Swoje zmagania jesienią zakończyli w minioną niedzielę juniorzy starsi Lecha Poznań. Ósme miejsce zajmowane przez nich w Centralnej Lidze Juniorów stanowi dla nich rozczarowanie. Patrząc jednak na zawodników, którzy dzięki grze na tym szczeblu przebili się do seniorskiej piłki w ostatnich tygodniach, trener Hubert Wędzonka może być zadowolony z wykonanej pracy.
Wystarczy rzut oka na tabelę najstarszych juniorskich rozgrywek w naszym kraju żeby stwierdzić, że aktualna lokata okupowana przez niebiesko-białych nie może ich zadowalać. 25 punktów uzbieranych w siedemnastu spotkaniach daje im bowiem ósmą pozycję. Szczególnie boleć szkoleniowca tej ekipy może fakt, że z najmocniejszymi zespołami Centralnej Ligi Juniorów potrafili pokazywać swoje atuty i wiele z tych meczów zwyciężać. Kłopoty pojawiały się z niżej notowanymi rywalami, z którymi już lechici notowali wpadki. Cztery z sześciu poniesionych przez nich porażek przypadło bowiem właśnie na starcia z drużynami, które jesień zakończyły w tabeli za nimi.
- Żałujemy i to bardzo tego, że byliśmy bardzo nierówni. Udawało nam się zmobilizować i nierzadko wygrywać z tymi, którzy są teraz przed nami, a punkty traciliśmy z potencjalnie słabszymi przeciwnikami. Do spotkań z tymi drugimi przygotowywaliśmy się tak samo od strony motorycznej czy techniczno-taktycznej, ale zawodziło nas przygotowanie mentalne, nad którym w przyszłej rundzie musimy odpowiednio się skupić - jasno stawia sprawę opiekun juniorów starszych.
To nie znaczy, że brakowało tej jesieni dobrych momentów. Kiedy jednak wydawało się, że gracze Kolejorza już się rozpędzają i zaczynają łapać odpowiedni rytm… - Wtedy zaczynaliśmy gubić w niewytłumaczalny sposób punkty. Pół ligi zagraliśmy w miesiąc i tego natężenia w listopadzie oraz na początku grudnia nie wytrzymaliśmy. Wiemy, że gdy nie będziemy przegrywać lub remisować meczów, które powinniśmy nawet wygrywać, będziemy wyżej w tabeli. Mieliśmy na koniec nawiązać kontakt z czołówką, a to się ostatecznie nie udało - nie kryje trener Wędzonka.
Wynik sportowy w futbolu juniorskim jest istotny, ale równie ważne na tym szczeblu pozostanie to, ilu młodych graczy udało się rozwinęło się do tego stopnia, że z powodzeniem przeszło do seniorskiej piłki. W tym kontekście można wymienić chociażby bocznych obrońców, Filipa Borowskiego i Krystiana Palacza, a także pomocnika Antoniego Kozubala. Ostatni z nich zadebiutował jesienią w rezerwach Lecha, dwóch pozostałych obsadzało ich boki defensywy w kilku starciach od początku. Borowski ponadto zanotował premierowy występ w pierwszym zespole niebiesko-białych, przeciwko Zniczowi Pruszków w Fortuna Pucharze Polski.
- Najbardziej widocznym efektem naszej pracy zawsze będzie wynik przez nas osiągany. W cieniu tego schowany jest rozwój młodych chłopaków, którzy z dnia na dzień robili postęp do tego stopnia, że najpierw awansowali do drużyny rezerw albo następnie do pierwszego zespołu. Dobrze trenowali u nas, co zaowocowało możliwości gry na poziomie drugiej ligi czy debiutem w "jedynce". To nie jest dostrzegane przez wszystkich, ale nas to cieszy bardzo, bo chodzi o to, żeby oni grali w przyszłości w piłkę. W dłuższej perspektywie nikt nie będzie pamiętał, że przegraliśmy na Jagielloni czy z Escolą Varsovia, natomiast efekty naszych starań będą widoczne w kolejnych latach przy Bułgarskiej. Liczymy, że tak też będzie w przypadku tych graczy. Ten wewnętrzny żal jest więc osłodzony faktem, że chłopcy idą do przodu - zauważa szkoleniowiec.
Ruchy kadrowe działają w dwie strony i tak, jak sam oddawał on niektórych swoich podopiecznych do rezerw Kolejorza, tak sięgał on po zawodników trenujących przez większość rundy pod okiem trenera Bartosza Bochińskiego w juniorach młodszych. Na tej zasadzie sporo minut uzbierał w najstarszej młodzieżowej drużynie chociażby napastnik Hubert Szulc, a debiut zaliczyli także Dawid Zięba czy Ksawery Kukułka. - Dużo powodów do satysfakcji daje nam to, gdy widzimy w drugiej lidze Palacza, "Borka" czy Kozubala, szkoleniowiec Bochiński może czuć z kolei radość, kiedy jego zawodnicy odgrywają u nas coraz ważniejsze role. Taki debiut to zachęta do jeszcze mocniejszej pracy, a przecież nie jest łatwo przeskoczyć ten poziom, bo to zupełnie dwie różne ligi. Jaki będzie dalszy los tych wyróżnionych graczy przeanalizujemy w wewnętrznym gronie niedługo - zapowiada opiekun juniorów starszych.
Co czeka nas wiosną? Jakie cele stawiane są przed jego ekipą? Czego spodziewa się po niej sam szkoleniowiec? Przede wszystkim ma on ogromną nadzieję na to, że będzie ona zdecydowanie bardziej regularna. Szczególnie pod kątem przygotowania mentalnego do spotkań z teoretycznie słabszymi rywalami. - Jeśli poradzimy sobie w głowach w tych meczach, będziemy solidniejsi. Mamy wszyscy świadomość, że to trochę nasza porażka, że znajdujemy się w środku stawki, ale zrobimy wszystko, żeby to zmienić - podsumowuje trener Wędzonka.
Zapisz się do newslettera