29 dni, 8 meczów - rozpoczyna się wzmożony okres piłkarskich aktywności dla klubów PKO Ekstraklasy. Poprzeczka zawieszona będzie wysoko, ponieważ w napiętym terminarzu czekają wymagający rywale, a każdy z wyników zaważy na ostatecznym kształcie tabeli.
Gliwiczanie ponownie zgłaszają akces w walce o mistrzostwo Polski. I choć w tym sezonie zdarzały im się gorsze momenty - szczególnie na początku oraz pod koniec roku - prezentowaną postawą udowadniają, że poprzedni sukces nie był przypadkowy. Szczyt formy nadszedł w marcu, kiedy to rozpoczęli serię meczów bez porażki. Obecnie wynosi ona sześć, co pozwoliło im w bardzo krótkim czasie wskoczyć na fotel wicelidera oraz wypracować sobie pewną przewagę nad resztą stawki. Spotkania rozegrane po restarcie ekstraklasy zakończyły się dla zespołu trenera Waldemara Fornalika aż trzema zwycięstwami. Dwa punkty - bowiem w ich starciu padł remis - zdołał urwać im Górnik Zabrze.
Gliwice to teren trudny, gdyż "Piastunki" ostatni raz bramkę na własnym stadionie stracili jeszcze w grudniu poprzedniego roku. Spotkanie Piast - Lech będzie zatem swoistym sprawdzianem dyspozycji obu zespołów, które w ostatnich tygodniach prezentują się naprawdę dobrze. Rozstrzygnięcie, które padnie w sobotę, 20 czerwca może okazać się także kluczowe w kwestii układu tabeli.
"Portowcy" przygaśli - taki wniosek nasuwa się spoglądając na wyniki osiągane przez zawodników trenera Kosty Runjaicia w ostatnich tygodniach. Start sezonu był w ich wykonaniu nadspodziewanie dobry, gdyż niemal od samego początku plasowali się w czołówce, by kolejno na blisko miesiąc zasiąść na fotelu lidera. Coraz częściej zdarzały im się jednak potknięcia, które doprowadziły do powolnego spadku w tabeli. Sen granatowo-bordowych przemienił się w przejażdżkę emocjonalnym rollercosterem, szczególnie wiosną. Ich bilans w 2020 roku wynosi bowiem: 2 zwycięstwa - 4 remisy - 4 porażki. Schemat ten powtarza się zresztą nie pierwszy raz.
Ostatnia wizyta Pogoni w Poznaniu skończyła się wysokim zwycięstwem gospodarzy. Czy tak będzie także w środę, 24 czerwca?
Śląsk Wrocław napsuł krwi nie jednemu rywalowi w tym sezonie. Nie powinno to dziwić, gdyż wielu określa postawę "Wojskowych" w kategoriach zaskoczenia. Wrocławianie w poprzednich latach rozczarowywali słabymi początkami ligowych zmagań. Dawno nie zdarzyło się, żeby od samego startu byli tak skuteczny. Do marzeń o pucharach podchodzili sceptycznie, gdyż pozostawały w pamięci poprzednie rozczarowania. Seria trwała, lecz nie była ona pełna zwycięstw. Pomimo słabszego momentu, utrzymali się w czubie tabeli. Po restarcie rozgrywek rozpędzali się powoli, by dwa ostatnie spotkania zakończyć zwycięstwem.
Stadion Wrocław to trudny teren. Śląsk w sezonie 2019/20 przegrał na nim wyłączenie raz: z Legią Warszawa 0:3. Posiada z Kolejorzem identyczny bilans spotkań: 13-10-7. Okazje do rewanżu za ostatnie wyniki niebiesko-biali będą mieć w niedzielę, 28 czerwca.
Spotkania z Legią Warszawa zawsze budzi wielkie emocje. "Wojskowi" wielokrotnie udowadniali, że nie potrzebują udanego startu, aby osiągnąć swój cel. I początek sezonu 2019/20 nie należał do zbyt udanych w ich wykonaniu, stąd na podium zameldowali się dopiero we wrześniu. Seria wysokich zwycięstw odniesionych w kolejnych tygodniach wywindowała zespołu trenera Aleksandra Vukovicia na szczyt tabeli. Ostatnią prostą rozgrywek rozpoczynają ze sporą zaliczkę, gdyż siedmiopunktową nad drugim Piastem Gliwice. Gdy wydawało się, że może być ona jeszcze większa, na ich drodze stanął Górnik Zabrze, który ponownie urwał "oczka" topowej ekipie.
Spotkanie zaplanowane na sobotę, 4 lipca może obrać scenariusz: pokrzyżowania planów legionistów lub "pstryczka" w nos - wszystko zależne od wcześniejszych wyników osiągane przez oba zespoły. Odbędzie się ono z udziałem publiczności, która zyska możliwość zobaczenia tego, czego nie udało się w marcu, ani w czerwcu.
Drugi tydzień lipca zapowiada się niezwykle interesująco. Raptem w pięć dni, niebiesko-biali dwukrotnie zmierzą się z Lechią Gdańsk:
Gdańszczanie w sezonie 2019/20 grają w "kratkę". Po przerwie związanej z koronawirusem odnieśli zwycięstwo po zaciętym starciu w derbach Trójmiasta (4:3), lecz później wyraźnie przyhamowali, zdobywając wyłączenie dwa punkty. Do grupy mistrzowskiej awansowali z ostatniego, ósmego miejsca. Zważywszy na prezentowaną podstawę, gdyby runda zasadnicza trwała spotkanie, dwa więcej, los mógłby potoczyć się inaczej. Pomimo dyspozycji Dusana Kuciaka, lechiści mają problem z utrzymaniem czystego konta. Z drużyn plasujących się w grupie mistrzowskiej tylko Jagiellonia straciła więcej bramek na wyjeździe.
Cracovia przed tygodniem zakończyła passę sześciu meczów bez zwycięstwa. Utracony impet poskutkował spadkiem w tabeli. Obecnie plasują się trzy punkty za Lechem, lecz walka pomiędzy zespołami zapowiada się ciekawie. "Pasy" stawiły czoła rywalom, skutecznie utrudniając im "życie". Poznaniakom plany pokrzyżowali dwukrotnie, zatem niebiesko-biali zyskali szansę rewanżu. Trudno jednoznacznie określić dyspozycję krakowian. Należy pamiętać, że stadion przy ulicy Kałuży to trudny teraz - Cracovia straciła tam wyłącznie jedenaście bramek.
W zależności od rozstrzygnięć w krajowym pucharze, mecz zaplanowany na środę, 15 lipca może mieć spore znaczenie do ostatecznego układu tabeli.
Tęsknota za początkiem sezonu - z pewnością takie nastoje towarzyszą białostoczanom, którzy w okresie lipiec-wrzesień osiągali bardzo dobre wyniki. Spadek formy, który nastał później spowodował powolną degratację Jagiellonii w ligowej tabeli. Ostatnie rezultaty mogły wlać nieco optymizmu w serca sympatyków żółto-czerwonych. Ich bilans w 2020 wynosi: 4 zwycięstwa - 3 remisy - 3 porażki. Pozwoliło im to poprawić pozycję w tabeli i ostatecznie awansować do górnej ósemki kolejkę przed końcem rundy zasadniczej.
Poznańsko-białostocka rywalizacja w sezonie 2019/20 pozostaje nierozstrzygnięta (1:1 - 1:1). Spotkanie zaplanowane na niedzielę, 19 lipca będzie zatem świetną okazją na przechylanie szali zwycięstwa na swoją korzyść i zakończenie rozgrywek w dobrych nastrojach.
Zapisz się do newslettera