Budowa symulatora skills.lab we wronieckiej części Akademii Lecha Poznań wkracza w decydującą fazę. Na ostatniej prostej znajdują się również przygotowania do jak najbardziej efektywnego korzystania z tego narzędzia. W tym celu przedstawiciele Kolejorza wybrali się do siedziby Bayernu Monachium, gdzie z tego typu rozwiązania korzysta się od dłuższego czasu.
Blisko dwa lata temu zapadła decyzja o wzbogaceniu bazy treningowej Akademii Lecha Poznań o skills.lab Arenę. Innowacja ta ma na celu wzniesienie procesu szkolenia młodych zawodników niebiesko-białych na jeszcze wyższy poziom poprzez większą różnorodność oraz indywidualizację treningową. Żeby jednak w pełni skutecznie wykorzystywać technologię, należy posiadać odpowiedni know-how. O znajomość tego ostatniego dbają pracownicy pionu sportowego, organizacyjnego oraz trenerzy grup młodzieżowych Kolejorza.
- Zawiązała się grupa osób odpowiedzialnych za ocenę przydatności tego symulatora dla celów szkoleniowych. Wiemy, że nowe technologie są chwytliwe, ale mają przede wszystkim spełniać swoją rolę. Stwierdziliśmy, że to konkretne rozwiązanie daje znacznie więcej możliwości, niż inne podobne do niego, z których korzystają kluby na zachodzie. Jako akademia organizujemy treningi pozycyjne dla naszych zawodników, podczas których gołym okiem widać, czego im potrzeba. Taki symulator sprawi, że będzie można do nich podchodzić jeszcze bardziej indywidualnie - opowiadał w listopadzie 2019 roku kierownik działu organizacji akademii, Michał Kokotek.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy Lech robi co w jego mocy, by być gotowym do użytkowania symulatora już od pierwszego dnia od jego oddania. W tym celu jego delegacja odwiedziła w międzyczasie, m.in. austriacki Graz, czyli siedzibę firmy skills.lab. W miniony weekend przyszedł czas na kolejny wyjazd pogłębiający wiedzę odnośnie symulatora, tym razem do akademii Bayernu Monachium. Niemiecki gigant dysponuje tego rodzaju narzędziem od kilku miesięcy, a jego pracownicy chętnie dzielili się swoimi doświadczeniami z przedstawicielami Kolejorza.
Najbardziej pomocny okazał się odpowiedzialny za opiekę nad narzędziem Oskar Kretzinger, który przybliżył dużo niuansów, jeśli chodzi o jego praktyczne wykorzystanie. Ogromną rolę w tym kontekście odgrywają grupy ludzi, którzy wspólnie decydują nad ustalaniem cyklu dla konkretnego zawodnika. W ich skład wchodzą trenerzy, fizjoterapeuci, analitycy, trenerzy do przygotowania motorycznego i doktorzy. - Przepływ informacji między nimi to podstawa, cykle planowane są na co najmniej sześć tygodni, a następnie konsekwentnie realizowane. Dzięki temu każda minuta jest wykorzystywana należycie. Niemcy dysponują dwójką ludzi dedykowanym tylko i wyłącznie pracy z zawodnikami w symulatorze, ale myślą nad powiększeniem tej kadry o dwie kolejne osoby - przybliża pracownik działu organizacji akademii Lecha Poznań, Hubert Nowacki.
- Dwóch licencjonowanych trenerów jest odpowiedzialnych za bezpośrednią współpracę z graczami już wewnątrz samej skills.lab Areny. Chodzi o to, że to oni wiedzą najlepiej, jak symulator się zachowuje, czemu piłka czasem dostaje inną rotację, czemu maszyna zachowuje się w konkretny sposób czy jak należy się ustawić przed konkretnym ćwiczeniem. Mówiąc krótko: w Bayernie postanowiono w tym względzie na specjalizację - dodaje wyżej cytowany Kokotek.
Czy trenerzy tamtejszej szkoły piłkarskiej już widzą wymierne efekty działania symulatora? Ich zdaniem na twarde dowody na tym polu jeszcze za wcześnie, ale… - Subiektywnie potrafią oni stwierdzić, że zawodnik po zakończeniu pełnego cyklu pracy w skills.lab wykazuje pewne różnice w swoim zachowaniu na duży plus. Po ponad roku użytkowania symulatora nie mają wątpliwości, że to bardzo wartościowe rozwiązanie. Z drugiej strony to też pokazuje, że cały ten proces wymaga przede wszystkim czasu. Tego będziemy potrzebować i my już po wejściu do skills.lab Areny – uzupełnia Nowacki.
W Monachium nie zabrakło także trenerów z kadr szkoleniowych juniorskich drużyn akademii: Bartosza Bochińskiego i Michała Dolaty. Dla pierwszego z nich to kolejna okazja do przyjrzenia się z bliska skills.lab, ponieważ w marcu przebywał on także w Austrii. A że podróże kształcą, również i po tej delegacji przybyło mu więc kolejnych wniosków. - Celem wyjazdu ponownie było zobaczenie funkcjonowania skills.lab w praktyce. Ciekawiło nas to, w jaki sposób komórka odpowiedzialna za symulator współdziała w korelacji z poszczególnymi działami analiz czy sztabami szkoleniowymi różnych drużyn. Tego się dowiedzieliśmy, posłuchaliśmy także o rzeczach, które zaskoczyły w sposób negatywny i pozytywny tamtejszych trenerów. Bezwzględnie udało nam się zrealizować nasze potrzeby podczas tej podróży, dzięki czemu łatwiej będzie nam zaadaptować się od pierwszego dnia użytkowania tego rozwiązania także na naszym gruncie. Najważniejszą nauką płynącą z tej wizyty będzie jednak fakt, że sama technologia, innowacje czy rozmaite urządzenia mogą pozwolić stawiać kolejne kroki w naszym rozwoju, ale najważniejsi pozostają ludzie, którzy za tym stoją - podsumowuje szef sportowej części projektu skills.lab we Wronkach.
Zapisz się do newslettera