Gdzie w ramach integracji przed meczem z Arką w 2005 roku udali się lechici? W jaki sposób Damian Nawrocik nabył swoją nietuzinkową technikę? Ile ligowych wygranych odniósł na starym Stadionie Miejskim w Gdyni? Wieloletni dziennikarz "Przeglądu Sportowego", Maciej Henszel, wspomina na naszych łamach pamiętne starcia z arkowcami w Gdyni, zapraszamy!
Mecze przyjaźni muszą być specyficzne szczególnie dla piłkarzy w nich występujących. Kibice obu drużyn zasiadają często razem na tym samym sektorze, dopingując i jeden, i drugi zespół. Zawodnicy mogą być lekko skonsternowani, tym bardziej, że oni do tych spotkań podchodzą bez żadnych sentymentów, nie odpuszczając. Dobrze o tym świadczy starcie, które miało miejsce w Gdyni w grudniu 2005 roku. Było bardzo ostre, ale ostatecznie ze szczęśliwym wynikiem końcowym dla Lecha.
Ten pojedynek wiąże się z ciekawą historią, bowiem dzień przed nim trener Czesław Michniewicz w ramach integracji zabrał lechitów na mecz Euroligi koszykarzy w Gdyni. Wtedy Asecco Prokom miał mocny zespół, który cieszył się sporym zainteresowaniem. Wtedy mierzył się on z czołową drużyna europejską, Efesem Pilsen Stambuł, więc piłkarze Kolejorza mieli nie lada gratkę. Transmitujący te rozgrywki Canal Plus od razu wypatrzył lechitów i sam Michniewicz wraz z Piotrem Reissem udzielali przed kamerami tej stacji wywiadów. Ten drugi mógł powspominać czasy przełomu lat 80-tych i 90-tych, kiedy sam chodził na koszykarzy Lecha Poznań. Wiadomo, że to była wtedy obok Śląska Wrocław najmocniejsza drużyna w Polsce i wszyscy podziwiali jej spotkania w Europie.
Stadion Miejski w Gdyni przed przebudową nie należał do typowo piłkarskich obiektów, ale kibice zawsze potrafili na nim stworzyć dobrą atmosferę. Zawsze szło na nim lechitom jak po grudzie, ale tego dnia po bramkach w końcówce wygrali oni 2:0. Pierwszego gola, bardzo ładnego zresztą, strzelił Damian Nawrocik. Co ciekawe, tym trafieniem pożegnał się z Poznaniem i przywitał z Gdynią, bo na początku 2006 roku trafił do Arki. Potrzebował regularnej gry, więc trener Michniewicz zgodził się na jego transfer.
Nawrocik był piłkarzem po przejściach, ale obdarzonym brylantową techniką nabytą na poznańskim Łazarzu. Sam wspominał, że odbijał piłkę o ścianę jakiejś starej obdartej kamienicy i tego nietuzinkowego futbolu nauczył się właśnie tam. Przez problemy zdrowotne nie zrobił jednak większej kariery w ekstraklasie. Michniewicz nazywał go żartobliwie "pszczółką" i śmiał się, że wygląda, jakby go pszczoła użądliła, bo zdarzało się mu mieć czasem kilka kilogramów za dużo. Kluczowe dla jego sportowych losów były jednak liczne operacje, które musiał przechodzić. Już w momencie odejścia z Lecha tych ingerencji chirurgicznych było dwanaście i miało to bez wątpienia spory wpływ na jego przyszłość.
Tamta wygrana była jedyną w lidze odniesioną przez Kolejorza na tym starym stadionie Arki. W późniejszych latach przyjeżdżał tam w znacznie silniejszym składzie, ale w sezonie 2008/09 potrafiła mu się przydarzyć chociażby porażka 1:2 po dwóch bramkach byłego lechity, Zbigniewa Zakrzewskiego. Rok później miała miejsce analogiczna sytuacja do tej obecnej. Lech pojechał do Gdyni po przegranej z Legią w Warszawie, a trener Zieliński zdecydował się na pokerową zagrywkę, wystawiając w podstawowej jedenastce Jasmina Buricia, dla którego był to debiut w niebiesko-białych barwach. Ostatecznie lechici zremisowali ten mecz po trafieniu na wagę punktu Roberta Lewandowskiego, a porażka przy Łazienkowskiej okazała się być ostatnią w mistrzowskiej kampanii tego zespołu.
Zapisz się do newslettera