Wtorkowy mecz Lecha Poznań z Pogonią Szczecin upłynął pod znakiem powrotów. Kolejorz wrócił do wygrywania w PKO Ekstraklasie, Robert Gumny miał okazję zaprezentować się po 200-dniowej przerwie, a Tymoteusz Puchacz po raz pierwszy od października wystąpił na… lewej obronie.
Kiedy na nieco ponad godzinę przed rozpoczęciem spotkania 29. kolejki PKO BP Ekstraklasy kibice niebiesko-białych ujrzeli skład linii obrony swojej drużyny mogli poczuć… zdziwienie? Na lewej stronie defensywy zabrakło bowiem miejsca dla Volodymyra Kostevycha, który od października obsadzał tę pozycję w pełnym wymiarze czasowym. Powody tej decyzji przybliżył w studio pomeczowym "Halo Bułgarska" trener Dariusz Żuraw.
- Pracuję z grupą piłkarzy, którym ufam i których widzę na treningu. W sobotę graliśmy ciężki mecz w Lubinie, goniliśmy całą drugą połowę, żeby osiągnąć korzystny wynik, a po trzech dniach przyszło nam rywalizować z Pogonią. Ze swojego trenerskiego doświadczenia wiem, że trudno jest zaadaptować się do tak intensywnego sytemu, stąd kluczową rolę odgrywa w nim rotacja - tłumaczył szkoleniowiec Kolejorza, dając do zrozumienia, że chciał Ukraińcowi dać zebrać siły przed kolejnymi pracowitymi tygodniami.
Taki wybór przyszedł trenerowi Lecha o tyle łatwiej, że przecież dysponuje zawodnikiem, który z powodzeniem pokazywał się na tej pozycji jeszcze w pierwszej fazie tych rozgrywek. Piłkarz ten co prawda zmienił później swoją funkcję na placu na skrzydłowego, ale nie przestawał grać, opuszczając tylko jedno ligowe starcie - marcowe z Górnikiem Zabrze (4:1) - z powodu nadmiaru żółtych kartek. Mowa oczywiście o Tymoteuszu Puchaczu, który przeciwko Pogoni po raz piąty podczas trwającej kampanii ligowej wcielił się w rolę lewego obrońcy. Wcześniej miało to miejsce w konfrontacjach z ŁKS-em Łódź, Jagiellonią Białystok, Wisłą Kraków oraz w październiku z Zagłębiem Lubin.
Od początku meczu z Pogonią przejawiał sporo ochoty do gry. Zwłaszcza w ofensywie, ale i w obronie skutecznie zamknął swój boiskowy korytarz dla kolejnych graczy przyjezdnych. Nie trzeba było długo czekać, by jego aktywność przyniosła wymierny skutek dla drużyny. Oddajmy zresztą głos strzelcowi gola otwierającego wynik wtorkowego spotkania, Jakubowi Moderowi. - To taka nasza "firmówka", Puchacz podłącza się z lewej strony, podaje na przedpole, Moder strzela - krótko wyjaśnia filozofię tej bramki autor trzech trafień w tym sezonie PKO Ekstraklasy. Dwójkowa akcja obu wyżej wymienionych była pierwszą z czterech skutecznych w wykonaniu ich ekipy, ponieważ ostatecznie Kolejorz zwyciężył 4:0.
A jak ze swojej nowej-starej funkcji wywiązał się Puchacz? Za recenzję mogą posłużyć liczby: 66 udanych akcji w ataku, 46 na 49 podań dokładnych, 9 na 13 pojedynków wygranych, 6 odbiorów, strzał celny oraz asysta. Ta ostatnia stanowiła dla niego trzecie ostatnie podanie w tych rozgrywkach. Przez ich zdecydowaną większość występował na obu skrzydłach, gdzie również zdobył trzy bramki. Dla niego bez większego znaczenia pozostaje miejsce, w którym gra, najważniejsze, żeby działo się to… w bocznym sektorze.
- Wahadło, lewa obrona, skrzydło - nie robi mi to żadnej różnicy. Cieszę się na występy bliżej bramki przeciwnika, wciąż mogę się tam wiele nauczyć i rozwijać w kontekście ofensywy. Generalnie czuję, że to właśnie gra przy linii jest moim atutem, niezależnie w jakiej roli. Kiedy ktoś mi rzuci piłkę na ściganie się z rywalem, to jest mój żywioł – nie robi tajemnicy ze swoich boiskowych atutów wychowanek Kolejorza, który we wtorek najczęściej wymieniał się piłką z Kamilem Jóźwiakiem. Obaj lechici wykonali między sobą 25 podań.
Zapisz się do newslettera