W kadrze ŁKS-u Łódź znajduje się dwóch zawodników, którzy w przeszłości reprezentowali barwy Lecha Poznań. Radosława Pruchnika pewnie niewielu kibiców kojarzy, bowiem jesienią 2007 roku tylko przez jedną rundę grał w Młodej Ekstraklasie. Zdecydowanie bogatszy epizod przy Bułgarskiej ma w swoim CV, Maciej Bykowski.
Ten 34-letni obecnie napastnik do Lecha przyszedł latem 1996 roku z Polonii Elbląg, której jest wychowankiem. Miał wówczas 19 lat i na swoim koncie występy w Ekstraklasie w barwach Sokoła Tychy. W Lechu spędził dwa lata. W tym czasie Kolejorz plasował się na dziesiątym i jedenastym miejscu na finiszu rozgrywek, co odzwierciedlało ówczesny potencjał poznaniaków. - Lech był wtedy klubem mającym zupełnie inne ambicje niż teraz. Infrastruktura klubowa również była zupełnie inna. Na stadionie ciężko było o dobrą frekwencję. Ja jednak okres spędzony w Poznaniu wspominam bardzo miło. Byłem bardzo młodym chłopakiem, który dzięki Lechowi wprowadził się do Ekstraklasy. To było tak dawno, że niektórzy pewni już nie pamiętają, że ktoś taki jak Bykowski grał w Lechu - śmieje się były napastnik Kolejorza.
Maciej Bykowski po odejściu z Lecha na Bułgarską wracał czterokrotnie i za każdym razem w innych barwach klubowych. Co ciekawe ani razu w Poznaniu nie gościł z Polonią Warszawa, w której spędził najwięcej sezonów w trakcie swojej kariery. Tuż po odejściu z Lecha przyjechał do Poznania z GKS-em Bełchatów. 23 września 1998 roku Kolejorz wygrał z Brunatnymi 3:0. Sezon później Bykowski powrócił do stolicy Wielkopolski ze Stomilem Olsztyn. Lech przegrał to spotkanie 1:2, a Bykowski zdobył jedną z bramek. - Pewnie z tego powodu ten mecz pamiętam najlepiej. W bramce Lecha stał wówczas Michał Kokoszanek, który był moim dobrym kolegą z czasów gry w Kolejorzu - wspomina Bykowski.
Po raz kolejny w Poznaniu Bykowski zjawił się z zespołem Górnika Łęczna. Było to 15 kwietnia 2006 roku, a mecz ten Kolejorz wygrał 1:0. Ostatni raz na stadionie przy ulicy Bułgarskiej Bykowski zagrał w sezonie mistrzowskim Lecha. Wraz z Polonią Bytom, na trzy kolejki przed końcem rozgrywek, przegrał 0:3 i nie utrudnił lechitom marszu po mistrzostwo. Jeśli jutro Bykowski zagra to ŁKS będzie piątym klubem, w którego barwach zagrał na stadionie w Poznaniu. Ma na to sporą szansę, bo za kartki pauzuje Marek Saganowski. - Trenerzy widzą mnie bardziej w roli skrzydłowego niż wysuniętego napastnika i myślę, że to nie ja zastąpię Marka. Mimo osłabień jako drużyna zrobimy wszystko by wywieźć z Poznania chociaż punkt. Nie oznacza to, że będziemy chcieli tylko i wyłącznie zamurować swoją bramkę - zapowiada skrzydłowy ŁKS-u.
Zapisz się do newslettera