Po fatalnym początku rundy wiosennej i dwóch porażkach w meczach z GKS-em Bełchatów i Ruchem Chorzów wydawało się, że sezon 2011/2012 dla poznańskiego Lecha jest już stracony. Na trzy kolejki przed jego zakończeniem okazuje się jednak, że możliwy jest nawet tytuł mistrzowski.
Po porażce w Chorzowie doszło do zmiany na stanowisku szkoleniowca. Jose Mari Bakero zastąpił Mariusz Rumak. Początek jego pracy nie był jednak usłany różami. Kolejorz odpadł z rozgrywek o Puchar Polski po meczach z Wisłą Kraków, a w lidze zremisował na wyjeździe z zespołem Białej Gwiazdy i przegrał w Białymstoku z Jagiellonią. Po 22. kolejkach poznaniacy zajmowali dziewiąte miejsce w tabeli i tracili czternaście punktów do lidera.
Przełamanie przyszło 25 marca. Na stadionie przy ulicy Bułgarskiej Lech wygrał 2:0 ze Śląskiem Wrocław i tym samym odniósł pierwsze zwycięstwo w 2012 roku. Następnie podopieczni Mariusza Rumaka wygrali 1:0 z Górnikiem Zabrze i 3:1 z Cracovią. W Lany Poniedziałek lechici w doliczonym czasie gry uratowali punkt w Kielcach. By tydzień później na własnym boisku odprawić z kwitkiem Lechię Gdańsk. Wreszcie w minioną sobotę odmieniony Kolejorz potwierdził świetną dyspozycję w Warszawie. Wygrał na wyjeździe z prowadzącą w tabeli Legią i obecnie do stołecznej drużyny traci tylko cztery punkty.
Lech plasuje się na czwartym miejscu, które wobec obecności Legii i Ruchu w finale Pucharu Polski gwarantuje udział w europejskich pucharach. Taki był cel postawiony przed Mariuszem Rumakiem. Młody szkoleniowiec jest na dobrej drodze by go zrealizować. Może nawet pokusić się o coś więcej, bo tytuł mistrzowski wcale nie jest nierealny.
Do końca pozostały trzy mecze. Najpierw poznaniacy na własnym boisku zmierzą się z Polonią Warszawa, potem podejmą Podbeskidzie Bielsko-Biała, a na zakończenie zagrają na wyjeździe z Widzewem Łódź. Kolejorz jest w stanie wywalczyć w tych meczach komplet punktów. To na pewno wystarczy do gry w europejskich pucharach, ale czy do tytułu mistrzowskiego?
Aby tak się stało w tych trzech ostatnich spotkaniach Legia musiałaby stracić cztery punkty. Stołeczna drużyna zagra u siebie z Jagiellonią Białystok, na wyjeździe z Lechią Gdańsk i na koniec u siebie z Koroną Kielce. Biorąc pod uwagę ostatnią formę legionistów, strata przez nich co najmniej czterech punktów w tych meczach jest całkiem realna.
Ruch Chorzów ma teoretycznie łatwiejszy terminarz, ale ekipa Waldemara Fornalika zmierzy się ze wszystkimi zespołami walczącymi o utrzymanie. Najpierw u siebie z ŁKS-em, następnie na wyjeździe z Cracovią i na koniec u siebie z Lechią Gdańsk. By Lech wyprzedził w tabeli chorzowian to Niebiescy w tych spotkaniach muszą zgubić co najmniej trzy punkty, jeśli Lech zachowa lepszy bilans bramkowy od zespołu z Chorzowa.
Zostaje jeszcze Śląsk Wrocław, który obecnie wyprzedza Lecha o dwa punkty. Wrocławianom pozostały mecze u siebie z Zagłębiem Lubin i Jagiellonią Białystok oraz wyjazd do Krakowa na mecz z Wisłą. Jeśli w którymś z tych meczów podopieczni Oresta Lenczyka zgubią punkty, a Lech wygra wszystko do końca to wyprzedzi zespół Śląska.
Byłoby to o tyle istotne, że zespół, który zajmie na koniec drugie miejsce albo znajdzie się za plecami tylko Legii i Ruchu grę w europejskich pucharach rozpocznie 19 lipca. Ekipa, która wywalczy trzecie lub czwarte miejsce za Ruchem i Legią zmagania na europejskiej arenie zacznie 5 lipca.
Zapisz się do newslettera