Poniedziałkowy mecz z Jagiellonią Białystok zapoczątkuje serię meczów Kolejorza na wyjeździe z drużynami, które jesienią inkasowały komplet punktów przy Bułgarskiej. Fatalna seria meczów na własnym boisku rozpoczęła się właśnie od starcia z zespołem prowadzonym przez Tomasza Hajtę.
- Wewnętrzna ambicja mówi mi, żeby z każdym z zespołem, z którym rywalizujemy nie mieć ujemnego bilansu punktowego. Przede wszystkim dlatego chcielibyśmy wygrać w Białymstoku - mówi trener Lecha Poznań Mariusz Rumak.
I to lechici w poniedziałek będą faworytem. Jagiellonia wprawdzie rzadko przegrywa, ale swoją grą nie porywa tłumów, a poza tym jest bardzo niestabilnym zespołem. Kolejorz z kolei ostatnio nie tylko regularnie wygrywa, ale także robi to w efektownym stylu. Mimo serii czterech zwycięstw z rzędu poznaniacy wciąż nie mogą się jednak zbliżyć do Legii, która także nie traci punktów. - Myślę, że jeden i drugi zespół straci gdzieś punkty. Oczywiście zrobimy wszystko, aby tak się nie stało, ale sport rządzi się swoimi prawami. Poza tym, jeśli Lech i Legia wygrają wszystko do końca, to będzie oznaczało słabość ligi - twierdzi szkoleniowiec Kolejorza.
Kolejorz musi więc czekać na potknięcie ekipy dowodzonej przez Jana Urbana, a do tego sam nie może sobie pozwolić na wpadkę. Jednak dla poznaniaków sytuacja, w której muszą patrzeć na przeciwnika i liczyć na jego straty punktów nie jest żadną nowością. - W Lechu przeżyliśmy dużo takich sytuacji. Tak samo było w sezonie mistrzowskim. Mieliśmy wówczas nawet 11 punktów straty. Dopóki są szanse trzeba walczyć i mieć nadziej na happy end - przypomina obrońca Lecha Poznań Ivan Djurdjević.
Zapisz się do newslettera