11 listopada, niedzielne popołudnie. W całej Polsce to Święto Niepodległości. W stolicy Wielkopolski jednak ma ono zapach i smak cukierniczego arcydzieła. Chodzi o polukrowany i obsypany orzechami wypiek z ciasta półfrancuskiego ze znakomitym farszem z białego maku i bakalii. Detale? Receptury? Oj, co to... to nie! Te poznańscy cukiernicy trzymają w najlepiej zabezpieczonych skrytkach.
- Tajemnica rodziny od kilkudziesięciu lat - śmieje się Piotr Koperski. To podstarszy cechu, cukiernik, którego tortury nie zmuszą do zdradzenia jego wersji przepisu na lokalny przysmak. - Cieszcie się, że was w ogóle wpuściłem na kuchnię - dodaje.
Od kilkunastu dni robota idzie pełną parą, choć punkt kulminacyjny dopiero w niedzielę. Ostatnie tygodnie października i pierwsze w listopadzie wiążą się z lawinowym wzrostem zainteresowania rogalami świętomarcińskimi. W Święto Niepodległości mieszkańcy Poznania zjedzą ich kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset ton.
To produkt regionalny certyfikowany zresztą przez Unię Europejską. Prawo do jego wypieku w tym roku otrzymało ponad 100 piekarni i cukierni. Rogale świętomarcińskie są oczywiście różne. W niektórych masa makowa jest bardziej zmielona, w innych wyczuwalny aromat migdałów, a w jeszcze kolejnych przeważa nuta orzecha włoskiego. Wspólny mianownik? Jest w sumie kilka. A te najbardziej oczywiste? Są słodkie. Delikatnie wilgotne. Niesamowicie kaloryczne. I pyszne.
Od lat tym tradycyjnym wypiekiem szczyci się również... Lech Poznań. Oczywiście nikt nie piecze ich przy Bułgarskiej, ale wielokrotnie można było je już spalić! Trenerzy przygotowania fizycznego Kolejorza zachęcali do wspólnych zajęć, których celem było spalenie 500 kalorii. Po zakończeniu treningu, jego uczestnicy opuszczali stadion z ustami zaklejonymi lukrem świętomarcińskiego przysmaku, ale bez wyrzutów sumienia.
- Choćbyśmy chcieli, tym razem nie było cienia szansy na powtórzenie naszej akcji. 11 listopada rozegramy mecz w Białymstoku, nasza drużyna wyjedzie z Poznania już dzień wcześniej. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Teraz mamy okazję zarazić miłością do naszych rogali całe Podlasie - mówi rzecznik Lecha, Łukasz Borowicz.
Make rogal not war. To hasło - modne skądinąd w stolicy Wielkopolski właśnie teraz - było absolutnym przyczynkiem do rozwinięcia zwariowanego pomysłu: "Nakarmimy rogalami świętomarcińskimi białostocczan! Zwariują na ich punkcie!". A przy okazji może zainteresują się też przyjazdem do Poznania. Sport jest znakomitą platformą do promowania wielu inicjatyw, najlepiej ponad wszelkimi podziałami. A że takich nie ma pomiędzy Kolejorzem i Jagą?
- Jesteśmy bardzo podekscytowani tym, że realizujemy nasz projekt z Jagiellonią i chyba jako pierwsi w Polsce. Dotąd nie zdarzało się przecież, żeby kluby w jakiejkolwiek dyscyplinie promowały swoje regiony na terenie ligowych rywali. Oczywiście na boisku byliśmy i będziemy dla siebie konkurencją, ale poza nim jej dla siebie nie stanowimy. Dlatego ponad wszelkimi podziałami chcemy zarazić białostoczan miłością do rogali świętomarcińskich, a także pomysłem, że warto odwiedzić Poznań i spróbować wielu innych naszych specjałów. Jesteśmy przekonani, że sport to znakomita platforma do promocji wielu sfer życia i pozytywnych emocji - mówi rzecznik Kolejorza.
Co zatem nastąpi? W niedzielę około 14:00 na rynku Kościuszki, przy hotelu Cristal w Białymstoku, przedstawiciele Lecha i Jagiellonii poczęstują pięciuset mieszkańców Podlasia świeżymi, wypieczonymi wcześnie rano w Poznaniu, rogalami świętomarcińskimi. Później, w trakcie przerwy meczu na stadionie przy ul. Słonecznej zaproszą kibiców do konkursu "wkręcania rogali". W nagrodę oczywiście naręcze wielkopolskich pyszności i zaproszenie dla dwóch osób na weekend w mieście Kolejorza przy okazji kolejki rewanżowej pomiędzy współpracującymi przy akcji klubami.
- Cieszymy się bardzo, że w naszym mieście odbędzie się pierwsza tego typu akcja. I pomimo że Jagiellonia i Lech są tego dnia rywalami na boisku, to jestem przekonana, że mieszkańcy naszego miasta, nasi Kibice, z duża przyjemnością spróbują tradycyjnego, poznańskiego wypieku - mówi Agnieszka Klim, dyrektor marketingu Jagiellonii Białystok. - Jesteśmy regionem, który jest wielokulturowy, a co za tym idzie, także mamy znakomite tradycyjne potrawy. Dziś żartujemy, że przyjmujemy gości z "własnym koszykiem", co nie jest typowe na Podlasiu, bo przecież słyniemy z gościnności. Dlatego mamy nadzieję, że przy okazji najbliższego meczu w Poznaniu będziemy mogli odwdzięczyć się klubowi i kibicom Lecha i zaprosić na podobną degustację. Przy okazji zachęcamy również inne kluby do tego typu inicjatyw - dodaje.
Za organizację akcji odpowiadają Lech Poznań i Jagiellonia Białystok. Wsparli nas przy niej Cukiernia Koperski, Poznańska Lokalna Organizacja Turystyczna oraz Hotel Mercure.
Zapisz się do newslettera