Za piłkarzami Lecha Poznań pierwsze dwa treningi podczas zgrupowania w tureckim Belek. Podczas obu z nich ważnymi elementami zajęć były gry na wysokiej intensywności i różnych rozmiarach boisk.
Na początek jednak trzeba było trochę rozruszać nogi i poranne zajęcia, które ruszyły punktualnie o godzinie 11 czasu tureckiego, rozpoczęły się od sporej dawki biegania. Przez kilka dobrych minut piłkarze ze sporą szybkością okrążali płytę boiska, na krótszych jej bokach wykonując do tego różnego rodzaju ćwiczenia sprawnościowe.
Po tak solidnej rozgrzewce można było przejść do zasadniczej części, na którą złożyła się głównie intensywna gierka na skróconym polu gry. Była ona jednak dość nietypowa, bo piłkarze mieli okazję strzelać do aż czterech bramek ustawionych na końcach boiska. Goli padło więc bardzo dużo, chociaż bramkarze robili co mogli, by temu zapobiec. Jak chociażby wracający do zdrowia po długiej kontuzji Mickey van der Hart, który w jednej z akcji popisał się refleksem i zatrzymał uderzenie nożycami Tymoteusza Puchacza.
W grze uczestniczyli wszyscy zawodnicy, poza sprowadzonymi tuż przed obozem w Turcji stoperami - Bartoszem Salamonem i Antonio Miliciem. Oni nie mieli okazji odbyć żadnej jednostki treningowej z zespołem przed wylotem do Belek, dlatego pracowali w tym czasie razem z trenerami przygotowania fizycznego. Wszystko po to, żeby już na popołudniowych zajęciach być w pełnej gotowości do intensywnej pracy.
I tak właśnie się stało - Polak i Chorwat zostali włączeni do gier treningowych na drugim poniedziałkowym treningu i pokazali się z dobrej strony. Podobnie jak inny ze sprowadzonych zimą piłkarzy – Jesper Karlström. Po południu intensywność jeszcze wzrosła, bo zawodnicy zostali podzieleni na trzy zespoły i każdej z drużyn trener Dariusz Żuraw wraz z asystentami zliczał strzelane gole, by wyłonić zwycięzców. Została nimi ekipa „zielonych”, której wygraną zapewniły dwie bramki zdobyte przez Mikaela Ishaka na chwilę przed końcem rywalizacji.
- Jeżeli chodzi o o gry, które realizowaliśmy, to raczej były one nastawione na działania zespołowe. Graliśmy na dużych i średnich przestrzeniach, żeby zawodnicy po dopiero trzech jednostkach, które odbyliśmy w Poznaniu, jeszcze w miarę spokojnie się wprowadzili do zajęć tu na obozie. Objętość treningowa była jednak spora, także na pewno było to dla zawodników duże obciążenie – tłumaczy koncepcję pierwszego dnia zajęć w Belek trener przygotowania fizycznego Karol Kikut.
Na koniec szkoleniowcy zarządzili trening strzelecki i bramkarze znów musieli uwijać się jak w ukropie - to właśnie oni byli najbardziej zmęczeni, gdy chwilę przed godziną 19 na boiskach Callista Sports Center zgasły światła, a lechici ruszyli w drogę powrotną do hotelu, by zjeść kolację i przygotować się już na kolejny dzień pracy.
Zapisz się do newslettera