- Fakt, że po raz drugi znaleźliśmy się w finale jest potwierdzeniem skuteczności naszej pracy i potencjału zespołu. Możliwość gry o złoto to świetne doświadczenie dla każdego zawodnika i dla nas trenerów - mówi trener trampkarzy Lecha Poznań, Damian Sobótka. Szkoleniowiec ma za sobą drugi pełny sezon w roli opiekuna najmłodszego ekipy wronieckiej części akademii i już nie może doczekać się kolejnych rozgrywek. Na łamach naszej strony oficjalnej podsumował zakończoną kampanię, podczas której jego drużyna zajęła drugie miejsce w Centralnej Lidze Juniorów do lat 15.
Rozmawiamy niespełna tydzień po finale mistrzostw Polski do lat 15, w którym wasza drużyna musiała uznać wyższość Śląska Wrocław. Po tym jak emocje zdążyły opaść już wiemy, czego zabrakło Lechowi do drugiego z rzędu tytułu?
- Rozgraniczyłbym kwestię finału oraz całego sezonu, bo nie chciałbym oceniać zakończonych rozgrywek przez pryzmat jednego meczu. Za nami bardzo dobry rok, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę rozwój poszczególnych zawodników na jego przestrzeni oraz to, na jakim poziomie obecnie się znajdują. Przed finałem zespół czuł się bardzo pewnie, miała wpływ na to seria zwycięstw oraz sposób, w jaki graliśmy. Patrzyłem na przygotowanie, rozgrzewkę i pierwsze minuty tego spotkania i wszystko szło tak, jak zakładaliśmy. Zdobyliśmy szybko bramkę, to też dodało nam pewności na boisku, a paradoksalnie przed wyrównaniem przeciwnik nie wymienił chyba nawet trzech podań i nic tego nie zapowiadało. Ten trudny moment zamknęło trafienie na 1:2, ale w dalszym ciągu wiedzieliśmy, że jeszcze mamy przed sobą dużo czasu.
Kolejna kluczowa sytuacja to niepodyktowany rzut karny dla nas, krótko po którym padł trzeci gol dla rywala. Od początku drugiej połowy wprowadziliśmy trzech nowych zawodników, zależało nam na złapaniu kontaktu w ciągu pierwszych dziesięciu minut tej części. To się nie udało i z przebiegu całego meczu trzeba przyznać, że zwycięstwo drużyny przeciwnej było zasłużone. Trzeba jednak podkreślić, że nie będziemy zmieniać stylu trenowania oraz grania po to, by wygrać jeden finał. W nim zwyciężył styl zgoła odmienny od naszego. Czego nam zabrakło, by zwyciężyć w tym meczu? Myślę, że zdecydował nadmiar pewności po szybko i łatwo zdobytym golu, a potrzeba było więcej konkretów na boisku, które miał rywal.
Pod kątem sportowym rozpatrujecie jako sztab srebrne medale jako pozytywny bodziec do dalszej pracy czy raczej lekkie rozczarowanie z powodu tego, że od mistrzostwa dzieliło was tak niewiele?
- Fakt, że po raz drugi znaleźliśmy się w finale jest potwierdzeniem skuteczności naszej pracy i potencjału zespołu. Druga kwestia to wynik tego meczu. Niczego nie można być pewnym dopóki się tego nie wywalczy, takie przesłanie przekazaliśmy też krótko po tym spotkaniu zawodnikom. Dopiero kiedy zacznie się kolejny sezon, będziemy w stanie ocenić grupę, w której będziemy rywalizować. Możliwość gry o złoto to jednak świetne doświadczenie dla każdego zawodnika i dla nas trenerów również.
Jeszcze jesienią w grupie zajęliście drugie miejsce, wiosną dzięki świetnej serii to wy spoglądaliście na resztę stawki z góry. W drugiej połowie sezonu dostrzegł pan w swojej ekipie pewną zmianę pod kątem mentalnym czy też nastawienia do rywalizacji o punkty?
- Na pewno tak, ale równolegle szedł w parze przy tym rozwój szkoleniowych poszczególnych zawodników. Pod kątem mentalnym jednak zespół wykonał wiele kroków do przodu, szczególnie w aspekcie radzenia sobie z niepowodzeniami. Pamiętam, że jeszcze w grudniu robiliśmy podsumowanie rundy i zauważyliśmy problem w tym względzie, zwracaliśmy na to uwagę. Z powodu poprawy dwóch powyższych czynników obserwowaliśmy większą pewność siebie i tę grę do końca, która przełożyła się na kilka ważnych punktów.
Ma trener za sobą drugi pełny sezon w najmłodszym zespole wronieckiej części Akademii Lecha Poznań. Co w pierwszej kolejności zabierze pan z niego do swojego warsztatu na przyszłość?
- Za mną wymagający sezon przede wszystkim pod kątem mentalnym. Skończyliśmy poprzednie rozgrywki jako mistrzowie i moje oczekiwania siłą rzeczy były wysokie. Podczas pierwszej rundy musieliśmy wykazać się większą cierpliwością oraz zrozumieniem względem zawodników. Co zabiorę na pewno? Fakt, że trzeba działać konsekwentnie, pozostać wytrwałym, złapać dobry kontakt z samymi chłopakami i pokazać im, że w nich wierzysz. Tylko wtedy są w stanie mocno się rozwinąć, jak będą mogli budować swoją pewność siebie na podstawie swoich silnych stron. To kluczowe elementy, które zostaną z nami na przyszłe miesiące.
Przed trampkarzami sporo letnich zmian przede wszystkim pod kątem personalnym. Można powiedzieć, że od przyszłego sezonu przyjdzie wam pracować z tak na dobrą sprawę zupełnie nową drużyną?
- Pozostanie z nami tylko dwóch graczy z rocznika 2009, Franciszek Gadomski i Hubert Janyszka, a ich dwóch rówieśników, Gracjan Nicpoń i Patryk Prajsnar przejdzie z kolei już do zespołu juniorów młodszych. W zeszłym roku ten skład został odmieniony w nieco mniejszym stopniu, ale cały czas przesuwamy pewne granice. Cieszę się z tego, że będziemy funkcjonować w nowej drużynie, szykuje się bardzo interesująca mieszanka zawodników. Ich potencjał, nastawienie, gotowość do przełamywania barier - to wszystko mnie niezmiernie ciekawi, a wszystko zweryfikuje boisko. Z pewnością położymy spory nacisk na proces aklimatyzacji podczas dwóch-trzech miesięcy, to nasze główne wnioski z poprzednich dwóch lat.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Zapisz się do newslettera