Piątkowy wieczór zapowiada się emocjonująco, ponieważ zmierzą się ze sobą zespoły, które obiecująco rozpoczęły ligowe zmagania. O 20:30 Lech Poznań podejmie na stadionie przy ulicy Bułgarskiej Śląsk Wrocław, a napastnik Kolejorza Christian Gytkjaer już czeka na to spotkanie.
Liczba sprzedanych biletów na piątkowy mecz cały czas rośnie i wszystko wskazuje na to, że na trybunach zasiądzie ponad dwadzieścia tysięcy kibiców. Fakt ten sprawia, że piłkarze już nie mogą doczekać się gry przy takim dopingu. - Fantastycznie mieć taką frekwencje, każdy z nas jest podekscytowany, ponieważ dużą różnicą jest gra przy dziesięciu tysiącach, a trzydziestu czy czterdziestu. Kibice są bardzo ważną częścią Lecha Poznań i ma to duże znaczenie, gdy wspiera nas doping tak wielu fanów. Przeciwnicy, którzy przyjeżdżają na nasz stadion inaczej są nastawieni do meczu, kiedy czeka na nich taki doping. Cieszymy się na to spotkanie i mamy nadzieję, że kibice nam pomogą - mówi Gytkjaer.
Najlepszy strzelec Kolejorza z zeszłego sezonu chciałby zdobyć jak najwięcej bramek, ale nie skupia się na tym, żeby za wszelką cenę pobić swój ostatni wynik strzelecki. - Nie mam takiej wyznaczonej liczby bramek na ten sezon, jednak z drugiej strony przechodzi mi przez myśl, że w pierwszym sezonie strzeliłem 19 goli i w ostatnim w Rosenborgu też 19. Liczba dwudziestu bramek jest pewną barierą, a gdyby udało się ją przełamać to byłoby świetnie. Jednak nie jest to rzecz, na której się mocno skupiam - wspomina napastnik.
Duńczyk ma szansę stać się najskuteczniejszą „dziewiątką” w historii Lecha Poznań. Jeżeli będzie prezentował dobrą dyspozycje może to nastąpić już w najbliższych paru spotkaniach. - Wiem, że taka szansa stoi przede mną i to byłby dla mnie wielki zaszczyt. Jeżeli będę prezentował taką formę to moment, kiedy zostanę najskuteczniejszym obcokrajowcem w Lechu Poznań nastąpi w najbliższym czasie - tłumaczy Gytkjaer.
W zdobywaniu bramek Gytkjaerowi mógł przeszkadzać bolący palec, który doskwierał napastnikowi na początku przygotowań. Dyskomfort z tego powodu zniknął i piłkarz może skupić się na meczu w stu procentach. - To nie jest niebezpieczny uraz, nic poważnego się nie działo. Ból porównałbym do uderzenia się w stół, bolesne, ale niegroźne. Myślę już tylko o meczu i nie sądzę żeby to była kontuzja, która może powrócić - kończy zawodnik Kolejorza.
Zapisz się do newslettera