CAŁA ROZMOWA Z PREZESEM JACKIEM RUTKOWSKIM TYLKO W LECHTV >>
Minął już ponad tydzień od ostatniego meczu i fety na Starym Rynku. Emocje już opadły?
- Jak pomyślę sobie o tym wszystkim, to serce faktycznie jeszcze drży, ale emocje już opadły.
Jesienią nie wszystko jednak szło po naszej myśli. Pamiętny mecz w Stalowej Woli, po nim konsekwencje wobec niektórych zawodników. Potem Lech już jednak nie przegrywał, to był taki przełomowy moment?
- Faktycznie, okres po meczu ze Stalową Wolą, te kilka dni było decydujące. Drużyna potrafiła wyciągnąć wnioski z tej porażki, ze swojej postawy w lidze i od tego momentu rozpoczął się tak naprawdę pościg za Wisłą.
W naszej sondzie na stronie internetowej zapytaliśmy kibiców, kto ich zdaniem jest cichym bohaterem" Lecha. Zdecydowanie prowadzi Dimitrije Injac. Pan również oddałby na niego swój głos?
- Dimitrije zarówno swoją postawą, osobowością, jak i niesamowitą pracą którą wykonuje na boisku, zdecydowanie zasłużył sobie na taki tytuł. Nie powinniśmy też zapomnieć o tym, że Jasmin Burić wygrał nam w tym sezonie kilka meczów. Bronił w sytuacji sam na sam z Małeckim w pojedynku z Wisłą w ostatnich minutach. Potem było jeszcze kilka takich sytuacji. Nie mógł grać w końcówce sezonu, ale świetnie zastąpił go Krzysztof Kotorowski.
Można powiedzieć, że bramką w meczu z Ruchem, czy trafieniem w Bełchatowie Sergei Krivets już się spłacił?
- To bardziej takie dziennikarskie sformułowanie. Pieniądze wydane na Sergeia zwrócą się, gdy w przyszłym sezonie będzie grał jeszcze lepiej i pokaże swoje umiejętności w europejskich pucharach. Ta bramka z meczu z Ruchem oczywiście jest spektakularna, była to przecież ostatnia minuta, ale mieliśmy przy tym też sporo szczęścia.
Czy przejście Roberta Lewandowskiego do Borusii Dortmund to już przesądzona sprawa?
- Jesteśmy blisko porozumienia. Do ustalenia pozostało kilka szczegółów i z tym idzie nam bardzo ciężko. Myślę, że ostatecznie dojdziemy jednak do konsensusu.
To będzie najwyższy transfer w historii Lecha?
- Myślę, że nie tylko w historii Lecha, ale i polskiej piłki.
Zna Pan dobrze realia Bundesligi, Robert poradzi sobie w Borusii, może z miejsca stać się podstawowym zawodnikiem?
- W jego przypadku nie mam co do tego wątpliwości. Jeśli rozmawialibyśmy o innym zawodniku, to bym się zastanowił. Robert fantastycznie rozwinął się w Lechu. Ma charakter, walczy już nie tylko w polu karnym, ale i w gabinetach o swój kontrakt.
Znalezienie następcy Roberta, chyba nie jest łatwym zadaniem, bo powiedzmy sobie szczerze, takiego talentu w polskiej piłce dawno nie widzieliśmy?
- Racje ma trener Zieliński, który powiedział, że drugiego Roberta Lewandowskiego nie znajdziemy. Dlatego należy poszukać innych zawodników i dopasować do nich styl gry. Piłka to gra zespołowa, indywidualności są ważne, ale same raczej nie wygrywają meczów.
Witalij Rodionow to temat aktualny? Ostatnio w prasie wypowiadał się, że bardzo chętnie przeszedłby teraz do Lecha.
- Na ostatnim posiedzeniu komitetu transferowego taka opcja nie była rozważana.
Coraz głośniej mówi się ostatnio o tym, że oprócz Lewandowskiego, Lecha może opuścić Sławomir Peszko.
- To zależy w tej chwili tylko od Sławka. Przedstawiliśmy mu bardzo dobrą ofertę, taką na jaką nas stać. Nie jesteśmy oczywiście w stanie przebić propozycji zespołów z Bundesligi i czy innych silnych europejskich lig. Sławek się nad tym zastanawia. Rozumiem jego problem i ból. Z jednej strony może zarobić dużo więcej pieniędzy niż w Polsce, a z drugiej nie ma pewności, czy przenosiny zagwarantują mu sportowy rozwój.
Rozmawiamy o transferach, bo przed nami ogromna szansa jaką jest gra w Lidze Mistrzów. Czy ten zespół, zakładając nawet, że odchodzi Robert Lewandowski, przy planowanych wzmocnieniach stać na to, żeby awansować do fazy grupowej?
- Lech jest w stanie tego dokonać. Jestem przekonany, że procentować będą mecze, które graliśmy jeszcze z Frankiem Smudą w fazie grupowej Pucharu UEFA. W tych spotkaniach zdobyliśmy doświadczenie. Przecież nawet w Moskwie mieliśmy szansę na punkty, potrafiliśmy wygrać w Rotterdamie. Wierzę, że właśnie te doświadczenia, nawet te z meczu z Brugią, pomogą nam awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Liga Mistrzów to też ogromne pieniądze dla klubu.
- Nie myślimy tymi kategoriami, bo nie chcemy się zagotować. Wiemy jakie oczekiwania były w Krakowie, gdy Wisła kilka razy próbowała wejść do Ligi Mistrzów. Faktycznie raz, w pojedynku z Panathinaikosem była tego bliska. W naszym budżecie na 2010 roku nie mamy założonych żadnych wpływów z tytułu gier w Lidze Mistrzów, czy Lidze Europy.
...
CAŁA ROZMOWA Z PREZESEM JACKIEM RUTKOWSKIM TYLKO W LECHTV >>
Zapisz się do newslettera