- Lech to całe moje życie i moja życiowa szansa. Moim marzeniem jest tutaj grać jak najdłużej. Chcę zdobywać tutaj trofea. Od początku uczono mnie, że Kolejorz musi wygrywać. Nie może walczyć o piąte czy szóste miejsce. Dziękuje klubowi, że miałem trenerów, którzy tak wiele mnie nauczyli. Dzięki nim trafiłem do pierwszej drużyny - mówi Paweł Tomczyk.
19-latek na Bułgarskiej pojawił się po raz pierwszy w wieku siedmiu lat. Na trening zaprowadziła go mama. - Wspominała, że byłem bardzo aktywnym dzieckiem. Stwierdziła, że nie wytrzyma ze mną i musi mnie zapisać na jakiś sport. Na początku miało to być karate, ale ostatecznie trafiłem do Lecha - mówi napastnik Kolejorza, który od wielu lat mieszka na osiedlu Kopernika znajdującym się w pobliżu INEA Stadionu. - Pamiętam "podkowę", budowę czwartej trybuny i dwupiętrowy "Kocioł". Dla wielu kibiców to wcale nie tak zamierzchłe czasy. Dla mnie to wspomnienie z dzieciństwa - zaznacza.
Gdy trafiał do zespołów młodzieżowych Lecha był kibicem. Dzisiaj mówi o sobie, że jest nie tylko kibicem, ale też piłkarzem. Pierwszy raz na stadion zabrał go dziadek. - Nie pamiętam jaki to był mecz. Wydaje mi się, że z Wisłą Kraków, ale nie jestem pewien - mówi Tomczyk, który regularnie pojawiał się na stadionie. - Starałem się chodzić, jeśli my sami nie graliśmy meczu. Mam kumpli, swoją ekipę i z nimi chodziłem na stadion. Poza tym zdarzało się, że wyprowadzałem zawodników, podawałem piłki. Od dziecka byłem blisko klubu - podkreśla lechita.
Długo jednak wydawało się, że Tomczyk będzie kolejnym zawodnikiem, którego przygoda z piłką szybko się zakończy. - Ale ja się nie poddaje. Gdybym nie miał walecznego charakteru to już dawno bym zrezygnował z gry w piłkę. Moi rówieśnicy trafiali do Wronek, a ja cały czas grałem w Poznaniu. Nawet jak zdobywałem 60 bramek w sezonie. To było frustrujące. Ciężko pracowałem, miałem momenty zwątpienia, ale nie poddawałem się. W końcu trafiłem do akademii we Wronkach - zaznacza 19-latek.
- Ale ja się nie poddaje. Gdybym nie miał walecznego charakteru to już dawno bym zrezygnował z gry w piłkę. Moi rówieśnicy trafiali do Wronek, a ja cały czas grałem w Poznaniu. Nawet jak zdobywałem 60 bramek w sezonie. To było frustrujące. Ciężko pracowałem, miałem momenty zwątpienia, ale nie poddawałem się. W końcu trafiłem do akademii we Wronkach - zaznacza 19-latek.
Dla nastolatka to był pierwszy sygnał, że może zostać piłkarzem. Robert Lewandowski, którego jako dziecko oglądał przy Bułgarskiej zdobywał już bramki dla Borussi Dortmund. Był ważnym zawodnikiem reprezentacji. A on właśnie trafił do zespołów juniorskich i przedzierał się przez nie jak burza. W końcu trafił do drużyny juniorów starszych. W sezonie 2015/16 zdobył 22 bramki w Centralnej Lidze Juniorów. Już wtedy miał okazję do gry w trzecioligowych rezerwach Kolejorza, które prowadził trener Ivan Djurdjević. Kilka tygodni później został już na stałe włączony do kadry rezerw poznańskiego zespołu.
- Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że wkrótce mogę trafić do pierwszego zespołu. Wiedziałem, że strzelam gole i czułem to, że jestem w dobrej formie. Chciałem, żeby tak było. Gra dla Lecha to jest moje marzenie i wtedy poczułem, że to możliwe. Dzisiaj mam 19 lat i gdybym jeszcze nie był w pierwszej drużynie to wiedziałbym, że coś jest nie tak - mówi Tomczyk, który w zespołach juniorskich poznał Dawida Kownackiego. Ze starszym kolegą trenował w przeszłości w drużynie, którą prowadził trener Wojciech Tomaszewski.
- Byliśmy razem na turnieju Nike Cup. Dawid został najlepszym zawodnikiem turnieju. Ja byłem rok młodszy i wyjazd na ten turniej był dla mnie dużym wyróżnieniem. Gdy trafiłem do pierwszej drużyny to Kownaś bardzo mi pomógł. Łatwiej jest o kontakt z zawodnikami, z którymi się wcześniej znałem. Teraz już nie mam problemów z komunikacją. Dużo pod tym względem dał mi obóz na Cyprze. Mogłem wszystkich poznać, nie tylko na treningach, ale też prywatnie - zaznacza młody napastnik Kolejorza.
Wspomniany przed chwilą Kownacki był tym zawodnikiem, który opuścił boisko w Krakowie, gdy Tomczyk debiutował w Lotto ekstraklasie. - To było spełnienie marzeń, ale też sygnał, że ciężką pracą da się wiele osiągnąć. Teraz mam kolejne marzenie. To wywalczenie miejsca w składzie pierwszego zespołu. Wiem, że jestem dobrym zawodnikiem, a to co robię na boisku wychodzi mi dobrze. Klub we mnie inwestował, a teraz ja muszę dać coś od siebie. Zawsze chciałem strzelać dużo goli. W każdym meczu moim celem jest zwycięstwo i chciałbym pomóc w tym Lechowi - przyznaje Tomczyk.
- Wiem, że jestem dobrym zawodnikiem, a to co robię na boisku wychodzi mi dobrze. Klub we mnie inwestował, a teraz ja muszę dać coś od siebie. Zawsze chciałem strzelać dużo goli. W każdym meczu moim celem jest zwycięstwo i chciałbym pomóc w tym Lechowi - przyznaje Tomczyk.
Koszulkę z debiutu ma w domu. Czeka na to, żeby oprawić ją w antyramę. - Przez dwanaście lat walczyłem o to by zobaczyć swoje nazwisko na plecach. Chcę je dumnie reprezentować. Tak samo jak herb Lecha, który jest dla mnie bardzo ważnym klubem - zaznacza piłkarz, którego jednoznacznie można nazwać pierwszym kibicem Lecha w szatni. Najlepiej świadczy o tym niebiesko-biała opaska z napisem Lech, którą nosi na ręce. - Dostałem od klubu też szalik z napisem "Paweł Tomczyk 98". Takie pamiątki ma się do końca życia - mówi Tomczyk.
W profesjonalnym futbolu najbardziej zaskoczyło go... ogromne zainteresowanie mediów, z którym spotkał się tuż po debiucie. - Nie spodziewałem się, że tych aktywności jest tak dużo. Gdy byłem kibicem i grałem w trzeciej lidze nie wiedziałem, że tak wielu dziennikarzy pracuje podczas meczów. Po spotkaniu z Cracovią udzieliłem kilku wywiadów. To fajne, bo ci ludzie doceniają moją pracę. To, że mogłem z nimi porozmawiać to była jedna z nagród za ciężką pracę, którą wykonałem przez ostatnie dwanaście lat - zauważa napastnik Kolejorza.
Ostatnie kilka sezonów było dla 19-latka walką o swoje. Starał się udowodnić swoim trenerom, ale też sobie, że spełnienie piłkarskiego marzenia jakim jest debiut w ekstraklasie jest możliwe. - Zawsze walczę o zwycięstwo. Gdyby tak nie było to nie wybiegałbym na treningi. Wysoko stawiam sobie poprzeczkę, bo wiem że w ten sposób jestem w stanie osiągnąć wiele. W wieku siedmiu lat trafiłem do Lecha. Było w mojej grupie wielu utalentowanych i każdy z nas mógł to osiągnąć. Jestem jedynym zawodnikiem z tamtej grupy, który trafił do pierwszej drużyny. Z mojego rocznika są jeszcze "Guma" i "Józiu". Jako dzieciak postawiłem na ciężką pracę i ona teraz przynosi efekty - zaznacza Tomczyk.
Wysokie oczekiwania względem swojej osoby ma nie tylko on sam, ale też kibice. Napastnik nie ukrywa, że czyta fora internetowe oraz komentarze i teksty na swój temat. - Wiem, że są wobec mnie duże oczekiwania. Presja dobrze na mnie działa. Czuję dumę, gdy czytam na swój temat pozytywne komentarze. To jednak trochę stresujące. Nie chcę zawieść kibiców, którzy na mnie liczą. Chciałbym, żeby mogli kiedyś powiedzieć: wiedzieliśmy, że to będzie dobry zawodnik - podkreśla lechita. - Spokojnie sodówka mi nie uderzy do głowy. Mam wokół siebie wiele osób, które krótko mnie trzymają - zapewnia.
- Wiem, że są wobec mnie duże oczekiwania. Presja dobrze na mnie działa. Czuję dumę, gdy czytam na swój temat pozytywne komentarze. To jednak trochę stresujące. Nie chcę zawieść kibiców, którzy na mnie liczą. Chciałbym, żeby mogli kiedyś powiedzieć: wiedzieliśmy, że to będzie dobry zawodnik - podkreśla lechita.
Zapisz się do newslettera