W środowe popołudnie Lech Poznań dostał ostatecznie zgodę na powrót do treningów na boiskach przy ulicy Bułgarskiej. - Nie mogłem się tego doczekać. Mam nadzieję, że jak najszybciej wznowimy zajęcia w jak największej grupie. Najważniejszy jest jednak powrót na boiska - przyznaje obrońca Kolejorza, Tomasz Dejewski.
Przez prawie dwa miesiące lechici czekali w blokach startowych, trenując w swoich domach i oczekując informacji na temat możliwego powrotu do gry. Kiedy w środę po godzinie 12:00 Komisja Medyczna Polskiego Związki Piłki Nożnej dała zielone światło, gracze trenera Dariusza Żurawia odbyli swoją pierwszą jednostkę treningową na zielonej murawie.
- Czekaliśmy na to od dłuższego czasu, bo sporą różnicą jest praca na boisku czy w domu. Na balkonie lub w pokoju można podtrzymać formę, ale pewnych ćwiczeń się nie wykona. Można je zrobić tylko na treningu, w grupie. Wiadomo, że mamy taką sytuację, że musimy pracować w innych warunkach niż wcześniej. Cieszymy się jednak z tego, że już wróciliśmy na Bułgarską - mówi środkowy obrońca Lecha.
Pierwszy mecz po dłuższej przerwie piłkarze trenera Dariusza Żurawia zagrają zapewne 27 maja. Rywalem będzie pierwszoligowa Stal Mielec. Prawdziwym wyzwaniem będzie jednak natężenie spotkań, które jest nieuniknione przy tak wyjątkowej sytuacji. Jest to też szansa na kolejne ligowe minuty dla "Dejki". - Nie da się przewidzieć tego, jak będzie wyglądała od strony sportowej końcówka ligi. Zdaję sobie sprawę, że będziemy grali co trzy dni, co również dla mnie jest szansą. Liczę na to, że trener Żuraw będzie rotował składem. W związku z natężeniem spotkań możliwe są też kontuzje. Mam oczywiście nadzieję, że tak nie będzie, ale wiem, że muszę być gotowy, żeby wyjść na boisko i grać najlepiej jak potrafię - dodaje Dejewski.
Jeżeli trener Żuraw przywiązuje wagę do talizmanów, to właśnie "Dejka" może być bardzo ważną kartą w jego talii. Z wychowankiem Kolejorza na boisku Lech przegrał tylko jedno spotkanie. Kiedy środkowy obrońca pojawiał się w wyjściowym składzie - ani razu. Sam 25-latek nie przywiązuje do tego jednak zbytniej uwagi. - Podchodzę do tego z dużym spokojem. Będąc na boisku, daję z siebie maksimum. Cieszę się bardzo, że tych meczów nie przegraliśmy, kiedy znajdowałem się w składzie. Liczę na częstsze występy, ale czas pokaże. Nie jestem przesądny, więc zobaczymy jak to będzie - mówi Dejewski.
Nowa rzeczywistość to nie tylko bardzo rygorystyczny reżim sanitarny, ale również brak kibiców na trybunach. Piłkarze Lecha bardzo szybko muszą dostosować się jednak do panujących, nowych warunków i liczyć, że ta "normalność" bardzo szybko wróci na stadion przy ulicy Bułgarskiej. - Grałem jeden mecz ze Śląskiem Wrocław przy pustych trybunach. Szczerze? Nie było to przyjemne spotkanie. Lepsze jednak jest to, niż gdybyśmy kompletnie mieli nie wychodzić na boisko. Będzie trzeba się zaadaptować do warunków, pierwszy mecz będzie pewnie lekkim szokiem. Myślę jednak, że wszyscy się przyzwyczaimy, chociaż rzeczywiście będziemy już wyczekiwali powrotu kibiców - zapewnia stoper Lecha.
Są jednak pewne zalety obecnej sytuacji. Tuż przed rozpoczęciem epidemii oraz zawieszeniem rozgrywek rodzina Dejewskiego się powiększyła. Przez to młody tata mógł więcej czasu poświęcić na opiekę nad swoją pociechą. - 20 lutego urodziła mi się córeczka, wszystko się udało po myśli, na całe szczęście. Obecna sytuacja związana z koronawirusem pozwoliła mi na spędzanie czasu w domu, więc mogę pomóc narzeczonej w większym wymiarze i opiekować się małą córeczką. To niewątpliwa zaleta tej całej sytuacji - kończy środkowy obrońca Kolejorza.
Zapisz się do newslettera