżej pewnego poziomu, a w Poznaniu ta amplituda formy jest stanowczo zbyt duża - przekonuje Mielcarski.
Starcie Lecha z Wisłą w mediach przedstawiane było również jako pojedynek Semira Stilica z Maorem Meliksonem, czyli dwójki zdecydowanie najlepszych kreatorów gry w T-Mobile Ekstraklasie. - Ten pojedynek wypadł wyraźnie na korzyść zawodnika Wisły. Stilić jest piłkarzem posiadającym niesamowitą technikę, ale brakuje mu szybkości i dynamiki. Gdyby nie to już dawno grałby w Bundeslidze. Melikson posiada te dwie cechy i zaprezentował to w piątek na Bułgarskiej. Myślę, że jest kwestią czasu jego transfer do silniejszej ligi - przyznaje Kołtoń.
W piątkowym spotkaniu wszyscy piłkarze Lecha zagrali poniżej oczekiwań. Także niezwykle skuteczny na początku sezonu Artiom Rudnev nie potrafił skierować piłki do siatki, choć dwukrotnie znalazł się w dogodnej sytuacji. - To był niefortunny mecz dla Rudneva. Na pewno jednak nie można go po nim skreślać. Miał po prostu słabszy dzień, a to się zdarza. Dlatego na zachodzie skauci obserwują zawodnika w dziesięciu meczach, a nie wysnuwają wnioski na podstawie jednego. Uważam Artioma za jednego z trzech najlepszych napastników w Polsce i swojego zdania nie zmieniam - broni reprezentującego Łotwę snajpera, Roman Kołtoń.
Zapisz się do newslettera