Prawie połowa meczów "Kolejorza" w tym sezonie była horrorami. Choć większość z nich nie dała Lechowi punktów, to trudno oprzeć się wrażeniu, że drużynę Franciszka Smudy grającą tak jak np. w piątek w Warszawie, aż chce się oglądać.
Prestiżowy pojedynek z Legią pokazał Lecha odważnego, porywającego swą grą ofensywną. Gdyby nie wynik, o którym znów przesądził indywidualny błąd obrońcy, można by śmiało powiedzieć, że zespół Franciszka Smudy jest wręcz skazany na walkę o tytuł. "Kolejorz" zbiera zewsząd pochwały za swój styl, ale nie zbiera punktów, co regularnie oddala go od czołówki.
Może i rzeczywiście lechici nie są jeszcze gotowi na walkę o mistrzostwo, ale w takich meczach jak z Koroną Kielce, Cracovią, Widzewem Łódź czy Legią, pokazują, że ani myślą być drużyną przeciętną. I nie są. Słychać nawet żartobliwe głosy, że stacja Canal+ powinna wypłacić Lechowi premię. Za co? Za emocje gwarantowane! Poznański zespół nie gra jeszcze tak, jak wymarzyłby sobie to Smuda, jednak już dziś można powiedzieć, że oddaje naturę trenera, człowieka niezwykle ambitnego i walczącego o zwycięstwo nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji.
To tworzy nową jakość w polskiej lidze. Ile drużyn zadowoliłoby się remisem 2:2 na Łazienkowskiej, gdy kwadrans wcześniej przegrywały 0:2? Pewnie zdecydowana większość. Kibice oglądaliby wykopy byle dalej od własnej bramki, coraz częstsze wizyty lekarzy i masażystów u piłkarzy symulujących kontuzje. Słowem: wszystko, co odstrasza fanów piłki od polskiej ekstraklasy.
Postawa Lecha musi ich do niej przyciągać. Śmiem nawet twierdzić, że kibice "Kolejorza", gdyby mieli do wyboru remisy w marnym stylu i heroiczne boje zakończone porażkami, postawiliby na to drugie. I stawiają, głosując nogami, zapełniają stadion przy ul. Bułgarskiej i wypełniają sektory gości na obcych stadionach. Bo takiego Lecha chce się oglądać - może nie doskonałego, ale za to wyrazistego, zawsze walczącego o całą pulę, choć zdrowy rozsądek i chłodna kalkulacja czasem podpowiadałyby zdjęcie nogi z gazu.
Oczywiście ktoś powie, że za kilka tygodni niewielu będzie pamiętało styl, w jakim Lech grał w Łodzi i Warszawie. Pozostaną suche wyniki 2:3, za które nie ma punktów. Czy na pewno? Poznaniacy tracą do prowadzącej Wisły Kraków 6 pkt, a to nie jest przewaga, która kazałaby się żegnać z marzeniami o tytule. Mają za to opinię zespołu niezwykle groźnego, który jak żaden inny w lidze potrafi być skuteczny w ofensywie. Jeśli zimą uda się wzmocnić kadrę i poprawić grę obronną, to Smuda jest w stanie reżyserować wcale nie gorsze spektakle niż dziś, tyle że z happy endem.
Horrory Lecha w tym sezonie
1. kolejka - 3 pkt
Wisła Płock - od 0:2 do 3:2
3. kolejka - 1 pkt
Korona Kielce - od 0:2 do 2:2
4. kolejka - 0 pkt
Cracovia - od 0:3, poprzez 3:3, do 3:4
5. kolejka - 1 pkt
Wisła Kraków - od 2:0, poprzez 3:1, do 3:3
11. kolejka - 0 pkt
Widzew Łódź - od 0:2, poprzez 2:2, do 2:3
1/8 finału Pucharu Polski - awans
Pogoń Szczecin - 0:1 do 2:1
13. kolejka - 0 pkt
Legia Warszawa - od 0:2, poprzez 2:2, do 2:3