Mocno zimowa aura ma być w trakcie sobotniego meczu Korony Kielce z Lechem Poznań. To juz staje się powoli tradycja, bo oba kluby w stolicy województwa świętokrzyskiego już kilka razy rywalizowały w takich warunkach.
Jest takie nieładne powiedzenie o pogodzie w tym rejonie Polski. Jak będzie w sobotę około godziny 20? Prognozy nie są optymistyczne. Po pierwsze, maksymalna temperatura tego dnia ma wynosić -2 atopnie Celsjusza. Oczywiście w porze spotkania będzie znacznie niższa. Do tego jest bardzo duże prawdopodobieństwo opadów śniegu, ma również być wiatr. To wszystko może sprawić, że warunki do gry nie będą idealne.
Zresztą warto tutaj zaznaczyć, że kiedyś z tego powodu nie doszło do konfrontacji Korony z Lechem. W 2006 roku, kiedy kielczanie byli beniaminkiem Ekstraklasy, mieli podejmować Kolejorza wiosną jeszcze na starym stadionie. Sęk w tym, że murawa tam u progu wiosny była wręcz w katastrofalnym stanie że względu na aurę. Sędziowie zdecydowali, że nie można grać, więc piłkarze zrobili tylko wycieczkę w tę i z powrotem, nawet nie wyszli na boisko. Paradoks jest taki, że w nowyn terminie miesiąc później do konfrontacji doszło już na nowym obiekcie, wówczas jednym z najnowocześniejszych w Polsce. Padł remis 1:1.
Również podział punktów był w końcówce listopada 2010. Wtedy Lech był mocno zajęty bojami w europejskich pucharach, w których zaliczał fenomenalną przygodę. Wyszedł bowiem z niezwykle silnej grupy Ligi Europy, a rywalizował z Juventusem, Manchesterem City oraz Salzburgiem. Do Kielc wybrał się kilka dni przed walką z Włochami przy Bułgarskiej, a pamiętamy, że potrzebował remisu do promocji. Kibice też doskonale znają historię aury jaka była podczas boju ze Starą Damą. Zahartować i przyzwyczaić do takich warunków piłkarze trenera Jose Bakero mogli właśnie w Kielcach, bo tam 27 listopada boisko pokrywała delikatna warstwa śniegu. Skończyło się na 0:0, choć w końcówce Semir Stilić był faulowany w polu karnym ale sędzia nie podyktował jedenastki.
Z pięciu kolejnych wyjazdów do Kielc aż trzy odbyły się w grudniu. Siła rzeczy zatem warunki nie były optymalne. W 2012 roku Lech wygrał z Koroną 1:0, a gol strzelił Bartosz Ślusarski. Mocno przypadkowego dodajmy, bo Łukasz Trałka kopnąl z dystansu, a napastnik zmienił tor lotu piłki i zaskoczył bramkarza rywali. - Grało się ciężko, ale spodziewałem się trudniejszych warunków. Owszem, był spory mróz, ale samo boisko było bardzo przyzwoicie przygotowane - komentował bohater. Zespół trenera Mariusza Rumaka grał wtedy niesamowicie na wyjazdach i odniósł siódmy triumf w delegacji w sezonie 2012/2013. Także dzięki temu przezimował w fotelu wicelidera Ekstraklasy.
Rok póżniej też było 1:0, ale dla Korony. Tutaj jednak już na początku niesłusznie z boiska został wyrzucony z czerwoną kartką Marcin Kamiński i Niebiesko-Biali musieli się bronić. Dzielnie walczyli, ale Daniel Gołębiewski w 88. minucie ostatecznie zapewnił swojej drużynie trzy punkty. I również jeden gol padł 5 grudnia 2015 roku, kiedy szkoleniowcem lechitów był Jan Urban i odniósł skromne zwycięstwo. Notował zresztą wówczas serię sześciu kolejnych triumfów w lidze. Tutaj też nie brakowało zimowych warunków, gra toczyła się na śniegu.
Teraz też spotkanie Korona - Lech wyznaczono w kalendarzu rozgrywek w grudniu. Jaka aura będzie tym razem?
Zapisz się do newslettera