Zobacz cały wywiad z trenerem Zielińskim w LechTV >>
Lech gra obecnie w nieco innym ustawieniu niż w poprzednim sezonie. Jak zawodnicy adoptują się do gry w tym systemie?
- Myślę, że jeszcze potrzebujemy może dwóch meczów, żeby to wszystko się zazębiło, ale wygląda to coraz lepiej. Oni zresztą grali już w tym systemie nieraz, także nie jest to dla nich jakieś wielkie zaskoczenie. Poza tym są to przecież profesjonaliści i dobrzy piłkarze, także nie sądzę, żeby mieli jakieś większe problemy.
Nową twarzą w Lechu jest Krzysztof Chrapek. On może być takim zawodnikiem wchodzącym z ławki, który może zmienić wynik?
- Liczę na to, że będzie właśnie takim jokerem". Do złudzenia przypomina mi Adriana Sikorę sprzed kilku lat. Jest równie szybki, równie błyskotliwy. Na pewno będzie to duże wzmocnienie. Ma inne parametry niż Robert Lewandowski, czy Hernan Rengifo. Przy naszym stylu gry, jeśli go dobrze wykorzystamy, to będzie niebagatelny atut.
Gordan Golik i Haris Handzić w poprzedniej rundzie praktycznie nie grali w pierwszym zespole. Teraz mieli okazję się pokazać. Golik złapał niestety kontuzję, ale Handzić przestawiony na inną pozycję radzi sobie coraz lepiej?
- Obaj dostają teraz swoje szanse. Golik niestety złapał kontuzję, ale myślę, że dość szybko do nas wróci. Handzić gra teraz na tej pozycji, na której kiedyś grał w lidze bośniackiej, czyli na lewej pomocy. Radzi sobie zdecydowanie lepiej, ma ciąg na bramkę, dobre warunki fizyczne, zaczyna walczyć, tak jak ja bym sobie tego życzył i ogólnie pokazuje się z niezłej strony.
Superpuchar to będzie oficjalny debiut trenera i to od razu w meczu o ważne trofeum. Będzie nieprzespana noc przed tym spotkaniem?
- Nie przesadzajmy, jednak trochę takich sytuacji mam już za sobą. Debiut zawsze nie za sobą jakieś niewiadome. Cieszę się, że przypada on w meczu o stawkę. Podchodzimy do niego bardzo poważnie i na mecz z Wisła wystawimy najsilniejszy skład.
Pierwsze mecze trzeba będzie rozegrać we Wronkach, a nie na Bułgarskiej, czyli ten atut własnego stadionu trochę się zmniejszy.
- Myślę, że największym problemem w tym wszystkim będzie po prostu liczba kibiców, bo 17 tysięcy w Poznaniu, a 6 tysięcy we Wronkach, to jednak robimy różnicę. Na Bułgarskiej jest wspaniała atmosfera. Liczę, że to samo uda się zrobić na te kilka meczów na innym obiekcie. My postaramy się ten okres przebrnąć jak najbardziej bezboleśnie. Mam nadzieję, że jak wrócimy na Bułgarską, to ta lokomotywa będzie już rozpędzona.
Zapisz się do newslettera