Lech Poznań i Cracovia rozegrają w sobotni wieczór 43. mecz między sobą w XXI wieku. Wspomnieniami wrócimy do pierwszego, z września 2001 roku. Co ciekawe, wtedy oba zespoły nie występowały w Ekstraklasie.
Tylko w dwóch z tych dotychczasowych 42 bojów stawką nie były punkty w najwyższej klasie rozgrywkowej. Były to boje w Pucharze Polski. W 2010 roku Kolejorz wygrał na stadionie przy Kałuży 4:1. Drugie starcie pucharowe odbyło się dziewięć lat wcześniej, w tym samym miejscu, ale jeszcze przed zbudowaniem nowego obiektu. Lechici wówczas rozpoczęli drugi i ostatni sezon w ówczesnej drugiej lidze, a Pasy były w trzeciej. Los skojarzył te kluby w 1/32 finału. Po dramatycznym boju lepsi okazali się goście ze stolicy Wielkopolski i utorowali sobie drogę do 1/16, gdzie doszło do historycznej konfrontacji z Pogonią Szczecin, gdzie awans Niebiesko-Biali uzyskali po piętnastu seriach rzutów karnych!
Lechici pojechali pod Wawel w dniu spotkania porannym pociągiem. Odebrał ich autokar, pojechali na mecz, a po końcowym gwizdku ruszyli na dworzec i w drogę powrotną do Poznania. Wszystko działo się 19 września 2001. Mecz odbył się na rozsypującym się już krakowskim welodromie - stadionie obrosłym historią. Cracovia bowiem była już mistrzem Polski zanim Lech w ogóle powstał. A spiker meczu, przedstawiając skład Kolejorza, zatrzymał się przy nazwisku drugiego trenera Mirosława Okońskiego i wspomniał jego wizyty na stadionie na początku lat 80. Na trybunach było ponad 1000 osób. Kibice chwilą ciszy uczcili pamięć ofiar zamachów terrorystycznych w USA sprzed kilku dni (11 września).
Goście zagrali w eksperymentalnym składzie. Z podstawowej jedenastki, która zazwyczaj grała w II lidze, ujrzeliśmy tylko Krzysztofa Michalskiego, Czesława Owczarka, Grzegorza Matlaka oraz Arkadiusza Miklosika. W bramce pojawił się Mariusz Luncik, który wcześniej zagrał tylko jeden mecz w Pucharze Ligi. I to on okazał się bohaterem.
Po 90 minutach było bowiem 2:2, gospodarze obejmowali prowadzenie po golach Łukasza Hermaniuka, przed przerwą na 1:1 wyrównał Michalski, a na 2:2 w 82. minucie Miklosik. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, więc decydowały rzuty karne. W nich Luncik dał się pokonać tylko raz, lechici wygrali 4-1 i awansowali. - Bardzo podbudował mnie pierwszy wykorzystany karny strzelany przez Dariusza Wojciechowskiego. Powiedziałem sobie wówczas, że trzeba już w pierwszej serii obronić jedenastkę, żeby później nie było niepotrzebnych nerwów. Nie wybierałem narożnika w ciemno, tylko poczekałem na decyzję rywala i udało mi się odbić piłkę - relacjonował doświadczony golkiper.
- Nie przejdę obojętnie obok postawy niektórych piłkarzy. Przeanalizuję ją razem z zarządem klubu. Krakowskie szatnie mają mocne mury, dlatego wytrzymały naszą męską rozmowę w przerwie. Cieszę się, że po rozgrywkach II ligi i Pucharu Ligi udało nam się dobrze rozpocząć trzecią imprezę - Puchar Polski. Wierzę, że podczas meczu z Pogonią, Poznań pobije krajowy rekord frekwencji na stadionie - komentował z kolei trener Lecha Bogusław Baniak.
Zapisz się do newslettera